Skocz do zawartości

[WEST] Runda 2 LAKERS vs. MAVS


Mameluk

zwycięzca serii  

74 użytkowników zagłosowało

  1. 1. zwycięzca serii



Rekomendowane odpowiedzi

Jendras,

pewnie że nie będzie dwóch identycznych sytuacji, ale ty naciągasz porównując porażkę lakers do pistons 1991 czy rockets 1996. pisałem już dlaczego (kontuzje, dużo gorsze bilanse w regular, nie bycie faworytem do tytułu) i mógłbyś się do tego w końcu odnieść ;]

albo inaczej – znajdz mistrzowska drużynę, która w nastepnym sezonie nadal miala jeden z czolowych wynikow w lidze (powiedzmy SRS +6) i do playoffs przystępowała relatywnie zdrowa w skladzie mniej wiecej takim samym jak podczas zdobywania tytulu, a mimo tego zostala zesweepowana i to w dosc kiepskim stylu. to dopiero bylaby sytuacja podobna do obecnej lakers.

 

jeśli zas chodzi o wytłumaczenie, ze byli zmeczeni, to przekonuje mnie to do pewnego stopnia. tzn. sam przeciez mowilem o tym już w trakcie regular, ale nawet wyeksploatowani lakers (a przeciez tacy raczej nie byli – stad przeciez te wszystkie wasze wymowki, ze oni się oszczędzają, by w playoffs zrobic pstryk) mieli ewentualnie przegrac dopiero w finale po ciezkich bojach z celtics, a nie zostac zesweepowani i zmiazdzeni w elemination game przez mavs. mi to bardziej wyglada na to, ze tam cos wewnątrz peklo, może jednak jest cos w tych plotkach?

 

tak w ogole to ciekawe jakie wyjaśnienie maja Vasquezy i Shavliki tego swiata, gdzie był winneryzm i lidership Kobe, dlaczego nie poderwal swojej druzyny do chociaż paru zwycięstw, dlaczego nie zmotywowal ich do lepszej obrony? I tak dalej… czy może jednak uznacie w koncu, ze to sport druzynowy i sprawa jest bardziej skomplikowana, na tyle mocno, ze bardzo wiele jest poza zasiegiem jakiegokolwiek zawodnika i nawet dobrze grajacy Kobe nic nie mogl zmienic.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

WHERE AMAZING HAPENS - to zdanie najlepiej oddaje to co się dziś stało.

 

Choć z drugiej strony Mavs byli dość pewni siebie przed tą serią.

 

Dirk jest wielki. Zawsze był.

Tą serią, myślę, otworzył oczy największym jego haterom, że należy do grona największych graczy w historii.

 

Meczu nie widziałem, ale boxscore Mavs wygląda masakrycznie.

Ludzie którzy oglądają na żywo Nowiztkiego są wybrańcami, grający future Hall of Famer w najlepszej postaci. Myślałem że Mavs tracili chemię po ataku Terrego na Bareę w RS, na szczeście okazało się że, dający się ruchać w ostatnich latach w PO Popwi i Karlowi Carslisle ma jaja. Wywalił JT na ławę i pokazał kto tu rządzi. Póżniej wszystko szło pięknię w serii z Blazers, witali się z 3-1 i nagle jeb, Jason freakin Terry rzuca cegły, Dirk nie dotyka piłki w 4 kwarcie. Epic fall.

 

Od tego czasu mamy Jason Terry reborn. Gra najlepszą koszykówkę w życiu w 12 sezonie. Jest wreszcie pełnym supportem dla Dirka. Trafia masę rzutów z czystych pozycji, ma świetne shot selection. Asystuje, nienajgorzej broni. Game 4 z Lakers zwieńczenie jego obecnej gry. Carlisle i jego team mieli genialny plan na Lakers który zawodnicy wykonali w 100%, tego się nie spodziewałem.

 

Gramy dalej, tutaj już byliśmy. Jest pięknie. Ale cel jest daleko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pewnie że nie będzie dwóch identycznych sytuacji, ale ty naciągasz porównując porażkę lakers do pistons 1991 czy rockets 1996. pisałem już dlaczego (kontuzje, dużo gorsze bilanse w regular, nie bycie faworytem do tytułu) i mógłbyś się do tego w końcu odnieść ;]

Odniosłem się - uważam, że to szczegóły, bo koniec końców decydujące znaczenie ma to o czym pisałem. Rockets mieli kontuzje w trakcie sezonu, ale do play-off przystępowali już w pełnym składzie, praktycznie z tej samej pozycji co rok wcześniej i zdążyli jeszcze wyeliminować Lakers z Magicem. Niezrozumiałe jest dla mnie stawianie sprawy w ten sposób, że drużyny z SRS wynoszącym tyle i tyle się łapią, a inne nie. Lakers najwyraźniej wytrzymali dłużej niż inne drużyny (Rockets to w końcu dwie, a nie trzy przygody z finałami), ale ostateczny efekt jest ten sam.

