Skocz do zawartości

Marketing w NBA


Gildo

Rekomendowane odpowiedzi

Tak, Berri tez sie tym zajmowal (szczegolnie, ze jest ekonomista z wyksztalcenia). Ale w bibliografii mam Quirka i Forta, bo to oni juz w 1993 zainteresowali sie Noll-Scully Ratio (1989) ;]

Oprocz tego liczylem jeszcze Humphreysa CBR, HHI no i regresje salary vs wins plus to i dodatkowe zmienne.

 

Wyniki sie na szczescie pokrywaja (kalkulacje sa stosunkowo proste), wiec wnioski sa takze takie same :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jako ze rowniez studiuje prawo na UJ to czuje sie zobowiazany tutaj cos napisac. to prawda ze ludzie z UJ-otu sa snobistycznymi idiotami, ktorzy uwazaja sie za nie-wiadomo-jak-zajebistych, a tak naprawde c***a potrafia. takie pogloski slyszalem dlugo przed tym jak tu przyszedlem i co do zasady jest to prawda. oczywiscie sa wyjatki, ale jest ich stosunkowo malo. biorac pod uwage jaka przechodzimy tutaj prokrakowska indoktrynacje ("jestescie elita narodu"; "najlepszy wydzial w Polsce" i tego typu bullshit), to nie jest to wcale takie dziwne. wiekszosc wierzy na slowo w to co mowia autorytety. pewien uzytkownik na realGM nazywa ludzi "sheeple" jako polaczenie sheeps i people (bo ludzie sa jak owce - podazaja za innymi, w tym znaczeniu chodzi o to ze powtarzaja po sobie bez zadnej krytycznej weryfikacji) i to okreslenie doskonale nadaje sie do nazwania tego zjawiska. jacy maja byc absolwenci UJ skoro kazdy im u nas mowi jacy oni sa zajebisci i jakie inne uczelnie sa duzo gorsze ? prawda jest taka, ze czlowieka poznaje sie po tym jak traktuje tych teoretycznie "gorszych" od siebie, a nie kolegow-wspolrowiesnikow z uczelni ktorych uwaza za rownych sobie. tak wiec jedna rzecza jest, ze ciezko winic za wysokie mniemanie - jest one wynikiem zalosnej indoktrynacji uczelni, z drugiej strony jednak nie usprawiedliwia to aroganckiego zachowania. mnie tam oczywiscie nikt nie nabierze na te ich pi****lenie o elicie, pewnie zreszta zauwazyliscie ze moje zdanie jest zwykle w mniejszosci.

 

poziom nauczania jest w rzeczywistosci niski, niektore katedry to po prostu smiech na sali. to oczywiscie nie zmienia faktu, ze i tak ogolny poziom jest wyzszy niz na innych uczelniach, o czym swiadcza wyniki na aplikacje. generalnie jest taki trend w ostatnich latach, ze UJ ma ~55% na korporacyjne i ~45% na sedziowsko-prokuratorska, podczas gdy w innych najlepszych uczelniach wynosi to odpowiednio ~35% i 20%. tylko ze to nawet nie wynika z tego, ze lepiej nas ucza, tylko po prostu wiecej wymagaja na egzaminach. slyszalem juz takie legendy o smiesznych examach na UW/UWr/UAM ze nawet szkoda powtarzac i to jest glowny problem. co by nie mowic o niskim poziomie nauczania u nas - egzaminy sa juz w jakis sposob wymagajace. problem w tym, ze tego wszystkiego trzeba sie nauczyc i tak samemu, co nie jest przeszkoda rowniez na innych uczelniach - roznica jest taka ze tam tego nie wymagaja.

 

ale to ze absolwenci UJ maja lepszy start na aplikacje nic nie mowi o zdolnosciach prawniczych. w rzeczywistosci wiedza jest typowo teoretyczna, malo praktyczna, a wiekszosc najlepszych studentow to po prostu ludzie ktorzy dokladnie ucza sie szczegolow z podrecznikow czy ustaw. a jesli chodzi o slynne rozwiazywanie kazusow, to prawda jest ze wiele daje i dlatego UJotowcy bardzo czesto sie na to powoluja jako argument za wyzszoscia tej uczelni, ale juz nikt nie powie, ze poziom rozwiazywania tych kazusow jest, cytujac profesora z prawa cywilnego, na poziomie "ludzi przypadkowo zebranych z ulicy".

