Skocz do zawartości

Pacers 2004 award


BiałaCzekolada

Unlucky losers  

27 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Unlucky losers

    • Suns 93
      3
    • Knicks 94
      4
    • Blazers 00
      10
    • Kings 02
      24
    • Pacers 04
      3
    • Suns 07
      5
    • inni frajerzy
      5


Rekomendowane odpowiedzi

Czas trochę wyluzować przed czwartkiem.

 

Miałem całkiem długi i sprawny początek, ale tekst Firefox zjadł i nie zostawił resztek, więc odechciało mi się pisać od nowa. Ale nie odechciało mi się poznać waszej opinii.

 

Co jakiś czas mówi się że zespół X ma tytuł bo zespół Y się skontuzjował, a zespół Z ojebali sędziowie. Tak zwana * przy tytule.

 

Odpadają wszystkie mistrzowskie później lub wcześniej zespoły - czyli to że Bulls 90, Pistons 88 czy Pistons 05 nie zdobyli tytułu a byli bardzo blisko od pokonania późniejszego mistrza się nie liczy - bo to były mistrzowskie zespoły w ciągu 1 roku +/-. Jednym słowem szukam pechowców - bardzo dobre ekipy, które powinny wygrać, a obeszły się smakiem z różnych dziwnych powodów.

 

Blazers 00 - jeden z najbardziej niedocenianych collapse'ów w historii NBA. Blazers ogólnie mieli serię pod kontrolą - Sabas zrobił świetną robotę na Shaqu, może poza dwoma meczami, no ale co to było oddać dwa mecze MDE. Byli dobrze zbilansowanym zespołem weteranów, któremu zabrakło lidera i szczęścia (masa nietrafionych jumperków w 4q), żeby utrzymać +15 w g7 w Staples (gdzie wcześniej dwa razy wygrali). Scottie Pippen stracił szansę na zerwanie łatki sidekick 4ever i pechowo sobie ją bardziej przyszył. Nigdy się już później nie odbudowali a co było w ciągu 2-3 następnych lat, wszystkie policje stanowe w USA wiedzą.

 

Kings 02 - najbardziej fun2watch zespół ever? Dwóch z top5 passing big menów ever, Adelman na ławce, shooters, spacing, wszystko. Mieli HCA, ale nie mieli Roberta Horry'ego (wyszli by wtedy na 3-1 z meczem u siebie - który potem wygrali) i nie mieli sędziów po swojej stronie. Nie chcę już wrzucać tutaj linku do tego skandalicznego sędziowania, bo boję się że będzie to mój ostatni wpis jeśli to opublikuje - ponoc do dzisiaj ludzie znikają bez śladu w związku z tą sprawą

 

Pacers 04-05 - mieszanka totalnej głupoty, pecha, testosteronu Artesta i bicepsa BigBena spowodowała, że Pacers z młodego (+Reggie), szerokiego i świetnie zbudowanego zespołu z zajebistym trenerem, elitarną defensywą i playoff built stali się nikim. Pamiętam, że Pacers mieli być dynastią na lata, a tytuł mogli już mieć w 2005 (w 04 też byli super-blisko). To trochę tak jakby obecni PAcers wdarli się w bójkę na cześć flagranta Birdmana i pół składu wyleciało im na kolejny sezon. Potem jeszcze powinien połamać się Hibbert, a George przesadzić z siłownią. Tylko, że JO i Artest wtedy to nawet coś więcej niż Hibbert i PaulG.

 

Suns 05-07 - fatalny pech Nasha i jego pleców. JJ w 05, Amare w 06 i 'wykluczenie' w serii ze Spurs 07, które przyznaję po latach - wypaczyło wynik i pozwoliło mi odetchnąć. Nash stracił szansę na zostawienie takiego śladu w historii ligi z jednym, dwoma tytułami i swoją bogatą karierą, że połączyć to ze stylem gry który prezentował (miał milion fundamentalnych wręcz fanatyków) to byłoby go teraz cięzej obalić niż Hakeema.

