Chytruz Opublikowano 27 Października 2013 Udostępnij Opublikowano 27 Października 2013 Znam takich miłośników gry, co nie umieją trafić trzech na 10 rzutów na chodzonej gierce, także chyba problem leży gdzie indziej. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jendras Opublikowano 27 Października 2013 Udostępnij Opublikowano 27 Października 2013 Znam takich miłośników gry, co nie umieją trafić trzech na 10 rzutów na chodzonej gierce, także chyba problem leży gdzie indziej. a grają w NBA? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Chytruz Opublikowano 27 Października 2013 Udostępnij Opublikowano 27 Października 2013 a grają w NBA? Nie, ale jeśli miłość do gry nic nie pomaga przeciwko niedzielnym graczom, to tym bardziej nie pomoże przeciwko szybkim murzynom, którzy dostają za to miliony. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jendras Opublikowano 27 Października 2013 Udostępnij Opublikowano 27 Października 2013 bo brakuje im talentu Beasleyowi nie, ale z jakiegoś powodu on po kilku latach jest tym samym zawodnikiem (albo i gorszym), co jako rookie. Zryty beret swoją drogą, ale gdyby nad sobą pracował, to przynajmniej dałoby się zauważyć jakieś różnice w skillu. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Chytruz Opublikowano 27 Października 2013 Udostępnij Opublikowano 27 Października 2013 Jak dla mnie to jest 80-kilowy gość w wadze ciężkiej, miłość do gry nic w jego sytuacji nie zmieni. NBA go przerasta i tyle, a przynajmniej ta grająca część NBA. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Alonzo Opublikowano 27 Października 2013 Autor Udostępnij Opublikowano 27 Października 2013 Wiadomka, poprzednie trzy sezony Beasleya tylko się wszystkim przyśniły. Też się przyłączam do tezy, że pierwszy jego sezon w Minni nie był wcale zły. Inna kwestia to fakt, że Beasley powinien grać na czwórce a nie trójce. Najwięcej na pf grał właśnie w Miami, a w dwóch pozostałych klubach upierali się by zrobić z niego trójkę, która zwyczajnie być nie powinien. Teraz w Heat Spo oczywiście będzie go ustawiał na czwórce. Michael jeżeli oczywiście odnajdzie się w lidze, to może być gracz pokroju JR Smitha, czy Jamala Crawforda (naturalnie nie mam tu na myśli pozycji na boisku). Facet poszedł za pierścionkiem olewając kolegów z Celtics, przechodząc do największych wrogów i przekreślił ich szansę na jeszcze jeden run i naprawdę dziwne by było gdyby nikt go za to nie krytykował ;] Ale ile można wałkować ten temat. Odszedł to odszedł i na zawsze przyczepił sobie łatkę zdrajcy Pominąłeś oczywiście fakt, że kilka miesięcy wcześniej Celtics prawie go przehandlowali za OJ Mayo. Celtics jako kandydat do mistrzostwa skończyli się w 2011 jak zostali w playoffs pokonani przez Heat - przynajmniej dla mnie. Zresztą niektóre osoby atakujące Allena skreśliły ich już w 2009 jak odpadli z Magic. Allen chciał zwyczajnie powalczyć o kolejne mistrzostwo, a szanse Celtics (jego trzeciego klubu) ocenił trzeźwo. Ogólnie nie ma co ciągnąć tego wątku, gdyż rzut Allena w g6 zamyka temat słuszności tej decyzji, a temat tzw. zdrady wyjaśniłem Tobie w pierwszym zdaniu. Zresztą kogo zdradził? z cala pewnością nie Celtics. ostaja sie Garnett i Pierce, którzy rok później zrobili to samo. A może zdradził Rondo, czy Bradleya? Jak już to można mieć pretensje do Piercea, że nie spędził całej kariery w Celtics, tylko ewakuował się na Brooklyn. W moich oczach najwięcej stracił właśnie Pierce - i nie ma co się tutaj powoływać na tą małą rudą dz#%kę o nazwisku Ainge. a propos centrów, których w offseason próbowali ściągnąć Heat. Chyba postawili na tego zdrowszego (o ironio losu) - czyli Odena, gdyż Rockets właśnie rezygnują z usług Cambego - niezły cwaniak, teraz za niegranie będą mu płaciły dwa kluby. . Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jendras Opublikowano 27 Października 2013 Udostępnij Opublikowano 27 Października 2013 Jak dla mnie to jest 80-kilowy gość w wadze ciężkiej, miłość do gry nic w jego sytuacji nie zmieni. NBA go przerasta i tyle, a przynajmniej ta grająca część NBA. trudno mi się odnieść, bo bardzo ogólnikowe to stwierdzenie. "miłość" może by sprawiła, że latem poszedłby na salę zamiast na imprezkę i nauczył się kończyć prawą ręką. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Chytruz Opublikowano 27 Października 2013 Udostępnij Opublikowano 27 Października 2013 trudno mi się odnieść, bo bardzo ogólnikowe to stwierdzenie. No za słaby k**** jest po prostu, jest Pudzianem w MMA. Były dawno temu pewne elementy, które mogły wskazywać, że gość "belongs", ale to już dawno zostało zweryfikowane. Beasley może poprawić słabszą rękę, Pudzian kondycję, ale to jest fine-tuning, który z outsidera nie zrobi nagle sensownego zawodnika. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jendras Opublikowano 27 Października 2013 Udostępnij Opublikowano 27 Października 2013 po co od razu tak dosłownie, "słabsza ręka" to tylko przykład. Beasley miał warunki i talent, ale tego nie rozwinął. nie chodzi o to, czy jest za słaby, czy nie, bo to oczywiste, tylko dlaczego. ergo - kwestia pasji. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
BiałaCzekolada Opublikowano 27 Października 2013 Udostępnij Opublikowano 27 Października 2013 W sumie nie wiem czego na siłę bronisz Chytruz? Zaangażowanie w treningi i stopniowe poprawianie swoich słabości - to cec***e najwybitniejszych, bo sam talent nie pozwala przekroczyć pewnego poziomu, o czym doskonale wiemy patrząc na karierę Vince Cartera i Rasheeda Wallace'a. Z Beasleyem jest chyba jeszcze większy kłopot, bo jemu najzwyczajniej w świecie granie w kosza nie sprawia tyle przyjemności i podejrzewam że wybrałby gładko 5 rzeczy, do których ciągnie go bardziej. Podobny casus był z Wiltem i Russellem. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
tomeczeg20 Opublikowano 27 Października 2013 Udostępnij Opublikowano 27 Października 2013 Zresztą kogo zdradził? z cala pewnością nie Celtics. ostaja sie Garnett i Pierce, którzy rok później zrobili to samo. A może zdradził Rondo, czy Bradleya? Jak już to można mieć pretensje do Piercea, że nie spędził całej kariery w Celtics, tylko ewakuował się na Brooklyn. W moich oczach najwięcej stracił właśnie Pierce - i nie ma co się tutaj powoływać na tą małą rudą dz#%kę o nazwisku Ainge. Tutaj się mylisz. Allen uciekł od kumpli jako wolny agent, jak już mówiłem, do największych wrogów z którymi przegrali finały konferencji miesiąc wcześniej i nie chodzi o sam fakt że uciekł tylko do kogo. To tak jakby Pippen lub Grant uciekli od Jordana do Pistons na przełomie lat 80 i 90, takiego czegoś się nie wybacza. A Garnett i Pierce mieli dwie opcje. Jedna była taka żeby zostać wytransferowanym na wypizdowo za paczke czipsów na sportową emeryturę albo zgodzić się na to co ryży zaproponował i mieć szansę na "beat the heat", wybór był oczywisty ;] Oczywiście masz rację, Allen podjął dla siebie najlepszą decyzję i g6 to potwierdza. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