 

tak wiec rozwiewajac mity, ktore sie tutaj nagromadzily lub mogly nagromadzic:

1. arogancja - hell yeah

2. za wysokie mniemanie - hell yeah

3. lepszy start na aplikacje - hell yeah

4. lepsza praktyczna wiedza od innych - bzdura, tutaj nie ma reguly

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Artlan - zdawalnośc na aplikacje pokazuje najlepiej jaki jest poziom kształcenia i wymagań na uczelniach, nie ma bardziej obiektywnego kryterium oceny. A co do infrestruktury to UJ pod względem sal i podejścia do studentów jest chyba najgorszy w Polsce co tylko pokazuje jak silny jest w porównaniu do innych uniwerków. Aplikacja nie zapewni pracy, ale tak samo nie zapewnia jej skończenie studiów po których jestes mgr inżynierem. Jednak skończenie aplikacji to już poważny wyczyn i dobry start kariery prawniczej. I poprosze jakieś dane(skoro rzucasz takimi stwierdzeniami) ilu ludzi po aplikacji jest bezrobotnych(a najlepiej ilu pracuje w wyuczonym zawodzie a ilu gdzieś indziej wykorzystując zdobytą wiedzę). Jak dla mnie to gubisz sedno sprawy - w latach 90. bycie byle mecenasiną dawało zycie na wysokim poziomie. Teraz rynek jest bardziej zagęszczony więc słabi po prostu giną w tłumie. Tyle, że tak jest wszędzie - nawet po geekowskich studiach technicznych.

Po dobrych studiach technicznych nie ma opcji żeby zarabiać poniżej średniej krajowej. Po medycznych to samo, tyle że tam się zaczyna z niskiego pułapu. A po aplikacji prawniczej jak się nie zaczepisz u taty, wujka czy sąsiada to ciężko może być - do kogoś obcego ciężko się dostać a samemu żeby otworzyć kancelarię trzeba mieć kapitał, no i jakieś dojścia do klientów (co jest trudne, bo prawnicy mają ustawowy zakaz reklamowania się a ludzi przychodzących z ulicy nie jest tak dużo). A w skrajnym przypadku można zostać bezrobotnym jak np. tych kilkunastu adwokatów o których pisały niedawno gazety.

 

A co do pracy bez aplikacji to już podawałem przykłady jakie to zajebiste ogłoszenia są na rynku. ;] Oczywiście część ludzi zaczepi się w firmach typu Deloitte, PwC czy Ernst & Young, trochę miejsc znajdzie się w innych ale ogólnie nie starczy dla wszystkich. Bo jak powstają miejsca pracy? Weźmy przykładowo IT. Otóż:

a) korpo i inne duże firmy rozbudowują swoje działy

B) powstaje dużo małych firm, czasem tylko kilkuosobowych lub pojedynczy freelancerzy

c) część pracowników IT emigruje i zwalnia miejsca pracy

 

W przypadku pracy dla prawników tak sielankowo nie jest, bo w czasach kryzysu firmy szukają oszczędności gdzie się da i raczej nie myślą o powiększeniu działów prawnych, które z założenia są non-profit, w przeciwieństwie do takiego IT. A taki prawnik bez aplikacji własnej działalności prawnej nie założy. Z emigracją też ciężko, bo z polskim dyplomem mgr prawa świata nie zwojuje.

 

Oczywiście mgr prawa może sobie zostać dyrektorem ale pln2003rok już ci dobrze wyjaśnił, że to jest dziwaczne założenie. Można próbować do banku ale

o posadkę w banku to ubiegają się też absolwenci ekonomii, zarądzania, finansów, administracji, matematyki a nawet część inżynierów i najlepsi absolwenci chociażby takiej socjologii czy psychologii nie są bez szans. Magister prawa może też być pracownikiem biurowym ale na pracownika biurowego to w większych miastach przychodzi po kilkaset aplikacji i często panna po liceum ekonomicznym z 5 letnim doświadczeniem i kilku szkoleniach wygryzie absolwenta prawa, który ma tylko kilkumiesięczną praktyką robienia kawy u pana mecenasa.

