Skocz do zawartości

Książki o koszykówce


Kubbas

Rekomendowane odpowiedzi

Rzut bardzo osobisty Adama Wojcika - fajna lektura. Szkoda ze nie urodzil sie 10 lat pozniej i (lub) z troche wiekszym serduchem do gry, mysle, ze moglby grac spokojnie w nba na poziomie pau czy dirka.

 

Czas nie taki zly, gorzej z miejscem mysle ze jakby sie urodzil w krajach bylej Jugoslawi napewno by sie zalapal.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

whore of akron? serio jest taka książka? ameryka jest piękna

Wroce pozniej do chaty to cos wiecej ci napisze o tej ksiazce, nigdy wczesniej o niej nie slyszalem kumpel wielki fan Bulls mi rzucil tytulem, w skrocie ksiazka ktora bym posadzil o napusanie jakiegos hejtera Brona z tego forum. Teksty w stylu polam sobie te gory you f... p... of s... Napisana przez typa wywodzacego sie z Cleveland, ktory jest nie tylko dziennikarzem ale tez hard core fanatykiem wszystkich team z Ohio. Szydzi z cienkich fanow Heat, az dostal bana na wizyty w hali Heat i musi sam sobie kupowac bilety na mecze:) Ksiazka generalnie o the decision i I sezonie Brona w Heat. Niesamowite co the decision zrobila z psycha "fanow" Cleveland jako calego miasta. Widze, ze sa miasta w Stanach gdzie fani maja najebane do lbow. Ja osobiscie moge sobie smigac w strojach Knicks po Szikako i kazdy ma to w dupie. Jak wyskocze w stroju 49ers (w trakcie sezonu) a juz szczegolnie Flyers to juz ludzie sie potrafia dopierdolic (nie zebym nie mial tego w tylku), zalezy tez gdzie oczywiscie. Ale w stroju Heat po Ohio zaraz po the decision to juz mogloby byc wesolo :)

Czyli ci strescilem co i jak :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czytał ktoś już król jest tylko jeden Harasimowicza? Właśnie przeglądnąłem recenzję na 6 graczu i nie wiem co o tym myśleć. Naprawdę taka c***niaa?

 

jakoś mnie skusiło i kupiłem. 30 wyrzucone w błoto. więcej pisać chyba nie muszę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • 2 tygodnie później...
  • 3 tygodnie później...

http://www.labotiga.pl/phil_jackson Czytał ktoś?Syf,czy warto kupić?

 

Premiera bedzie dopiero 10 wrzesnia w Empikach, dokladnie to przedpremiera, a ogolnopolska premiera 16.09.

Labotiga to sklep wydawnictwa, ktore wydaje ta ksiazke, ale musza miec jakis blad na stronie, poniewaz wylacznosc do 16.09 ma tylko Empik wg ichze umowy. Natomiast u nas ksiazka bedzie pare zlotych taniej, takze polecam kupowac, pokaze sie tu

http://sklepkoszykarski.pl/ksiazki-o-koszykowce-nba

 

EDIT: rzeczywiscie maja przedsprzedaz, dziwne, dystrybutorom kaza czekac do 16 a sami sprzedaja, wyjasnie to jutro, moze tez bede mial wczesniej ten tytul.

 

P.S. Swoja droga jeszcze nie pisalem, ale E-NBA.PL i SKLEPKOSZYKARSKI.PL beda patronowac tej pozycji, bedzie tez kilka egzemplarzy do wygrania w konkursach :smile:

 

11pierscieni_skrzydelka.jpg

 

 

P.S.2

 

Zapodaje fragment ksiazki do poczytania:

 

Phil Jckson

11 pierścieni

 