zalias Opublikowano 28 Października 2013 Udostępnij Opublikowano 28 Października 2013 po 1 Allen mial na pienku z RR i jeszcze byl niezadowolony z roli. kiedy zlapal kontuzje posadzili go na lawe z obiecana gra w s5 jak wyzdrowieje. wyzdrowial i nadal wchodzil z lawy za Bradleyem i to mu sie tez nie podobalo. takze to nie jest tak, ze bylo kolorowo i nagle odszedl po 2 co do tego ze mogli byc wymienienie na wypizdowo to tez nie prawda, bo Garnett mial klauzule no-trade wiec jakby nie chcial to by nigdzie nie szedl i zostal w Bostonie pozdrawiam Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Alonzo Opublikowano 28 Października 2013 Autor Udostępnij Opublikowano 28 Października 2013 Horace Grant w 1995r. jako fa odszedł do Magic, by wspomóc młodego Shaqa i wspólnie udaremnili Jordanowi wielki come back pokonując ich w playoffs w drodze do Finału, zatem nie jest to najszczęśliwszy przykład :-) Pamiętam też, że po tamtym sezonie Bulls byli zmuszeni wystawić BJ Armstronga na liście expancion draft skąd trafił do Toronto, by Bulls mieli na nowy kontrakt Jordana 30mln$$$$$$$$$ - ogólnie to było kurestwo. To tak jakby dziś Wade zażądał maxa i Riles musiał sprzedać Haslema. Dwie inne ważne kwestie dotyczące Allena wyjaśnił Tobie Zalias :-) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
havlicek Opublikowano 28 Października 2013 Udostępnij Opublikowano 28 Października 2013 Allen is a traitor, period. Obraził się na wchodzenie z ławki za Bradleyem? AB szczególnie pod koniec egzystencji Judasa w Bostonie był znacznie lepszy od niego. (problemy z tymi kontuzjami Raya) W Bostonie stworzyli swoje własne ubuntu, naturalnym wrogiem stali się najlepsi talentem, ale też bucowaci (często podobnie jak Celtowie) gracze Miami. Allen miał kilka drużyn do wyboru, które contendują, jeżeli patrzymy z utylitarystycznego punktu widzenia wybrał właściwie, dostanie pierścionek i mam nadzieję, że to jego ostatni. Jednego nie rozumiem, zdradził ubuntu to zdradził, na c*** drążyć temat? (który jest mocno jałowy w chwili obecnej) A pisanie że tak po prawdzie to Allen jest spoko bo wybrał świetnie dla siebie w Miami przy jednoczesnym zarzucie, że ci źli to kg i pierce, bo oni uciekli. Oni zostali wymienieni! Dlaczego? Nie dlatego, że nie chcieli grać w Bostonie, nawet o 1szą rundę, tylko dlatego, że Ainge od dawna mówił, że jak trzeba będzie to ich pogoni. Danny nie ot tak pozwalał sobie na krytykę Reda, żeby potem nie wprowadzić w życie swojego planu. Aha co do waivenięcia nontrade przez Garnetta, chyba już zapomnieliście jakie było z tym wszystkim zamieszanie, Ainge dostał ofertę za Pierca, którą w przyjął, ale temat jeszcze nie wyszedł na światło dzienne. Danny wiedział, że w KG nie będzie grał w Bostonie bez Pierca, więc zaczął knuć jak tu dogadać się z Netsami. W międzyczasie Pierce, którego wymiana czekała już tylko na oficjalne potwierdzenie telefonicznie namawiał Garnetta, w stylu stary jak już mnie sprzedają do dawaj na Brooklyn, zrobimy pierścionek i dopiero skończysz karierę. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Chytruz Opublikowano 28 Października 2013 Udostępnij Opublikowano 28 Października 2013 po co od razu tak dosłownie, "słabsza ręka" to tylko przykład. Beasley miał warunki i talent, ale tego nie rozwinął. nie chodzi o to, czy jest za słaby, czy nie, bo to oczywiste, tylko dlaczego. ergo - kwestia pasji. Każdy, kto gra zawodowo w kosza, choćby w Izraelu, ma jakiś talent, pytanie na jak wysoki poziom ten talent się nadaje. Talent Beasleya został dawno temu źle oceniony i najwidoczniej to od początku nie był materiał na gracza. "Opinia publiczna" jednak w części (na szczęście coraz mniejszej z sezonu na sezon) wciąż trzyma się dogmatów z 2008 roku czyli Beasleya-diamentu i przyczyn aktualnego stanu rzeczy szuka w braku oszlifowania go. Może jednak to od początku nie był diament do oszlifowania, tylko gówno, z którego od 5 sezonów próbuje się ukręcić bat. Cousins czy McGee to też są "talenty", z których na razie prawie nic nie wynika, ale u nich widać jakiś element czy aspekt, dzięki któremu mogą stanowić jakąś siłę na parkiecie, a co takiego ma Beasley? Jakby go wstawić na PFa, to nieźle kozłuje i ma 3pt range, na SFa ma przyzwoity size i to chyba tyle. Wszystko oczywiście