 

Bux 86-87 - Kosmiczna defensywa na obwodzie (Moncrief-Pressey!) + one of most underrated 80s Terry Cummings, Moncrief był wtedy ile? top 5 ligi? Byli blisko od sztachnięca Celtics, ale później połamał się Sidney, który nigdy już nie wrócił.

 

Suns 93-95 - Oj co to był za zespół. Ofensywnie tam było wszystko. Barkley był wtedy drugim największym potworem w ataku innym niż Jordan. KJ early 90s to coś zupełnie innego niż Rose czy Westbrook - nie da się porównać tego jak atakował obręcz i jak dymał wszystkich 1on1 z niczym innym na jego pozycji - gość wyprzedzał dwie epoki ze swoją grą i swaggerem. Wsadzał nad połową ligi i grał z zasadą 'nie ważne czy nazywasz się Hakeem czy John to i tak dostaniesz swój osobny plakat'. Byli prawdopodbnie o jedną głupią decyzję Jordana w g6 93 więcej od mistrzostwa. Potem dwa razy przegrali g7 z b2b Rockets ( w 94 wygrywali 2-0 i jechali na dwa mecze do siebie, a w 95 wygrywali 3-1, a w g7 był Mario Elie shot. - niebywałe)

 

Knicks 93-94 - Ewing był niemałą pizdeczką, ale mimo wszystko byli o Charlesa Smitha o wymuszenie g7 w MSG w 93, a w 94 ich killerem był John Starks - najpierw dał sobie zablokować potencjalego game-winnera, a potem miał 2-349 performance w g7. Knicks na początku lat 90 w ogóle byli zawsze o malutki krok od wygranych i zawsze dawali dupy - to w końcu Ewing spudłował ten easy layup z Pacers, który trafiłby pewnie 99/100 w innych warunkach.

 

honorable mention: Rox 09

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nix 93/94, jak dla mnie chyba najbardziej complete z całej stawki

za nimi chyba suns 07 - po Spurs mieliby po drodze jazz [smiech na sali ] i cavs [raczej spokojnie do pchniecia]

i gdzieś w tej okolicy pacers 04-05 [czy dobrze kojarze ze w 04 jermain byl kontuzjowany w ECF ? zreszta kiedy on nie byl kontuzjowany ] choć też chyba trochę za mały firepower w ataku

 

blazers 00 zayebisty roster, jasna sprawa, ale debil na ławce, trudno wygrać gdy brak lidera i na parkiecie i na ławce

suns 93-95, słaba obrona podkoszowa, choc, jak ktos mi kiedys wypomnial, prawie pchneli rockets 95, więc może powinni być nad blazers

 

w 2002 NBA nie oglądałem więc się nie wypowiem nt kings

 

w sumie nie czarujmy się, to wszystko zayebiste teamy były

 

po fakcie można dopasowywać teorię czemu wygrali albo przegrali i udowadniać jak to musiało się stać to co się stało, a prawda jest taka że parę gwizdków w tą czy tamtą, parę celnych czy niecelnych FTs i by dzisiaj all time rankings inaczej wyglądały

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrzucasz trudny temat zwłaszcza że pamięc ludzka już nie ta.