Wygrany finał 1997 i decyzja o odejściu z Chicago

W pierwszych minutach czwartej kwarty Jazz prowadzili 9 punktami, lecz na 11 sekund przed końcem był remis 86:86, a piłkę miał Michael. Jazz byli zdeterminowani, by nie powtórzyć błędu, który popełnili w końcówce meczu numer jeden, gdy więc M.J. dryblował w lewą stronę przeciw Bryonowi Russellowi, Stockton doskoczył z pomocą, pozostawiając bez krycia Kerra w pobliżu linii rzutów wolnych. Michael najpierw próbował dostać się między swych obrońców, ale gdy tylko wybił się w powietrze, zorientował się, że to się nie uda. „To niewiarygodne, na jak długo zawisł w powietrzu – powiedział później Hornacek. – Stockton i Bryon Russell byli przy nim, a ja kryłem Kukoča. Kukoč ruszył w stronę kosza, musiałem biec za nim, żeby nie pozwolić mu na layup, a Michael patrzył na Toniego nie wiem jak długo, po prostu wisiał w locie, a potem jakoś się odwrócił i podał do Steve’a”. Kerr ustawił się tuż przy linii rzutów wolnych i, niepilnowany, trafił prześliczny, podręcznikowy rzut z wyskoku, którym przełamał remis. A chwilę później Kukoč dodał slam dunk, który za nam zwycięstwo – i mistrzostwo. To była wyczerpująca podróż, pełna kontuzji, kar i innych przeciwności. Ale wytrzymałość tej drużyny – i nadzwyczajna harmonia, którą pokazała w ostatnich minutach – sprawiły, że było warto. Już po wszystkim Michael, który zdobył 39 punktów i został uznany MVP finałów, powiedział, że chce się podzielić nagrodą ze Scottiem. „Wezmę puchar – rzekł. – „Ale oddam Scottiemu samochód. Zasługuje na niego tak samo jak ja”. Michael wykorzystał pomeczową konferencję prasową, by wywrzeć presję na Jerry’ego Reinsdorfa – który w rozmowach z mediami wypowiadał się wymijająco – by ten ściągnął wszystkich z powrotem na kolejną wyprawę po tytuł. Mój jednoroczny kontrakt wygasał, kilka innych klubów dało znać, że jest zainteresowane rozmowami. Dodatkowo Scottie rozpoczynał ostatni rok swojego kontraktu i pojawiły się plotki, że Bulls mogą chcieć go sprzedać. Aby podbić stawkę, Michael – którego umowa również wygasała – powiedział, że nie wróci, jeśli Pippena i mnie nie będzie na pokładzie. Trzy dni później wielotysięczny tłum fanów świętował nasze zwycięstwo w chicagowskim Grant Parku. Największym hitem okazała się żartobliwa relacja Kerra o tym, jak „naprawdę” doszło do jego słynnego rzutu: „Kiedy na 25 sekund przed końcem wzięliśmy time- -out, zebraliśmy się w gromadkę i Phil powiedział: »Michael, chcę abyś ty oddał ostatni rzut«. Ale Michael odparł: »Wiesz co, Phil, nie czuję się zbyt komfortowo w takich sytuacjach. Może powinniśmy pójść w inną stronę«. A wtedy odezwał się Scottie: »Phil, Michael mówił w tej swojej reklamie że 26 razy, gdy go o to proszono, zawiódł. Czemu więc nie spróbować ze Steve’em?«. Pomyślałem wtedy: »Cóż, chyba znów muszę wyciągnąć Michaela z tarapatów. Holowałem go przez cały rok, jeszcze raz nie robi różnicy«. Rzuciłem, trafiłem, to jest moja wersja i jej, Wysoki Sądzie, będę się trzymać”.

 