kosztem psucia ofensywy i defensywy. Marny ten talent. W sumie nie wiem czego na siłę bronisz Chytruz? Zaangażowanie w treningi i stopniowe poprawianie swoich słabości - to cec***e najwybitniejszych, bo sam talent nie pozwala przekroczyć pewnego poziomu, o czym doskonale wiemy patrząc na karierę Vince Cartera i Rasheeda Wallace'a. Stopniowo poprawiać swoje słabości i zyskać kilka minut do rekordu moze biegacz maratonów. Pan Janusz taksówkarz, choćby pokochał maratony nad życie, może najwyżej walczyć, żeby nie paść na zawał przed trzecim, potem piątym, potem dziesiątym kilometrem. Z Etiopczykami nigdy nie będzie rywalizował, bo to nie jego liga. Beasley to pan Janusz - big time scrub, cancer, dziura w obronie i kula u nogi w ataku. "Miłość do gry" może pomogłaby mu zostać użytecznym rezerwowym, ale to, że nie został tym, kim się spodziewano, to raczej kwestia masowej pomyłki w ewaluacji. Zdarza się. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
ignazz Opublikowano 28 Października 2013 Udostępnij Opublikowano 28 Października 2013 wypada się zgodzić...dodatkowo to co w NCAA u Beasa było jakimkolwiek argumentem w NBA zniknęło już jak nie przed pierwszym meczem to po nim!!!!.... i tak jak Chytry wspomniał zamiast faktu, ze tumany kurzu opadły pokazując MB golusieńkiego to nadal mieliśmy do czynienia ze zbiorową histerią na temat jego talentu. Takie jest w sumie NBA gdzie do profesjonalnej organizacji wchodzi równocześnie słowo" talent, Murzyn, talent, wysoki, talent, z rzutem za 3, talent, 2 pick, sky is the limit..... Są gracze których umiejętności z lat poprzednich (HS i NCAA) nie są do przetłumaczenia na język NBA. A tu na dokładkę doszła niedojrzałość gracza, który w dorosłym życiu w trybie podróży w NBA jeszcze bardziej się nie odnalazł.... w 2008 sam się poprzez jego nietypowość koszykarską zastanawiałem i pamiętam jak dziś moją sprzeczną OPINIĘ o nim..... gość będzie dużo lepszy od Rose'a albo dużo gorszy.... na pewno nie będzie o podobnym poziomie gry....to wiedziałem już wtedy i jako miłośnik gry podkoszowych (wolę wyższych niż niższych) mocno mu kibicowałem. (chwilkę) alertem był już pierwszy mecz który widziałem z NYK (przegrany) - nomen omen w NY w 2008 roku byłem 2 razy - gdzie na tle Matrixa gość wypadał bardzo blado a na tle Lee Zacha i QRicha także.... na siłę wszedł w mecz (Miami za bardzo nie miało jak rotować składem - Blount Cook -jedyni rezerwowi?) i w debiucie zrobił: PAMIĘTAJMY, ze sezon 2008/9 był zdecydowanie najlepszy!!!!! debiut 4/14 FG 1/5 z 3P. 0 asyst, 3 straty vs na tyle dobry zespół aby pokazać mu miejsce w szeregu... w graniu ze słabeuszami pokazywał się czasem z bardzo dobrej strony: np. KINGS vs Shelden, Hawes, Moore - 17/9 na 47% z Bobcats 25/4;Nets YiJingowi 19/6 na 44% Indiana troy Marphy 17/5 na 54% ale jak siadł na nim ktoś lepszy to nawet jak trafiał te swoje 45% to generował straty - np. Iggy i 76ers (4 straty), Batum (3) i 7/18FG - 38%, Anthony Parker (4) - 4/14 jak na radar go krył Stojakowic to był festiwal rzutowy bez opamiętania ( 4/13). Kenyon Martin? 9/2 i 22% Dopiero teraz jak się nachylić nad powyższymi statami widać, że gość łamał zagrywki i nie był częścią systemu ( wtedy pisano zapewne - rookie dajcie mu czas, wgryzie się w system) i to co wtedy myślano, że jest podłogą MB okazało się sufitem.... dodatkowo po pierwszy miesiącu ( niech mnie poprawią fani Heat) Beas spróbował sił z ławki ( mecz z Suns) i wykazał w 1 meczu problem brania go jako sixmana- robiąc pierwszy raz z ławki w 15 minut 0/5. Jak już sie do tego przystosował 9chyba to w sumie opornie zawsze mu szło) zagrał całkiem całkiem 24 ,19, 12 punktów na dobrym procencie i tu upatrywałbym jego dobrej roli w zespole..... niestety jako pick 2 miał inną ambicję i chciał być