Zasadniczo tak na pierwszy rzut oka w głąb mojej pamięci to wywaliłbym Knicksów ( moim zdaniem oni po prostu byli ekipą wyrobników i niezależnie od warunków tego tytułu by się nie dochrapali) a wstawiłbym Orlando które było o 1 celny rzut osobisty w g1. Ekipa była niewiarygodna. Młody Shaq wyglądający jak Admirał - to była taka kombinacja szybkości i techniki że nie było na niego obrońcy. Do tego doszedł im H.Grant ze swoimi okularami i mistrzowskimi pierścieniami. Młody Afernee który ze swoim wzrostem i umiejętności właściwie wydawał się idealny. Mieli przewagę nad Rakietami w finale praktycznie pod każdym względem, rozegrania, ławki - wszystkiego a psychicznie się posypali a potem to już było jak było. Pamiętam tamtą serię z Bykami i Jordan mimo przerwy nie wyglądał zardzewiale ale Shaq w kombinacji z Grantem to było coś na co Byki nie miały żadnej odpowiedzi. Gdyby wtedy Magic wygrali finał to ..... ech pewnie dziś kto inny byłby Goatem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę zapomniałem o Magic mid 90s, chociaż z drugiej strony nie zgadzam się, że byli lepsi w Finale - podejmowali dużo gorsze decyzje na boisku/ławce (nie wykorzystali Penny'ego, źle bronili Hakeema) plus byli mentalnie nieprzygotowani - zresztą nawet Shaq w ostatniej książce napisał, że byli happy to be here i przerosło ich ego. Chociaż faktycznie 0/4 FT Nicka to było WTF. Magic są pechowcami bardziej przez to, że dali dupy z Shaqiem w off-season i że połamał im się najpierw Grant w 96, a potem Penny.

 

Zresztą nawet wygrany g1 wcale nie oddalałby ich wiele od tego, że dostali sweepa. Może byłoby po prostu dłużej.

 

Knicks za to byli o trzy dziwne momenty od jednego/dwóch tytułów. Te 100 bloków na Smithie w g6 to jak dla mnie chyba najdziwniejsza akcja NBA ever.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale ja właśnie o tym że oni w finale się posypali bo przecież w g1 nie wyglądali jak frajerzy z meczów g2-g4 ale zobacz jak oni wtedy pograli z Bykami( pamiętam to mgliście więc musze sobie gdzieś to odświeżyć w wakacje ale wtedy Magic z Shaqiem wyglądali tak że zastanawiano się czy Jordan dobrze zrobił wracając bo Orlando i tak nie przeskoczą)

 

P.S. Chodziło mi o to że oni na papierze mieli o wiele lepszy skład niż Rakiety a nie że w finale grali lepiej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pacers'98

To był przygotowany i w sumie kompletny zespół z dwoma liderami, świetnym HC, długa ławka, wyśmienitymi rolsami po obu stronach parkietu

osobiscie serie ECF Bulls-Pacers uwazam za najlepsza ever i do dzis odpalam sobie pojedyncze mecze

w sumie jedyny zespół, który miał szanse zdjąć sztandar z united Center...

 

ale zdarzył sie MJ, a potem juz niestety starsi o dwa lata miller z Rosem nie byli w stanie postawić sie Shaqowi i jego LA...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

na mistrza były tak na prawdę GOTOWE dwie ekipy...NYK z Ewingiem i Suns z Barkleyem..

 

reszta po prostu mentalnie (nawet jeżeli była lepsza od ekipy która sięgnęła później po tytuł) była niegotowa .....

prawdziwy Mistrz to taka ekipa która statystycznie jest do wykazania nawet że w serii była gorsza ale mimo wszystko tytuł (i pucharek na półce) zdobyła bo włąśnie Ellie Horry Fisher lub takie tam.....

 

reszta to miłe wspomnienia i gdybanie co by było gdyby ale nawet not even close...

 

a odnosząc się do tematu bezpośrednio to znajdując bezpośrednie przyczyny w kontuzji w braku tytułu to oczywiście Lakers 2004

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do tych Pacers 2004 to akurat mam wątpliwości czy byliby w stanie pchnąć Lakers w finałach. Artest im rozjebał zajebisty team, w 2005 na pewno byliby w gronie faworytów, ale kto wie co tam by mogło się stać rok później, równie dobrze mogli zatrzymać się na Heat, których jeszcze w 2004 nie było, a w 2005 już tak.

 

Suns 05 to pech, że JJ złamał sobie głowę, ale jak dla mnie to oni wtedy i tak mieliby marne szanse na mistrza nawet bez tej kontuzji. Co innego 07, dla mnie to jest praktycznie kwestia wygraj G5 u siebie i masz pierścionek, bo dalej rywale słabi. Gigantyczny pech, przy okazji też głupota Amare, wtedy zakazy wchodzenia na parkiet przy altercations to była relatywna nowość, teraz już wszyscy wiedzą, żeby nie ruszać dupy z ławki, szkoda tylko że Suns posłużyli za przykład do podręczników.

 

W 06 grali cały sezon bez Amare, więc trudno tu mówić o jakimś wielkim pechu come PO time, zrobili dobrego runa z tego co mieli i tyle. Wątpię, żeby w ewentualnych finałach Diaw, Marion i Tim Thomas mieli wiele do powiedzenia przeciwko Shaqowi i wjazdom D-Whistle.

 

Jak jesteśmy przy Heat to w 05 mieli już bardzo mocny team (choć przez tytuł w 06 nie spełnia kryteriów tematu) i jeśli dobrze pamiętam prowadzili w ECF z Pistons 3-2 kiedy złamał się Wade. Jakoś zapomniany przez historię ten zespół.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no, w sumie po napisaniu tego myślałem sobie pod prysznicem o Oli Szwed i o tym, że Pacers 2004 mieli trochę mały firepower, coś ala grizzlies/pacers 2013

 

btw pistons 2004 i 2005 to trochę farta, ja wiem że takie coś by można dopowiedzieć do wielu drużyn ale

2004:

kontuzje kolejno: kidda, o'neala, malone'a

2005 - dWade

 

wszystko w PO

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dh12, jakbyś dał w ankiecie "najbardziej wyc***any przez Sterna team" to Kings 2002 bezapelacyjnie. Unlucky losers to oczywiście kings oraz suns z nashem oraz barkleyem. Magic dostali sweepa to niech spierdalają, w 96 mieli bardziej pecha przez kontuzje a póżniej shaq poleciał jeść burrito w LA. Knicks byli gorsi od rockets więc ameno. Dodałbym Pacers z Millerem oraz Cavs z Jamesem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dh12, jakbyś dał w ankiecie "najbardziej wyc***any przez Sterna team" to Kings 2002 bezapelacyjnie. Unlucky losers to oczywiście kings oraz suns z nashem oraz barkleyem. Magic dostali sweepa to niech spierdalają, w 96 mieli bardziej pecha przez kontuzje a póżniej shaq poleciał jeść burrito w LA. Knicks byli gorsi od rockets więc ameno. Dodałbym Pacers z Millerem oraz Cavs z Jamesem.

Pacers mieli fajnie ułożony zespół, ale w sumie ciężko w ich przypadku mówić o wielkim pechu jaki ich spotkał przez te wszystkie lata. Raczej byłbym skłonny stwierdzić, że mieli sporo szczęścia przy tych wszystkich game winnerach Millera, 8 pts in 9 sec, nieprawdopodbnym rzucie Smitsa czy pudle Ewinga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli to ma być Pacers Award to już Pacers 1998.

Epicko - tragiczne playoffs najpierw 4:3 z Knicks a później 3:4 z najlepszymi Bulls (Kukoc i game 7).

Chyba najbardziej wymagający przeciwnik MJ'a

 

Poza tym troszkę niżej stawiam Suns Barkleya (jak 3 razy z rzędu można to przegrać) Sonics Kempa i Paytona, era pre Jail Blazers, Kings 2002, Suns Nasha, Dallas 2006,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim widzę tu te wszystkie ekipy które rozbiły się o Jordana i Bulls. Suns 93 Barkleya, KJ, Majerle - te ich 3 dogrywki na wyjeździe w G3 albo G6 i przegrana jednym punktem, Sonics 96 Paytona, Kempa i Schrempfa, Jazz 97,98 Malonea, Stocktona i Hornaceka, a także Trail Blazers 92 i 90 (vs.Pistons) Drexlera, Portera i Kerseya. Poza tym oczywiście Knicks 94 - dwa ostatnie mecze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.