 Michael i Scottie turlali się ze śmiechu, a tłum szalał z radości. Ale gdy rozglądałem się wokół, dostrzegłem jedną osobę, siedzącą tuż za Kerrem, która się nawet nie uśmiechnęła. Tą osobą był Jerry Krause. Choć różniliśmy się w wielu kwestiach, szanowałem jego koszykarską inteligencję i lubiłem z nim pracować, budując mistrzowską drużynę Bulls. Ale od czasu kłótni dotyczącej Johnny’ego Bacha, która miała miejsce trzy lata wcześniej, nasza relacja stale się pogarszała. Co więcej, negocjacje dotyczące przedłużenia mojego kontraktu w sezonie 1996.97 doprowadziły do pełnego wrogości impasu.  Podczas corocznego spotkania z mediami przed rozpoczęciem sezonu Krause popełnił faux pas swego życia. Wydawało mi się, że poszedł na to spotkanie, aby wyjaśnić, że mój urlop był naszą wspólną decyzją. Tymczasem powiedział: „Zawodnicy i trenerzy nie wygrywają mistrzowskich tytułów. Wygrywają je organizacje”. Następnego dnia próbował sprostować błąd, przekonując, że tak naprawdę chodziło mu o to, iż „zawodnicy i trenerzy nie wygrywają mistrzowskich tytułów samotnie”. Ale było już za późno. Szczególnie Michael był oburzony lekceważącą opinią swego menedżera i uczynił z niej później okrzyk bojowy, powtarzany wielokrotnie w ciągu sezonu. Później tego dnia Krause zawołał mnie do swojego biura i oświadczył: „Możesz wygrać i 82 mecze. Nie obchodzi mnie to. To twój ostatni rok”. Tak wprost. Gdy Reinsdorf odwiedził mnie w Montanie, rozmawialiśmy o tym, że będzie to mój ostatni sezon, ale dopiero gdy Krause wypowiedział te słowa, naprawdę w to uwierzyłem. Na początku zabrzmiało to niepokojąco, ale gdy pomyślałem o tym chwilę dłużej, poczułem się niesłychanie wyzwolony. Wreszcie miałem jasność. 

 

Kobe Bryant i umiejętności przywódcze

Kobe miał wielkie marzenia. Tuż po tym jak zacząłem pracę w Lakers, Jerry zawołał mnie do biura i powiedział, że Kobe pytał go, jak udało mu się mieć średnią powyżej 30 punktów na mecz, gdy jego kolega z drużyny, Elgin Baylor, rzucał tyle samo. Kobe miał cel: chciał przewyższyć Michaela Jordana jako najlepszy zawodnik w historii NBA. Jego obsesja na punkcie Michaela była uderzająca. Nie tylko opanował wiele jego fantastycznych zagrań, ale też sporo jego manier. Gdy graliśmy w Chicago, zaaranżowałem spotkanie między nimi, mając nadzieję, że Michael może coś Kobego nauczyć o współpracy w zespole. Gdy ścisnęli sobie dłonie, Kobe wypalił prosto z mostu: „Wiesz, że w pojedynku jeden na jednego mogę ci skopać dupę?”.

 

Podziwiałem ambicję Kobego, ale czułem, że jeśli chce zdobyć dziesięć mistrzowskich pierścieni, o których mówił kolegom, musi porzucić swój ochronny kokon. Koszykówka nie jest sportem indywidualnym, aby osiągnąć wielkość, musisz polegać na wsparciu innych. A Kobe musiał najpierw wyjść naprzeciw swym kolegom z drużyny i spróbować ich poznać. Tymczasem zamiast spędzać z nimi czas, po meczach wracał do pokoju hotelowego i oglądał powtórki lub rozmawiał przez telefon z kumplami z liceum. 

Kobe był też upartym i twardogłowym uczniem. Był tak pewny siebie i swoich umiejętności, że nie można było po prostu wskazać mu jego błędów i liczyć, że zmieni swoje zachowanie. By jego upór zaczął słabnąć, musiał samodzielnie doświadczyć porażki. Zazwyczaj dla niego samego i wszystkich związanych z tym osób był to proces potworny. Lecz wtem, nagle, coś do niego trafiało i Kobe wymyślał, w jaki sposób może się zmienić. (…)

 

Miałem już zakończyć spotkanie, gdy odezwał się Shaq. Trafił w punkt: „Myślę, że Kobe gra zbyt samolubnie, byśmy wygrywali”. Ciśnienie w sali skoczyło. Kilku graczy potakiwało Shaqowi, w tym Rick Fox, który dodał: „Ile razy już przez to przechodziliśmy?”. Nikt nie stanął w obronie Kobego. Zapytałem go, czy ma coś do powiedzenia. Kobe zwrócił się do grupy i spokojnym, cichym głosem powiedział, że zależy mu na wszystkich i chce być częścią zwycięskiego zespołu. 

 

Nie podobało mi się to spotkanie. Martwiłem się, że wylewanie żalów bez żadnej konkluzji będzie miało zły wpływ na harmonię w drużynie. W kolejnych dniach przegraliśmy cztery z pięciu gier, w tym daliśmy się zmasakrować 105:81 przeciw Spurs w hali Alamodome. Pewnej nocy miałem sen: dawałem klapsy Kobemu, a Shaqa spoliczkowałem. „Shaq potrzebuje, a Kobe chce – oto tajemnica Lakers”, napisałem w pamiętniku.

 

Zawodnicy zaczęli obwiniać za porażki siebie nawzajem. Uświadomiłem sobie, że muszę wprost odnieść się do całej sytuacji. Po pierwsze, spotkałem się z Shaqiem na śniadaniu, by porozmawiać o tym, co to znaczy być liderem. Opowiedziałem mu, w jaki sposób przed decydującym spotkaniem numer pięć przeciw Cleveland w playoffach 1989 roku Michael zelektryzował całą drużynę Bulls pewnością i wiarą w siebie i w cały zespół,. Cavs właśnie wygrali z nami w naszej hali, wyrównali stan rywalizacji, a Michael miał nieudany wieczór. Ale to go nie ruszało. Jego bezkompromisowa wiara nakręciła drużynę, a my wygraliśmy ostatni mecz – jak można było przewidzieć, dzięki cudownemu rzutowi w ostatniej sekundzie, oddanym przez samego Jordana. Tłumaczyłem Shaqowi, że musi znaleźć swój sposób na inspirowanie Lakers. Musi okazywać pewność siebie i radość gry, tak aby jego koledzy – zwłaszcza Kobe – wierzyli, że jeśli połączą siły, mogą osiągnąć wszystko. Najważniejszym zadaniem lidera jest wzmacniać towarzyszy broni, a nie ich niszczyć. Shaq pewnie słyszał takie pogawędki w przeszłości, ale tym razem coś zatrybiło.

 

 

Co do Kobego przyjąłem inną taktykę. Starałem się być tak bardzo bezpośredni, jak to możliwe, i pokazywać mu – w obecności innych graczy – jak jego samolubne błędy szkodzą drużynie. Podczas jednej z sesji filmowych powiedziałem: „Teraz rozumiem, dlaczego chłopaki nie lubią z tobą grać. Musicie grać razem”. Zaznaczyłem również, że jeśli nie chce dzielić się piłką, to ja chętnie zaplanuję jego przejście do innego klubu. Nie miałem problemu z byciem „złym policjantem” (czasem trzeba wyciągnąć naprawdę duży kij). Wiedziałem, że Harper później złagodzi cios, tłumacząc Kobemu, bardziej delikatnie, jak grać zespołowo, nie rezygnując z własnej kreatywności. Rozmawiałem też z Kobem, o tym, co oznacza bycie liderem. Pewnego razu powiedziałem: „Zgaduję, że chciałbyś kiedyś zostać kapitanem tej drużyny. Tak się stanie kiedyś, gdy będziesz starszy, może jak skończysz 25 lat”. Odparł, że chce być kapitanem jutro. Na co stwierdziłem: „Nie możesz być kapitanem, jeśli nikt za tobą nie idzie”.

 

jak myslicie warto sie zabrac?

 

 

Jest jakis tytul obecnie tlumaczony o Jordanie, wlansie takimasywniejszy, kolo 10 grudia ma byc juz dostepny w sprzedazy, mozliwe, ze to wlasnie ta ksiazka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

odswiezam temat, jakby co ksiazka o Philu Jacksonie już dostępna:

http://sklepkoszykarski.pl/ksiazka-nba-11-pierscieni-phil-jackson

 

czytalem urywki i bardzo przyjemnie sie czyta. Z pewnoscia nie jest pisana pod fanow LA, bo naprawde Phil dosc czesto bez ogrodek jedzie po Bryancie, zazwyczaj za jego egoizm. Az sie zdziwilem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.