 

Fakty są takie, że kończąc prawo w latach 90-tych byłeś kimś i nawet bez aplikacji nie musiałeś martwić się o pracę. A teraz to nie wiem czy jest to chociażby top20 najlepszych kierunków. Z samej polibudy znajdzie się z 10-15 bardziej perspektywicznych, do tego można dodać z 5 kierunków medycznych a z uniwerka kierunki ekonomiczne (choć i tutaj coraz gorzej) i niektóre filologie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

procent jaki dostaje się na aplikacje to ma być kryterium? To tak jak boxscore- nie widać wszystkiego. Na aplikacje od lat dostaje się rodzina i znajomi ludzi z kasty,więc dla mnie o kant dupy rozbić taki argument. Niby się mówi, że idzie ku lepszemu ale jakoś szału dalej nie ma. Sam wiem jakie wałki przy egzaminach na aplikacje były robione (np. pisz czego jesteś pewny i daj długopis) a jest dalej niestety spory procent wśród tych co podchodzą do egz.Ogólnie ja się zgadzam z Bastem, że miejsce gdzie studiujesz nie ma znaczenia jeśli chodzi o prawo bo po 5 latach musisz mieć wkute te same kodeksy itd. a specjalizacje są w większości takie same z tego co wiem. Natomiast u nas w Łodzi HP, Powszechna i Rzym dalej obowiązkowe na1 roku,więc może jest większe zróżnicowanie w przedmiotach niż myślałem ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bast, nie wiem z kim się zadajesz, ale ja jakoś nie spotykam tak wielu zadufanych w sobie studentów. A, że wykładowcy pieprzą głupoty - uwierz mi, tak jest na każdym uniwerku. Na UJocie dodatkowo czuć ducha historii, tutaj przychodzą też bądź co bądź najlepsi studenci z całej Polski, ten wydział ma zajebiste wyniki we wszystkim co się liczy i większy prestiż nawet w Krakowie niz CM. Co prawda równiez uważam, że to studenci są mega pracowici i oni ciągną ten wózek mimo baaaaaardzo złego ich traktowania, ale jednak z wyjątkiem kilku katedr poziom merytoryczny jest wysoki.

 

A o masówce jaka jest na UJ najlepiej świadczy fakt, że studiujemy z Bastem na jednym wydziale i nawet nie wiem jak on wyglada ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bast, nie wiem z kim się zadajesz, ale ja jakoś nie spotykam tak wielu zadufanych w sobie studentów. A, że wykładowcy pieprzą głupoty - uwierz mi, tak jest na każdym uniwerku. Na UJocie dodatkowo czuć ducha historii, tutaj przychodzą też bądź co bądź najlepsi studenci z całej Polski, ten wydział ma zajebiste wyniki we wszystkim co się liczy i większy prestiż nawet w Krakowie niz CM. Co prawda równiez uważam, że to studenci są mega pracowici i oni ciągną ten wózek mimo baaaaaardzo złego ich traktowania, ale jednak z wyjątkiem kilku katedr poziom merytoryczny jest wysoki.

 

A o masówce jaka jest na UJ najlepiej świadczy fakt, że studiujemy z Bastem na jednym wydziale i nawet nie wiem jak on wyglada ;)

oczywiscie, bo ty jestes dla nich wspolrowiesnikiem z wydzialu. gdybys byl studentem prawa z Opola to traktowaliby cie inaczej. ja wiem z doswiadczenia, ze jakiekolwiek nawiazanie do studentow z innych uczelni konczy sie ich wysmiewaniem i poczuciem wyzszosci naszych kolegow z wydzialu. jak bedzie grupka 5 studentow UJ i ktos z prywatnej uczelni to nie ma opcji, zeby ta 5 sie nie wywyzszala, takie sa po prostu fakty. bez watpienia jeden z najbardziej aroganckich wydzialow w Polsce, jesli chodzi o mniemanie. "duch historii", "prestiz wiekszy niz CM", "wydzial ma zajebiste wyniki" to wszystko puste slogany, w praktyce wyglada to tak, ze malo kto cokolwiek ogarnia, gdy trzeba cos zrozumiec, a wiekszosc po prostu sie uczy rzeczy na pamiec, w dodatku nie zastanawiajac sie nawet czy to jest przydatne. kazdy uczy sie pod egzaminy, mimo ze wszyscy wiedza, ze one w zaden sposob wiedzy nie weryfikuja. robi sie to, co kaza odgornie, bez zadnej wlasnej inicjatywy (a przeciez mamy pelna swobode - nie trzeba ani chodzic na wyklady, ani nawet na cwiczenia, ani zaliczac kolokwiow, tylko zdac sesje - idealne warunki do indywidualnego toku nauczania). to ze inne wydzialy prawa w Polsce rowniez prezentuja zenujacy poziom jest oczywiste, ale to wcale nie sprawia, ze UJ jest jakas elita. w rzeczywistosci trzeba sobie zdac sprawe, ze te studia sa rownie malo warte co inne niepraktyczne gowna typu politologia czy stosunki. elita my ass.

 

@wowo,

widze ze nie masz za bardzo pojecia o czym mowisz. trzeba po pierwsze odroznic zdanie egzaminu na aplikacje, od dostania sie na aplikacje w sensie praktykowania zawodu. gdy ja pisalem o tych % na aplikacje, to nie pisalem ile osob dostalo sie faktycznie do kancelarii i praktykuje, to jest zlozony problem i nie chce w to wchodzic. pisalem wylacznie o tym, ile osob ma w ogole prawo by to probowac, bo najpierw trzeba zdac panstwowy egzamin i tego dotyczyly dane, ktore wyzej przytoczylem. oczywiscie, ze jest to najbardziej obiektywne kryterium, bo kazdy w Polsce pisze taki sam egzamin i inne uczelnie wypadaja beznadziejnie. niesamowicie przereklamowane UW nie jest ani troche lepsze od uniwersytetu szczecinskiego czy Bialogostoku pod tym wzgledem. to nie sa zadne zludne statystyki tylko fakty. tak dla twojej informacji to uniwersytet lodzki wypada stosunkowo dobrze na tle innych, jest chyba nawet lepszy od UW. ale rankingi brutalnie pokazuja dominacje UJ. jest UJ z 45-55% i reszta z 25-35%. to oczywiscie nie swiadczy o poziomie nauczania, jedynie egzaminy sa o wiele bardziej wymagajace. nie ma znaczenia czy studiujesz w Lodzi, Opolu, Warszawie czy Krakowie, liczy sie to ze musisz jakas okreslona porcje materialu miec opanowana. skoro jednak wiele uczelni nawet tego nie wymaga, to potem takie a nie inne wyniki na aplikacje. jak dla mnie poziom u nas nie jest specjalnie wygorowany, wiec moge sobie wyobrazic tylko co za maniane odpierdalaja inne wydzialy prawa.

 

z Artlanem i pln2003 sie zgadzam. sytuacja na rynku jest tragiczna. jedyny pozytyw jaki widze jest taki, ze wiekszosc studentow tego wydzialu to po prostu mloty, wiec tez jakies 70% konkurencji jest tylko fikcyjna. ale popyt jest i tak bardzo maly w stosunku do podazy, wiec zeby sie przebic i tak trzeba miec bardzo wysokie kwalifikacje. 2 jezyki obce na wysokim poziomie + jakis rok darmowych praktyk i dopiero mozna myslec o czymkolwiek. a za pare lat bedzie pewnie jeszcze gorzej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak bedzie grupka 5 studentow UJ i ktos z prywatnej uczelni to nie ma opcji, zeby ta 5 sie nie wywyzszala, takie sa po prostu fakty. bez watpienia jeden z najbardziej aroganckich wydzialow w Polsce, jesli chodzi o mniemanie.

Akurat żeby się wywyższać nad studentów prywatnych uczelni to nie trzeba być aroganckim, bo te szkółki to straszne gówno. ;) No może poza informatyką, bo ta nawet w jakimś kompletnym zadupiu coś tam daje ale i tak poziom jest pewnie dostosowany do studentów, a że mało ludzi ambitnych tam się uczy to nie jest on zbyt wysoki.

2 jezyki obce na wysokim poziomie + jakis rok darmowych praktyk i dopiero mozna myslec o czymkolwiek. a za pare lat bedzie pewnie jeszcze gorzej.

Najlepiej żeby tym drugim językiem jest francuski bo zdaje się, że on jest najczęściej używany w różnych instytucjach unijnych, no i jest roboczym językiem Trybunału UE. Choć moim zdaniem to te wymagania językowe są trochę sztuczne, bo pewnie w 90% taki polski prawnik używa języka Mieszka I, czasem angielskiego a inny język raz na ruski rok, o ile w ogóle. Tak jak napisał jeden koleś na pewnym forum, że wpisał sobie jakieś arabskie języki do CV, których w ogóle nie znał a na jakiejś rozmowie pani rekruterka go poprosiła o parę zdań (sama tego języka nie znając), on coś wybełkotał a pani zsikała się z podziwu. ;] Dużo języków w CV to taka tam ciekawostka, że ktoś to lubi i jest pracowity bo tylu się nauczył, a w robocie i tak będzie bazował na polskim i ewentualnie angielskim (jeżeli pracuje np. w korpo), no chyba, że trafi np. do firmy współpracującej ze Szwabami albo Ruskimi. Ile to ja znam inżynierów, którzy nawet angielski znają średnio a jakoś żyją a z drugiej strony ludzie ze stosunków międzynarodowych z 3 językami na poziomie powiedzmy B1 dziadują.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam kończe stosuneczki (lic) w Olku i jest zajebiście. Nie spinam się na jakieś osiągniecia. Mam fajną już prace, która lubie (wypozyczalnia fur) no i poznałem przede wszystkim Kobietę Mego Życia. I o to chodzi ;), powodzenia Panowie, btw, zapraszam na studiowanie i generalnie do życia w Olsztynie. fajne, przyjazne miasto, dla każdego coś miłego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w praktyce wyglada to tak, ze malo kto cokolwiek ogarnia, gdy trzeba cos zrozumiec, a wiekszosc po prostu sie uczy rzeczy na pamiec, w dodatku nie zastanawiajac sie nawet czy to jest przydatne. kazdy uczy sie pod egzaminy, mimo ze wszyscy wiedza, ze one w zaden sposob wiedzy nie weryfikuja. robi sie to, co kaza odgornie, bez zadnej wlasnej inicjatywy

No błagam Cię, to są studia, tutaj każdy uczy się dla siebie a trudne egzaminy są najlepszym sprawdzianem. Masz trochę złe podejście do nauki na tym etapie skoro tak to widzisz...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat żeby się wywyższać nad studentów prywatnych uczelni to nie trzeba być aroganckim, bo te szkółki to straszne gówno. ;) No może poza informatyką, bo ta nawet w jakimś kompletnym zadupiu coś tam daje ale i tak poziom jest pewnie dostosowany do studentów, a że mało ludzi ambitnych tam się uczy to nie jest on zbyt wysoki.

 

Najlepiej żeby tym drugim językiem jest francuski bo zdaje się, że on jest najczęściej używany w różnych instytucjach unijnych, no i jest roboczym językiem Trybunału UE. Choć moim zdaniem to te wymagania językowe są trochę sztuczne, bo pewnie w 90% taki polski prawnik używa języka Mieszka I, czasem angielskiego a inny język raz na ruski rok, o ile w ogóle. Tak jak napisał jeden koleś na pewnym forum, że wpisał sobie jakieś arabskie języki do CV, których w ogóle nie znał a na jakiejś rozmowie pani rekruterka go poprosiła o parę zdań (sama tego języka nie znając), on coś wybełkotał a pani zsikała się z podziwu. ;] Dużo języków w CV to taka tam ciekawostka, że ktoś to lubi i jest pracowity bo tylu się nauczył, a w robocie i tak będzie bazował na polskim i ewentualnie angielskim (jeżeli pracuje np. w korpo), no chyba, że trafi np. do firmy współpracującej ze Szwabami albo Ruskimi. Ile to ja znam inżynierów, którzy nawet angielski znają średnio a jakoś żyją a z drugiej strony ludzie ze stosunków międzynarodowych z 3 językami na poziomie powiedzmy B1 dziadują.

akurat informatyka to obecnie zdecydowanie najlepszy kierunek. dominuje niczym pick and roll wsrod ofensywnych zagrywek w NBA. zreszta sam sie wybieram na informatyke na 2 kierunek od przyszlego roku :P

 

a co do jezykow to generalnie masz racje - francuski bardzo czesto jest pozadany. ale jesli myslisz ze B1 to jest jakikolwiek poziom to chyba upadles na glowe. ja mam obecnie certyfikat z C1 z angielskiego, moze w rzeczywistosci blizej mi do C2 bo troche zjebalem egzamin w zeszlym roku, a ledwo ogarniam jakis tekst z legal english. zeby tutaj faktycznie ten jezyk mial jakies znaczenie to absolutnie konieczna jest ta znajomosc na poziomie przynajmniej C1. nizszymi poziomami mozna sobie nie zawracac glowy bo i tak jest sie zielony. B1 to mozna sie nauczyc w ciagu paru miesiecy, wiec juz bez jaj. z tego co slyszalem od prawnikow praktykow to angielski jest bardzo przydatny, w sumie to jest uniwersalny jezyk prawniczy w dzisiejszych czasach. francuski moze sie przydac jako dodatek, ale w praktyce ma niewielkie zastosowanie. tylko ze angielski po studiach zna kazdy, wiec potrzebny jest drugi jezyk zeby sie wyrozniac i tutaj znajomosc francuskiego/niemieckiego jest niewatpliwie przydatna - tyle ze bardziej w kontekscie CV niz jako cos co bedzie na codzien przydatne. ale B1 mozna sobie wsadzic w dupe.

 

jak ktos zna dobrze jezyki i ogarnia (w sensie nie jest idiota), to sobie bez problemu na rynku poradzi. wiekszosc konczy studia bez zadnych praktyk, z mizerna znajomoscia jezykow, z nieprzydatna teoretyczna wiedza ze studiow i mniemaniami o zajebistych zarobkach i latwym rynku. przychodzi zderzenie z rzeczywistoscia to nie ma sie co dziwic, ze potem prawo produkuje bezrobotnych. jak ktos jest odpowiednio przygotowany na realia i wczesniej sie gdzies zakreci to prace znajdzie. oczywiscie zarobki przez dlugi czas i tak beda mizerne, ale trzeba to wliczyc w koszty nauki fachu ;]

 

ale ogolnie sie z toba zgadzam. przynajmniej z tego co sie orientuje to masz racje w tym co mowisz. zweryfikuje te wszystkie teorie na sobie to powiem jak bylo ;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam kończe stosuneczki (lic) w Olku i jest zajebiście. Nie spinam się na jakieś osiągniecia. Mam fajną już prace, która lubie (wypozyczalnia fur) no i poznałem przede wszystkim Kobietę Mego Życia. I o to chodzi ;), powodzenia Panowie, btw, zapraszam na studiowanie i generalnie do życia w Olsztynie. fajne, przyjazne miasto, dla każdego coś miłego.

Chodzi ci o miasto Norbiego ("kobiety są gorące") i tego prezydenta, który rzekomo gwałcił podwładne? ;) Olsztyn ogólnie to zadupie, to już taki Białystok jest większy i szybciej się rozwija. ;]

 

A tak swoją drogą to seksaferę mieliście 5 lat temu i do dzisiaj żadnego wyroku. Prokurator, który 5 lat prowadzi jedną (nie taką przecież skomplikowaną) sprawę powinien wylecieć na zbity ryj i to dyscyplinarnie. Przecież tak długie prowadzenie sprawy oznacza, że albo na wolności jest człowiek, który wykorzystywał stanowisko do molestowania podwładnych albo jest niewinny i od 5 lat jest notorycznie szczuty. To już powinno dawno być rozstrzygnięte a takie nieudolne prokuratorskie cioty mieć zakaz wykonywania tego zawodu. ;) Zresztą to jest jeden z wielu dowodów na patologie polskiego wymiaru sprawiedliwości. Procesy za zbrodnie komunistyczne ciągnące się 20 lat, powtórny proces mordercy, bo sędzia zapomniał się podpisać na wyroku (!!!) albo procesy zwykłych Kowalskich, którzy 10 lat walczą o jakieś pole czy działkę. A sądy gospodarcze działają najwolniej w całej Europie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No błagam Cię, to są studia, tutaj każdy uczy się dla siebie a trudne egzaminy są najlepszym sprawdzianem. Masz trochę złe podejście do nauki na tym etapie skoro tak to widzisz...

nie, ja mam dobre podejscie do nauki - minimalnym nakladem pracy osiagam zalozone cele nie tracac przy tym merytorycznie. ja po prostu nie marnuje czasu na nieprzydatne rzeczy i nie zawracam sobie glowy np. kolokwiami ktore sprawdzaja zero i nie przynosza zadnych korzysci. w LO mialem srednia jakies 2.9, mniej wiecej 9 dwoj na swiadectwie i ogolnie bylem ze wszystkiego zagrozony bo zamiast chodzic do szkoly to siedzialem na realGM i ogladalem mecze z historii NBA. inni sie uczyli do klasowek ja sobie spokojnie zdawalem klasy, czasami rzutem na tasme. na mature sie nauczylem wystarczajaco dobrze by dostac sie na te prawo na UJ, wiekszosc znajomych skonczyla znacznie gorzej niz chciala. tymczasem nauczylem sie perfekt angielskiego (przez realGM glownie) i mysle ze o wiele wiecej mi to dalo niz gdybym mial isc "by the book". obecnie kontynuuje to co robilem do tej pory i idzie mi dobrze :)

 

oczywiscie to jest bardzo niekonwencjonalne podejscie, znaczna wiekszosc osob pomysli sobie "WTF co za pajac", ale ja mam w dupie co inni sobie pomysla, bo i tak sheeple nie maja swojego zdania i kazdy robi zle nasladujac innych. ogolnie jesli chodzi o podejscie do nauki to raczej ciezko bedzie ze mna dyskutowac, bo moje stanowisko jest mniej wiecej jak w stosunku do Rondo - jestem w zdecydowanej mniejszosci, uwazam ze wszyscy inni sie myla, a ja mam racje i wiem ze przyszlosc pokaze ze mialem racje ;]

 

w kazdym razie jedyne czego nauczylem sie na tych studiach to ze egzaminy sa bezuzyteczne, nic nie sprawdzaja i ze jest istotna roznica miedzy studiowaniem zeby sie czegos nauczyc, a studiowaniem zeby zdac egzamin. sedzia Sadu Najwyzszego moglby nie zdac naszego egzaminu z cywila, tak samo jak byle matol w miare niezle nauczony moglby go zdac. wiedza praktyczna w niklym stopniu pokrywa sie z tym czego od nas wymagaja. to jest najcenniejsza wiedza jaka wynioslem ze studiowania na legendarnym prawie na UJ po pierwszym roku ;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znaczy już skończyłeś ten pierwszy rok? To długa sesję miałeś...

 

I rzeczywiście masz dziwne podejście - skoro z LO nic nie wyniosłeś to nie wiem jak wygląda Twoja wiedza ogólna, ale zapewne marnie :P Bo wiesz, własnie po to jest LO żeby ogarnąć podstawy każdej wiedzy. Skoro uważasz, że to głupie to.. cóż... ;)

 

Angielski perfect zna teraz mnóstwo osób więc nie wiem czy tak świetnie wykorzystałeś ten czas szczerze powiedziawszy. A to z examami to nie jest czasem tak, że tłumaczysz w ten sposób nienajlepsze wyniki? "Sędzia SN mógłby nie zdać egzaminu z cywila" - uwierz mi że by zdał :]

 

I jak masz zamiar dostać się na infę skoro tak słabo uczyłeś się w liceum? Pytam z ciekawości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawo + informatyka to ciekawe połączenie. ;]

 

Nie wiem, czy kojarzycie takiego kolesia jak Janusz Wiśniewski. Napisał takie romansidło "Samotność w sieci" (potem nakręcono do niej film). No ale mniejsza z książką, kiedyś przypadkowo dowiedziałem się o jego wykształceniu. Cytuje za wiki:

- magister fizyki (Uniwersytet Mikołaja Kopernika)

- magister ekonomii (Uniwersytet Mikołaja Kopernika)

- doktor informatyki (Politechnika Warszawska)

- doktor habilitowany chemii (Politechnika Łódzka)

 

Raczej nie studiował tego wszystkiego jednocześnie i część pewnie ukończył zaocznie, ale i tak mi koleś zaimponował. Bywają ludzie np. z 3 fakultetami ale to raczej typu politologia + socjologia + stosunki na tej samej uczelni, gdzie połowę ocen mieli przepisanych z jednego kierunku na drugi. Tutaj to jednak zupełnie coś innego. To taki trochę współczesny Da Vinci albo Wilt Chamberlain (profesor scoringu, doktor habilitowany zbiórek, doktor bloków, nawet magister asyst).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znaczy już skończyłeś ten pierwszy rok? To długa sesję miałeś...

 

I rzeczywiście masz dziwne podejście - skoro z LO nic nie wyniosłeś to nie wiem jak wygląda Twoja wiedza ogólna, ale zapewne marnie :P Bo wiesz, własnie po to jest LO żeby ogarnąć podstawy każdej wiedzy. Skoro uważasz, że to głupie to.. cóż... ;)

 

Angielski perfect zna teraz mnóstwo osób więc nie wiem czy tak świetnie wykorzystałeś ten czas szczerze powiedziawszy. A to z examami to nie jest czasem tak, że tłumaczysz w ten sposób nienajlepsze wyniki? "Sędzia SN mógłby nie zdać egzaminu z cywila" - uwierz mi że by zdał :]

 

I jak masz zamiar dostać się na infę skoro tak słabo uczyłeś się w liceum? Pytam z ciekawości.

sesje zaczynam we wtorek, ale nigga please jesli myslisz ze mam sie nia przejmowac.

 

jesli chodzi o moja wiedze ogolna po LO to mysle ze jest o wiele wieksza niz typowego absolwenta dobrego liceum majacego srednia 5.0. po prostu w LO uczy sie mnostwo pierdol, chodzilem do jednego z najlepszych liceow na slasku i dobrze wiem jakich bezuzytecznych absolwentow notorycznie produkowalismy. jesli chodzi o informatyke to dostaje sie kazdy, bo nie ma chetnych (idealny dowod na ludzka glupote - kazdy doskonale wie jak bardzo potrzebni sa informatycy, a mimo to nikt tam nie idzie. dlaczego ? SHEEPLE!).

 

a co do angielskiego, to bardzo malo osob zna dobrze angielski. jak juz to kazdemu sie ZDAJE ze zna, ale w praktyce malo kto potrafi obejrzec serial bez napisow, nie mowiac o przeprowadzeniu merytorycznej dyskusji na jakis powazny temat. sprobuj pogadac sobie z jakimkolwiek znajomym o np. ekonomii po angielsku to sobie zweryfikujesz swoje teorie ;]

 

a co do egzaminow, to ja nie mam czego sobie tlumaczyc, bo gdy tylko jakkolwiek sie przyloze to mam wynik jaki chce. zapewniam cie, ze jeslibym chcial to bez kiwniecia palcem zaliczalbym wszystko na 4+ lub 5, ale to wymagaloby mnostwa absolutnie bezuzytecznego wysilku. a owszem sedziowie SN uzywajac "rozporzadzenie" jako "rozrzadzenie" z automatu dostaliby 2 na cywilu, nie mowiac juz o tym ze czesto byly przypadki studentow ktorzy powolywali sie na orzecznictwo SN w kazusach i nie zdawali, bo sprawdzajacy mial inna opinie niz SN.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I rzeczywiście masz dziwne podejście - skoro z LO nic nie wyniosłeś to nie wiem jak wygląda Twoja wiedza ogólna, ale zapewne marnie :P Bo wiesz, własnie po to jest LO żeby ogarnąć podstawy każdej wiedzy. Skoro uważasz, że to głupie to.. cóż... ;)

.

LO to najgorsza rzecz jaką można sobie wyobrazić. Jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego jak mawiają. Gdyby teraz poszedł do obecnego liceum to olałbym wszystkie przedmioty, poza tymi, z którymi wiązałbym moją przyszłość. Wiedzy ogólnej nie nauczysz się w szkole to jest pewne. System edukacji w Polsce to jakieś dno
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie szeroko rozumiana informatyka to złoty interes jest, mówię wam ja sam, absolwent co owy zacny kierunek skończył prawie 2 lata temu. Kończyłem UŚ, nie jest to może warszawka czy UJ, ale ja nie narzekałem. Pierwsze 3 semestry trzeba trochę pocisnąć jak ktoś ma problemy ze ścisłymi dziedzinami, ale potem to jest już z górki. Jak się człowiek umie ustawić to chodzi na uczelnie nie częściej niż 3 dni w tygodniu, zamiast kolosów i innych c***stw się bierze projekty i spokojnie robi płaszcząc dupsko w domu (wiadomo nie wszystkie, ale tak średnio połowa była w moim przypadku), a takie projekty dużo więcej dają niż sucha teoria z kolosów. Co do pracy to patrząc na terenie Śląskiego, powiem tak: jest jej w c*** i jak ktoś nie potrafi znaleźć, to się powinien zająć tarciem chrzanu, bo to znaczy że jest głąbem. Ja zacząłem robotę 2 dni po obronie jako programista i szukałem jest może ze 2 tygodnie. Znajomy z 3 letnim stażem zmieniał ostatnio robotę, krzyknął 6 tysiaków na łapę i go pracodawcy całowali po dupie, żeby tylko do nich przyszedł.

 

W ogóle to ciężko znaleźć kumatych ludzi w branży. Jak 3 miechy temu szukali do naszego działu pracownika, znajomość podstawowych technologi webowych, nawet z brakiem doświadczenia na dzień dobry ponad 2 tysiaki na łapę. Przyszło 15 CV, z czego może z 3 od ludzi z którymi jest sens rozmawiać. Aż kogoż tam nie było, woźny z Olsztyna, pan z certyfikatem kolejnictwa Wielkiej Brytanii, rachmistrz z Katowic, po prostu sama śmietanka. W końcu dostał gość po studiach świeżo, co był najbardziej kumaty i dopiero się uczy, co gdzie i jak.

 

Podsumowują: wszyscy, którzy kończyli ze mną studia, a z którymi utrzymuję jakikolwiek kontakt, dostali robotę z palcem w dupie i zapewniam, że hajs jest zacny, a robota całkiem przyjemna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.