w rotacji wyżej już od zaraz....... przyszły mecze ze słabszymi ekipami: i wrócił z łąwki do 7-9 punktów na 30paru % (Okla, Bobs) w meczach o wysoką stawkę w świetle fleszy wyszło pierwsze szydło z worka: pierwszy taki mecz był z LALakers ( zaczęli sezon od 21:3 z Gasolem już ) i Beas się schował pierwszy raz! w 20 minut 1/2 z gry, 6 punktów i 4 straty.... talent? może ale jak to bardziej rozkminić to w najlepszym sezonie było tych wpadek więcej niż tyle aby napisać nierówny sezon .... miał przestrzeń - para Joel Anthony Haslem faulowała na potęgę na łąwce był tylko Maglore a z Marionem wtedy nie rywalizował bo Matrix grał na SF a Beas na PF. festiwal przeplatanki jestem mocny vs słaby /jestem słaby vs mocni trwał dalej Randolph/Wright z GSW przykryli na 5/2 i 27%FG z mocnym Cavs w dwumeczu podrząd znowu głowa w piasek: 9/5 na 36%.... i 8/5 na 20% łącznie 1 asysta i 4 straty Orlando z DH 8/3 na 44% Pistons 3/4 na 1/4 FG mecz ze słabymi Nets i YianLYanem znowu reperujemy 17/7 i 58% a w marcu na 17/4 na 73% Bonner na przeciw w S5 w Spurs - no problem - 15/12 (rekordowe) na 50% Kings 23/10 na 52% co dobre te łatane mecze w większości były przegranymi..... te wyżej plus np. z Lakers gdzie 1 zagrał żałośnie a raz dobrze (przyznam) takim naturalnym z resztą podsumowaniem meczy z tymi mocnymi drużynami jest fakt, ze miał więcej strat niż asyst.... mimo wszystko ciułał staty i jak ktoś patrzył w box scoring to widział materiał na 14/5 ale umykało to azesołowe zachowanie na parkiecie od zawsze....... w środku sezonu Matrix zaczął grać mega piach ale w klubie zachowano hierarchię i Beas nie przeskoczył go w rotacji bo juz się na nim poznano!!!! ( linia graniczna mecz z celtics 21 stycznia 2009 - kontuzja Matrixa?) Diawara do S5 a Beas liczący na awans 1/6 z ławki z Orlando, 1/4 z Hawks, z Wizz, - decyzja klubu słuszna bo wszystkie mecze wygrane mimo narzekań MB. po powrocie Matrixa do składu i S5 ( z Bulls) gdy Beas się nie zastanawiał nad słusznościa Diawary w S5 znowu eksplodował: najlepszy mecz IMO 21/7/3/1/2 (rekord bloków i 90% FG) Minny? Matrixa nie ma bo wytrejdowano go do Toronto No i kto wtedy do S5/ Pomyslmy.... Ja ja ja ja.... beas myśli o S5 i znowu 8/1 i 40%FG (wszedł do S5 JON) i 8/3 na 40% - w 5 kolejnych meczach z ławki nie przekracza 40% W jego przypadku cyfry kłamią... od początku i nawet w tym najlepszym okresie kariery (pierwszy sezon to nie jest najwyższa produkcja cyferek ale produktywność bo bił rekordy % FG, 3p% i małą ilość strat 1,5) wykazywał brak konsekwencji, myśląc o sobie na tym tracił i zabijał wyniki druzynowe, mając więcej strat niz podań reprezentował azespołowe nastawienie..... poszło równią pochyłą i było coraz gorzej z efektywnością nawet gdy wyprodukował w 3 sezonie 19/5,6/2,2 OSZUST pierwszej wody poprawiający staty ze słabeuszami.... cytując klasyka Pan Janusz z przekręconym taksometrem Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jendras Opublikowano 28 Października 2013 Udostępnij Opublikowano 28 Października 2013 Chytry Marny ten talent. Mylisz talent z umiejętnościami. Kwame Brown też miał talent. W drafcie wybiera się za potencjał, to co zawodnik potem z nim zrobi, to zawsze jest w jakimś stopniu loteria. Alonzo Horace Grant w 1995r. jako fa odszedł do Magic, by wspomóc młodego Shaqa i wspólnie udaremnili Jordanowi wielki come back pokonując ich w playoffs w drodze do Finału, zatem nie jest to najszczęśliwszy przykład :-) Kiedy Grant odchodził, Magic i Bulls nie łączyła żadna rywalizacja, a sam Horace był skłócony z Reinsdorfem. Pamiętam też, że po tamtym sezonie Bulls byli zmuszeni wystawić BJ Armstronga na liście expancion draft skąd trafił do Toronto, by Bulls mieli na nowy kontrakt Jordana 30mln$$$$$$$$$ - ogólnie to było kurestwo. To tak jakby dziś Wade zażądał maxa i Riles musiał sprzedać Haslema. do niczego nie byli zmuszeni. jakoś stać ich było na nowy kontrakt dla Longley'a, który wtedy był wolnym agentem. Armstrong był zbędny przy Harperze i Kerze. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Chytruz Opublikowano 28 Października 2013 Udostępnij Opublikowano 28 Października 2013 Chytry Mylisz talent z umiejętnościami. Mniemany talent Beasleya opierał się na tym, że grał bullyball, rozbijał się pod obręczą i rzucał wszystkimi jak szmacianymi lalkami. W NBA to jak widzimy nie działa ani trochę i nie za bardzo widzę jaki on ma talent na miarę ligi. Co z tego, że potrafi poruszać się z piłką jak na PFa, skoro nie umie penetrować ani podawać i co z tego, ze potrafi oddać rzut po koźle sprzed obrońcy, jeśli trafi ich 34%, zabijając ofensywę przy okazji. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Koelner Opublikowano 28 Października 2013 Udostępnij Opublikowano 28 Października 2013 jeśli uznamy, że talent to predyspozycje, zdolności to Beasley dla mnie talentu nie miał. jego warunki fizyczne oraz koordynacja przy umiejętnościach technicznych (jakie były takie były) dawały mu przewagę w szkolnej koszykówce. W NBA od początku się nie odnalazł ponieważ jest za słaby na czwórkę, za wolny na trójkę, za głupi na rolersa ,za słaby na gwiazdę. Maciej Lampe także był talentem na miarę NBA, takich zawodników było wiele. A Beasley nie jest pożyteczny, jest cancerem którego nie chcą żadne ekipy od beznadziejnych rok temu Suns. W Miami liczą na jakiś przebłysk ale Miami ogólnie próbuje coś wyciągnąć za śrubki "talenty"(Eddy Curry) ponieważ zapchane mają salary. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Alonzo Opublikowano 28 Października 2013 Autor Udostępnij Opublikowano 28 Października 2013 Moje zdanie odnośnie Beasleya jest ogólnie znane, więc chyba nie ma sensu żebym znów go bronił. Jednak jednym zdaniem - problem u Michaela leży w głowie - jeżeli uporządkuje sobie w niej pewne sprawy, to jego sytuacja może się zmienić . Odnośnie Ray Raya Właśnie teraz z dystansem dyskusja o jego decyzji ma sens. Spójrzmy na fakty - jego rzut z g6 rozwiązuje kwestie czysto koszykarskie. Natomiast tzw. zdrada - rozumiem punkt widzenia fanów Celtics, ale już opinie wszystkich innych na anty należy traktować jako czysto hejterskie. Teraz kwestia zdrady kolegów - nie można zdradzić kogoś, kto zrobił dokładnie to samo. I co z tego, że rok później, ale jednak. Poczytajcie sobie siebie jak tłumaczycie Garnetta i Piercea. Wymieńcie ich nazwiska na Allen, Brooklyn na Miami i wychodzi to samo. Garnett mógł zawetować ten trejd. To Pierce a nie Allen był Celtem z krwi i kości. Dla Allena to byl jeden z czterech klubów w którym grał. To Celtics jako pierwsi chcieli go sprzedać, to Celtics posadzili go na ławce a dali grac jakiemuś Bradleyowi , o którym już nikt z wyjątkiem fanów Bostonu nie pamięta, a podnieta nim była taka jak swojego czasu jego aktualnym kolegą klubowym Courtneyem Lee. Jendras Z Reinsdorfem to tam skłóceni byli wszyscy od Jaxa poczynając a na sprzątaczce kończąc. Oczywiście Horace mógł odejść do NY (Oakley) lub Indy (Davisy), ale czy to nie przypadkiem Orlando z Grantem pokonali Bulls ten jeden jedyny raz gdy Jordan przegrał w playoffs pomiędzy 6 kolejnymi mistrzostwami? z Armstrongiem też się z Tobą nie zgadzam. BJ miał po MJu i Kukociu najwyższy kontrakt w drużynie i dusigrosze z Chicago szybko z kalkulatorkiem przeliczyli, że to właśnie jego można się pozbyć. Nie mam też wątpliwości, że jak Jordan zaśpiewał sumkę, którą oczekiwał od Bulls w kolejnym sezonie, to powiedzieli mu o planach pozbycia się ponoć jego dobrego kumpla, co musiał zaakceptować. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi