Skocz do zawartości

Ciekawostki...


danp

Rekomendowane odpowiedzi

Czyli 2002 rok? Bardzo dziwny wybór. Jest tutaj jeszcze jakiś fan Lakers, który twierdzi, że Kobe miał przełom w 2002? To już prędzej 2001 (z all-stara stał się superstarem) i 2009 (pierwszy tytuł bez Shaqa) pasują bardziej niż ten rok. A 2006 to jak dla mnie najtrafniejszy wybór z wielu różnych powodów.

 

Magic liderowanie wcześniej dzielił z Kareemem, 1987 to pierwsze MVP i pierwszy tytuł jako zdecydowany lider teamu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i co w związku z tym?

 

Widzę, że nie do końca zajarzyłeś. Mi nie chodziło o to, że ci gracze zdobyli pierwszy tytuł w wieku 28 lat (nigdzie tak nie napisałem). Chodzi mi po prostu o pewien przełom w ich karierach.

 

Magic - w wieku 28 lat zdobył swój kolejny tytuł ale pierwszy raz jako wyraźny lider zespołu. Poza tym zdobył wtedy pierwszy raz MVP.

 

Bird - jak wyżej, też pierwszy raz MVP i pierwszy ltytuł jako wyraźny lider zespołu (wcześniej też niby był liderem ale np. Maxwell był MVP finałów).

 

Kobe - każdy rozgarnięty fan Lakers uważa, że to rok 2006 był przełomowy dla jego kariery (pierwszy awans do PO bez Shaqa, 35ppg itp)

 

Tak w ogóle to zapomniałem o Garnnecie:

2004 - MVP, pierwszy raz przeszedł pierwszą rundę, chyba najlepszy jego sezon w karierze

 

BTW: macie rację, w przypadku muzyków to jest klub 27. Jednak fakt jest taki, że zmarli oni w 28 roku życia więc to jest wyłącznie kwestia nazewnictwa (jakby się nazywał klub 28 to nie byłby to błąd).

 

 

Czemu z dupy? Bird, Magic, Jordan, Kobe, Shaq, LeBron, Garnett to 7 spośród 9 najlepszych graczy ostatnich 30 lat i każdy z nich miał przełomowy sezon dokładnie w wieku 28 lat. Teoria jest więc jak najbardziej prawdziwa - superstarzy mają z reguły w tym wieku przełom w karierze (Durant -> 2016 ;)). Oczywiście ta teoria to tylko i aż ciekawostka, nic poza tym.

Timmie tez jest tego bliski bo IMO 2003 rok był jego najlepszym rokiem (?) więc może i tym przełomowym ( ale na sporo mniejszą skalę niz pozostali Panowie) a jako kwietniowy '76 miał 27 ukończone....

choc tu ciężko ocenić......przełom od prime'u bo potem przyszły kontuzje....

 

w miarę poukładana teoria...

 

wracajac do LBJ grał inaczej w tym roku...

dojrzalej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tony Pareker dalej walczy ....

 

teraz w sądzie przez swoich prawników

 

This wasn’t the kind of bottle service NBA star Tony Parker had in mind. The San Antonio Spurs guard (pictured) — injured in the Chris Brown-Drake melee at a SoHo nightclub — filed a $20 million lawsuit against its owners yesterday, saying they should have known better than to let the Rihanna love rivals in at the same time. In papers filed in Manhattan Supreme Court, Parker holds W.i.P.’s owners responsible for the “corneal laceration of the left eye and other injuries” he suffered in the bottle-throwing brawl at the now-shuttered Vandam Street club. New York Post

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mam takie pytanie do trade maniaków i znawców tematu - czy można powiedzieć, że GM na zachodzie są mądrzejsi od tych na wschodzie? ciekawi mnie, gdzie od zawsze robią mądre decyzje. oczywiście znam przypadek Kahna i jego głupot, ale też i ruchy Utah w sprawie Williamsa, czyli szybkie pozbycie się kapryśnej gwiazdki i otrzymanie w zamian ciekawego pakietu od Nets z Favorsem na czele lub zakończenie Melodramy przed końcem deadline przez Denver i otrzymanie fajnych grajków w zamian. jak to wygląda na tle all-time?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mam takie pytanie do trade maniaków i znawców tematu - czy można powiedzieć, że GM na zachodzie są mądrzejsi od tych na wschodzie? ciekawi mnie, gdzie od zawsze robią mądre decyzje. oczywiście znam przypadek Kahna i jego głupot, ale też i ruchy Utah w sprawie Williamsa, czyli szybkie pozbycie się kapryśnej gwiazdki i otrzymanie w zamian ciekawego pakietu od Nets z Favorsem na czele lub zakończenie Melodramy przed końcem deadline przez Denver i otrzymanie fajnych grajków w zamian. jak to wygląda na tle all-time?

Nie jestem fanem dzielenia ligi na Wschód - Zachód, ale coś w tym jest. Być może wiąże się to z faktem, że Zachód od dobrych kilkunastu lat jest najzwyklej w świecie (przynajmniej na papierze) mocniejszy. A skoro jakaś ekipa jest mocna to co najwyżej przebudowywuje się ją w niewielkim stopniu, dokopuje kilku grajków, jakiś tradzik; a jak ekipa słaba, gra się nie klei, wtedy GM-owie idą na całość i robą gruntowny rebuilding, a za odejście swoich gwiazd bardzo rzadko dostaje się równowartość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mam takie pytanie do trade maniaków i znawców tematu - czy można powiedzieć, że GM na zachodzie są mądrzejsi od tych na wschodzie? ciekawi mnie, gdzie od zawsze robią mądre decyzje. oczywiście znam przypadek Kahna i jego głupot, ale też i ruchy Utah w sprawie Williamsa, czyli szybkie pozbycie się kapryśnej gwiazdki i otrzymanie w zamian ciekawego pakietu od Nets z Favorsem na czele lub zakończenie Melodramy przed końcem deadline przez Denver i otrzymanie fajnych grajków w zamian. jak to wygląda na tle all-time?

Ciężko mówi gdzie są mądrzejsi GMowie, ale to pośrednio decyduje o tym która konferencja jest mocniejsza. A to co się dzieje od początku wieku na tle all time jest aberracją - bo to wschód był zawsze silniejszy :)

 

Ale wydaje mi się, że w ciągu kilku lat to się wyrówna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wschód był zawsze silniejszy? Przecież zachód jest silniejszy od dawna, właściwie to od początku lat 90-tych. 6 tytułów Bulls trochę zaciemnia obraz ale jak MJ zrobił sobie przerwę to przecież na zachodzie było z 5 contenderów a na wschodzie liczyli się tylko Knicks (rok później doszli jeszcze Magic). Potem było podobnie - na wschodzie tylko Bulls + Knicks (potem też Pacers) a na zachodzie Lakers, Jazz, Sonics, Rockets, Spurs.

 

Przełom wieków to już całkowita dominacja zachodniego wybrzeża. Nawet pamiętam, że niektórzy chcieli sztucznie zlikwidować tą dominację (np. pomysł by w PO 16 najlepszych zespołów bez podziału na konferencję). Na szczęście tego nie zrobiono a sytuacja powoli się sama unormalizowała, głównie dzięki draftowi w 2003 roku i świetnym ruchom Dumarsa i Ainge'a na rynku transferowym i FA. Teraz nadal zachód jest lepszy ale jego przewaga jest optymalna (np. w mistrzostwach jest tylko 5-4 dla west conference w ostatnich 9 sezonach, z czego 2 razy ekipy zachodnie wygrały po game 7).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak MJ zrobił sobie przerwę to przecież na zachodzie było z 5 contenderów a na wschodzie liczyli się tylko Knicks (rok później doszli jeszcze Magic).

Dałbyś radę wymienić tych 5 contenderów? No i z tym liczeniem się tylko Knicks, to warto przypomnieć, że w drodze do finału mieli 2 bardzo ciężkie 7-meczowe serie z Bulls i Pacers. Generalnie w latach 90-tych zachód na pewno lepszy nie był.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od czasu wprowadzenia 6 dywizji (niech mi ktoś wytłumaczy po co to w ogóle zrobiono?) bezpośrednie pojedynki wyglądają następująco (nie obejmuje ostatniego sezonu):

Eastern Conference Regular Season Record During Six Division Era

 

[TABLE]

[TR]

[TD]

Season

[/TD]

[TD=width: 75]

Won

[/TD]

[TD=width: 75]

Lost

[/TD]

[TD=width: 95]

Percentage

[/TD]

[/TR]

[TR]

[TD]

2010-2011

[/TD]

[TD]

579

[/TD]

[TD]

651

[/TD]

[TD]

.471

[/TD]

[/TR]

[TR]

[TD]

2009-2010

[/TD]

[TD]

594

[/TD]

[TD]

636

[/TD]

[TD]

.483

[/TD]

[/TR]

[TR]

[TD]

2008-2009

[/TD]

[TD]

621

[/TD]

[TD]

609

[/TD]

[TD]

.505

[/TD]

[/TR]

[TR]

[TD]

2007-2008

[/TD]

[TD]

582

[/TD]

[TD]

648

[/TD]

[TD]

.473

[/TD]

[/TR]

[TR]

[TD]

2006-2007

[/TD]

[TD]

583

[/TD]

[TD]

647

[/TD]

[TD]

.474

[/TD]

[/TR]

[TR]

[TD]

2005-2006

[/TD]

[TD]

587

[/TD]

[TD]

642

[/TD]

[TD]

.478

[/TD]

[/TR]

[TR]

[TD]

2004-2005

[/TD]

[TD]

584

[/TD]

[TD]

646

[/TD]

[TD]

.475

[/TD]

[/TR]

[/TABLE]

 

Tylko w 08-09 wschód był lepszy w bezpośrednich meczach. Ma ktoś podobne zestawienie dla lat 90-tych?

 

W mistrzostwach w tym okresie co powyżej jest 5-2 dla zachodu, w latach 90-tych oczywiście przewaga wschodu pod względem mistrzostw, ale tylko i wyłącznie za sprawą Bulls.

 

Edit: In 2003-2004, when the NBA was last configured in an imbalanced four-division, two-conference alignment (the East had an extra team), the Eastern Conference had a regular season record of 559 wins and 671 losses, or a .454 winning percentage.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dałbyś radę wymienić tych 5 contenderów? No i z tym liczeniem się tylko Knicks, to warto przypomnieć, że w drodze do finału mieli 2 bardzo ciężkie 7-meczowe serie z Bulls i Pacers. Generalnie w latach 90-tych zachód na pewno lepszy nie był.

1994:

- Suns (największy faworyt, tym razem ze zdrowym Cebbalosem)

- Sonics (najlepszy wynik po RS w lidze, rok wcześniej blisko finału)

- Rockets (mieli Hakeema, no i rok wcześniej blisko WCF)

- Jazz (Malone i Stock w prime)

 

1995:

jak wyżej + Spurs po dojściu Avery'ego i Elliota i zrobieniu 62 wins

 

Jak dla mnie to ani Pacers ani Bulls bez Jordana nie byli specjalnym faworytem, choć trochę Knicks postraszyli. Raczej mieli status Cavs 2008, któryz postraszyli Celtics ale na tytuł szans większych nie mieli.

 

 

Ciężko dotrzeć do podobnych danych jak Boowka jeżeli chodzi o lata 90-te bo to byłoby pewnie najbardziej obiektywne. Ale możemy np. porównać sobie ile w każdym roku było drużyn mających co najmniej 55 zwycięstw.

 

1990: 4-2 dla zachodu (+ Suns mieli 54)

1991: 4-2 dla zachodu (+ Jazz mieli 54)

1992: 3-2 dla zachodu

1993: 3-2 dla zachodu

1994: 4-3 dla zachodu

1995: 4-2 dla zachodu

1996: 3-2 dla zachodu

1997: 4-4

1998: 5-3 dla zachodu

 

W sumie 34-22 dla zachodu.

 

W All-NBA First i Second Team w latach 1990-98 było 54 graczy z zachodu i 36 z wschodu, to też jest dość wymowne. No i w Dream Teams zarówno w 1992 jak i 1996 było 8-4 dla zachodu. ;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

IMO ostatnio zachód był mocniejszy i głębszy a i więcej ekip walczyło o PO's

 

Stety/niestety sytuacje dla wschodu częściowo poprawiało więcej gwiazd przechodzących trejdami kierunkiem zachód na wschód niż odwrotnie...

 

kluczowe dla tytułów:

 

Shaq Lakers-Miami *epizod późniejszy z Suns już mniej istotny

KG Minny-Boston

Allen SSS-Boston

 

oraz

 

Melo Denver-NY

Amare Suns-NY

D-Will Jazz-NJ

 

to ostatnie większe gwiazdorskie głośne ruchy i kierunku w drugą stronę IMO było mniej. Dodatkowo takie szybkie ruchy z gwiazdami pokazują że może i gwiazdy lubią big markets i kluby z tradycjami ( wschód to NY i Boston) ale IMO długotrwała budowa mocnych klubów jest domeną raczej zachodu!

 

Powyższą tezę o GM można podeprzeć draftami a raczej jak je wykorzystywano.

Słabszy wschód miał więcej wysokich numerów w drafcie ale zachód za to miał więcej "szczęścia" w drafcie a raczej w ich wykorzystywaniu bo co najmniej dwa drafty 2005 i 2006 mimo gorszych numerów były lepiej trafione :

 

 

zachodnie drafty:

 

2009

dominacja bo cały top 7 na zachód w tym Griffin, Harden, Ricki, Tyreke

2007

trochę pech z Odenem ale nadal zachodni i tak #1 #2 Durant #4, #5* handel #7

2006

wschód #1 Bargniani #3 ( Adam bust) #4* #5 (Shelden bust) i lepiej wykorzystane zachodnie #2*, #6-#10 LM i Roy ,Gay

2005

lepiej zaplanowany bo zachodnie niższe numery okazały się lepsze #3 Deron i #4 CP3 oraz #5, #6, #9, #10 (AB!) vs wschodnie #1 Bogut i #2 Marv #7 #8

2002

mocno zachodni, a bustowy wschód#1 Ming #3-5, #7*#8*, #9 Amare vs #2 (bust losowy - wypadek Jaya) #6 (bust)

2001

mimo dużo gorszych numerków lepiej zachód wykorzystał

#3 Gasol, #5 Rich #6 Batier vs #1 Bust Kwame #2 #4 Curry (?), #8 bust, #9 bust #10 JJ

 

 

 

wschodnie:

2011

#1 Irving a potem #4-9 a zachód tylko #2 i #3

2010

#1 Wall , #2 #3 #7 # 10 vs #4-#6

2008

#1 Rose #2 Bease, #6, #7-11 vs #3-#5

2004

bardzo wschodni

#1 DH, #2*, #3, #6,#7*, #8-#10 vs #4* i #5*

2003

wschodni i do tego mocny draft

#1 LBJ #2 bust #4 Bosh i #5 Wade i #7-10 vs #3 Melo #6

 

oczywiście z # 1 byli tacy no brainer LBJ DH czy Rose mocno wzmacniający wschód i o to chodzi w drafcie aby wyrównywać ale oceniając pracę GM wskazałbym na tych z zachodu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Originally published in SLAM 159

 

by Russ Bengtson | @russbengtson

 

In 1985, before Ron Harper’s senior season at Miami University of Ohio, the Dayton native wrote DEFENSE on one shoe and DUNK on the other because, as he explained to Sports Illustrated, “those are the things I do best.” Apparently so, as he did them both well enough—he averaged 24.4 points, 11.7 boards and over 2 blocks and 3 steals a game that season—to play himself into the ’86 Draft Lottery, where he went eighth overall to his hometown Cavaliers.

 

At the time, Harper was a 6-6 high-flyer who could create his own breaks by playing the passing lanes. Nike noticed, signing him up straight out of college and making him one of the faces of their new Flight campaign. That first season, he finished runner-up to Chuck Person for Rookie of the Year, and joined teammates Brad Daugherty and John “Hot Rod” Williams on the All-Rookie First-Team.

 

It didn’t last. Traded to the Clippers in ’89, Harper promptly blew out his knee and wouldn’t be the same player again. But while the DUNK part faded, DEFENSE came to the fore. When his deal with the Clips ran out, Harp signed with the then-Michael-Jordan-less Chicago Bulls, and through will and work, transformed himself into an indispensable player for Phil Jackson. (Phil loved big guards? No, he loved Ron Harper.)

 

After Chicago, Harp followed Jackson to Los Angeles, where he just kept winning titles. And along the way he influenced a young guard by the name of Kobe to start diversifying his game while he still had it all. “Oh, absolutely,” Bryant responds when asked whether Harper was a role model. “He made the most of what he had.”

 

SLAM: Growing up in Ohio, your high school numbers were crazy, but you didn’t really get recruited.

 

Ron Harper: See, the problem was I really didn’t play until my last two years of high school. I was kind of sheltered. But that’s OK, because it turned out good. One day I came home and told my mom, Mom, I really want to go to Arizona State. My momma said, “No. Miami of Ohio’s about 45 miles from the house.” And I said, Fine.

 

SLAM: And then the Cavs drafted you. Was that a dream come true?

 

RH: Well, sure. I can recall my third year of college, I call home, I tell my mom, I think I may go hardship. My mom says, “Hardship? Hardship, hell! You’re goin’ to school.” I said, But mom, we’re poor! She said, “No, we’re not. I work extremely hard. You’re not goin’ pro, you’re goin’ back to school.” So I stayed at school, and every team said, “If you come to New York [for the Draft], we’re going to take you.” I said, I’m gonna stay home, be around my mom. So I stayed home with her, and we get picked to the Cleveland Cavaliers around 4 in the afternoon—and I had a summer league game at 7 p.m. We played in front of a full house. They was like, “Man, you got picked in the NBA today!” I was like, Man, I don’t care. I’m gonna play.

 

SLAM: And when you joined the Cavs, you were joining guys who had the same background as you. You had so many rookies on that team—between you and Brad Daugherty and Mark Price, who you got in a Draft-day trade. Could you tell right away that he could do something?

 

RH: When I got Mark Price my first year, we had a guy named John Bagley, and John could damn hoop. But Mark was in that gym every day. When he got his chance, he just took over. I can recall a game, we played Detroit up in the Palace, he ate Isiah [Thomas’] [swearing is not permitted at Clublakers. You must edit this post prior to submitting.] up. Isiah was maaaaad! He almost tried to fight him. I told him, don’t get mad ’cause he’s lightin’ your [swearing is not permitted at Clublakers. You must edit this post prior to submitting.] up—Mark can play.

 

SLAM: The All-Rookie First-Team that year included you, Brad and Hot Rod Williams—plus Mark was coming on. Were you surprised that team didn’t stick together longer?

 

RH: Yes, that’s for sure. I always tell folks, we got beat by MJ on one bad shot, and next year they traded me.

 

SLAM: What do you think happened?

 

RH: Wayne [Embry, Cleveland’s then-GM] had his ideals, and I had mine. I was a young kid who came to play every night. You could see all my stats—I was in the top five in scoring, I was in the top-five rebounding guards, I was top-three in steals, I played more minutes than any first-year guy. Wayne said, “You need to go home and go to bed more.” I said, Well, if my stats show my being the same basketball player, what’s wrong?

 

SLAM: I think something people might not remember from those days is that you were in that Jordan mold.

 

RH: When I played against MJ, he always gave me my respect and I always gave him his. But he had the ultimate green light. I always had guys on my teams who were great, too. I had a Brad Daugherty, a Mark Price. I played with Hot Rod. So it’s not like I could shoot as much as him. I’m not saying if I did shoot as much as him what would have happened. I always told my teammates, MJ gonna score 32-35, and I’ll be within 10 points. So I need one of you guys to outscore his teammates.

 

SLAM: Things had changed a whole lot by the time you signed with the Bulls in ’94. You weren’t really the same player at all.

 

RH: The thing was, I was still able to be a smart guy who knew how to be a part of a team. My first year in Chicago, I had a hard time there. After my first year, me and Phil sat down, and he said, “How can you be a part of this basketball team?” I said, Well, I’ve got MJ here, I’ve got Scottie here, I’ve got Kukoc here. I’m not gonna get but five shots. If you trust me, I can play point guard. I can play defense. I can get us in all our plays. And you know what Phil said to me? He said, “If you had come in here and said to me you needed 10-12 shots and you needed to do all of this, I would have traded you.” I said, Naaaaah, I’m not goin’ nowhere. [swearing is not permitted at Clublakers. You must edit this post prior to submitting.], this team’s gonna be good!

 

SLAM: But you didn’t know that when you signed there, right? Mike was off playing baseball…

 

RH: I did know MJ was gonna return—MJ, he was there more than me! MJ, he came in about four days [a week] to hoop. I said, Man, you have to be comin’ back. “Nah, nah, Ron.” I said, Man, stop lyin’, man. And then he said he’s comin’ back. Then I was gettin’ no more time. And then in the Playoffs, we played Orlando, and we had BJ Armstrong and we had Steve Kerr. And Orlando had Penny Hardaway. Phil said to me, “You got Hardaway.” I was like, You can’t just go from not playing to guarding Penny. He’s like, “You got Hardaway, that’s all you need to know.” I said, All right, cool. So that’s how all that formed, me, MJ and Scottie.

 

SLAM: When you guys practiced, what was that like going up against Jordan?

 

RH: Me and him? When he started throwin’ that fadeaway shot at us, I said these guys are gonna have a hard time with him. Because I knew I was one of the top two or three defensive guards, if I couldn’t stop it, wasn’t nobody else could. I tell everybody, y’all saw the game days. That was the easy part. We’d play five-on-five, three-on-three, two-on-two. And we would compete as a basketball team like it was a real basketball game. Because MJ would talk so much [swearing is not permitted at Clublakers. You must edit this post prior to submitting.]. You can’t lose to him! I had to come in there and compete against him, because I knew he would embarrass me. When he came back, the first thing he told me is, “Come to my house.” I asked why. He said, “We gonna work out every day at 7 [a.m.].” I was at his house at 6:45. And the man, he was training harder than anybody that I ever saw. And that’s what made him better than all these guys.

 

SLAM: Were you disappointed with the way things ended there?

 

RH: We felt we had a good enough team to keep winning—I don’t think that the San Antonio Spurs would have gotten that Championship, no way. Because they wouldn’t have had to play against the New York Knicks, they would have had to play against that Chicago team. If we—the Bulls—had the same team, we woulda whooped San Antonio [swearing is not permitted at Clublakers. You must edit this post prior to submitting.]. I’ll tell it like it is. We woulda whooped their [swearing is not permitted at Clublakers. You must edit this post prior to submitting.] in five. Maybe four, but I’ll say five.

 

SLAM: Did it get harder after that first Championship, then the second? Was the third the hardest of all?

 

RH: No. No, I’ll tell you why. We had guys who loved to be a part of a good basketball team, that came in and worked hard every day. And when we played any team, when we walked on the floor we were 10 points up. Because they knew we had the best basketball player of all time, we had the second best in Scottie, and we had Rodman, and he got in everybody’s head. Every time we played them home games, and other teams heard our theme song, they were scared. They already knew they was beat.

 

SLAM: You wound up following Phil Jackson to L.A. with the Lakers. So what was it like going from playing with Michael and Scottie to Kobe and Shaq?

 

RH: The first day that I got there, I saw Shaq take a defensive rebound, go behind his back, between his legs and slam on about four guys. Shaq’s a great basketball player, but he understands how the game is supposed to be played. He’s a great teammate, I loved being on his team. And then you have a young Kobe, who’s similar to a Michael Jordan. He may not be as strong as him, but he has the will and the deep fire. He comes into training camp and demonstrates that he’s ready to go right then.

 

SLAM: Did the guys on the Lakers approach practice the same way that the Bulls did?

 

RH: Mmmmm, no. No. No. No. We had some guys that would compete. We had some guys that really enjoyed being in Hollywood, enjoying the nightlife. When we was in Chicago, we always said when you leave your house and you look up and see those gray skies, it’s time to hoop. When you in the sunshine in Los Angeles and you ridin’ down the street and you’ve got palm trees and all the hot cars and all the hot girls, Whaaaaat, basketball? I don’t know!

 

But I had a great basketball team with the Lakers, and I had a great head coach who knew how to get me to be a part of that team. Me and Phil always had a thing. He said, “I’m not gonna call every damn play. You are the point guard, you know everything. You know the team, you know what guys’ strengths are, you make the call.” I told Shaquille, I said, I’m gonna come at you in the first quarter, I’m gonna come at you in the second quarter, I’m gonna come at you in the third. But I said, In the fourth, I’m gonna go over here, because this young kid could close out games. And he could make free throws. You could be mad at me, but I’m keepin’ it real. Phil is here to win Championships. This is why we’re here. We’re not here to be friends. We want to win Championships now.

 

SLAM: I guess being a Laker from ’99-on was a long ways from being a Clipper in ’89.

 

RH: That’s for sure. It’s definitely a long way, but I tell folks any time, if I’m goin’ into the Hall of Fame, I’m goin’ in as a Los Angeles Clipper.

 

SLAM: Really? I thought associating L.A. with where you got hurt…

 

RH: That’s OK. That’s part of the game. But they gave me a chance to prove to people that I could carry a whole team. I carried a team that wasn’t [swearing is not permitted at Clublakers. You must edit this post prior to submitting.]. [Laughs] A team that had Charles Smith, Ken Norman, Benoit Benjamin, Gary Grant and half a year with Danny Manning, and we could do work with any team in the League. I’m not tradin’ my red, white and blue for nobody. I love the Chicago Bulls, I love Phil, but my Los Angeles days? I love the Clippers.

 

SLAM: And who knows what happens if you don’t get hurt?

 

RH: Who cares about that? I don’t go back, like, If this didn’t happen… Listen: You make whatever you can. I had a great run.

 

SLAM: Did you have a favorite title?

 

RH: No. The ones I do love more are with the Chicago team because we played as a team, we loved being a team. Now that Laker team won Championships, but if you go back and ask them guys to speak truthfully, ask ’em if they had fun. And I’m gonna leave it at that.

3znaki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.