 

Zresztą, zobacz na ostatnie lata showtime - sweep, 1-4 i 1-4. Wszystko z młodszymi, bardziej atletycznymi ekipami.

 

Co do obecnych Lakers, to może i w szatni nie wszystko było ok, Pau po porażce powiedział, że sprawy pozaboiskowe miały dla niego zbyt duży wpływ, w sumie Vanessa to taka trochę wścibska pizda, poza tym przede wszystkim kobieta, a więc z natury intrygantka, więc niewykluczone, że narobiła smrodu. Ale koniec końców Lakers mieli kontrolę w dwóch z czterech meczów serii, prowadzili 16 punktami w g1 i 8 w czwartej kwarcie g3, za każdym razem całkowicie przegrywając końcówki. Zresztą, przeciw Hornets też to wyglądało przecież kiepsko. W zasadzie, nieumiejętność zatrzymania rywala w ostatnich minutach i generalnie zamykanie meczów to był problem zespołu przez cały sezon. Problemy w szatni? Może. Ja jednak myślę, że to po prostu starość i wycieńczenie fizyczne i mentalne, do tego braki w składzie perfekcyjnie wykorzystane przez rywala - przecież pick and roll sprawiał Lakersom problemy od lat.

 

k****, miałem tyle do zrobienia. Myślałem sobie: "spoko, Lakers odpadli, będzie kupa czasu na nadrobienie zaległości". A c***a. Wrócił przedwczesny offseason i cała masa fantasy trade'ów, zapomniałem jaki to fun. No trudno, co zrobić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widze ze nie byłem wczoraj osamotniony w oglądaniu z przyjemnością tego meczu. Lakers zaliczyli historyczną wpadkę której nikt się nie spodziewał (a nawet jeśli się spodziewał to nie aż takiego wyniku).

 

Daleki bym był od rozbijania tego zespołu. Rzeczywiście wyszły 3 finały z rzędu chyba bo jak inaczej tłumaczyć to coś czego świadkiem wczoraj byliśmy? Lakers mieli wielkiego nie farta bo Dallas złapało wiatr w żagle właśnie na ich serii i obnażyli ich braki bardzo skutecznie. Trafiali niesamowite rzuty ale Dallas nie przekona pewnie ludzi którzy w nich powątpiewają (czyli w tym mnie również) że są wygrać mistrza dopóki go nie wygrają. Ławka Dallas była decydująca w tej serii i gdyby nie jej świetna postawa to seria trwała by dłużej.

 

Nie fajnie się zachowali odom i bynum, a szkoda. Jackson wyglądał cały czas jakby nie wierzył w to co widzi i chyba musiałem wyglądać podobnie do niego podczas wczorajszego meczu. Fajnie to podsumowali na podcascie basketball jones że jeżeli faul andrew był wyrazem fruzstracji gry lakers w tegorocznych PO to może powinien uderzyć gasola a nie jj'a. Niewiarygodne że zaliczyli taką serie. Obstawiałem przed sezonem że jeszcze spokojnie rok w finałach zagrają. Przed serią obstawiałem że pykną dallas w 6 albo 7 meczach i prędzej obstawiałbym że w koszulce dallas zobacze znów finleya niż że będzie sweep.

 

Jak dla mnie Lakers spokojnie stać na jakieś kosmetyczne zmiany, trzon gasol-bynum-bryant powinien być nie do ruszenia i spokojnie mogą walczyć o majstra wkurwieni porażką w tych PO i jak za rok dadzą dupy znowu to wtedy poczynić jakieś bardziej ryzykowne/odważniejsze ruchy.

 

Gratulacie dla mavs nigdy nie myślałem że będę im kibicował w jakiejkolwiek serii PO. Niech Thunder ogarną wreszcie dupska i awansują do finałów bo mem-dal to będzie tragedia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jednak myślę, że to po prostu starość i wycieńczenie fizyczne i mentalne, do tego braki w składzie perfekcyjnie wykorzystane przez rywala - przecież pick and roll sprawiał Lakersom problemy od lat.

Na każdej pozycji to Mavs mieli starszych graczy, pod tym względem 5-0 dla nich.

Owszem, Lakers mieli ostatnio bardziej intensywne sezony ale to nie tłumaczy aż tak gwałtownego upadku (z mistrza po przegraną z tak przeciętną drużyną jak Mavs). Tym bardziej, że żaden czołowy gracz nie zanotował właściwie większego regresu (tak jak to było w twoim, mało fortunnym, przykładzie z Showtime kiedy to Kareem najpierw z gracza All-NBA Team zrównał do bardzo słabego poziomu a potem zakończył karierę).

 

Swoją drogą ciekawe co Kobe powiedział swoim teammates między 1 a 2 kwartą w G4. Jordan w podobnej sytuacji (G7 w 1998 roku z Pacers, po pierwszej kwarcie Bulls przegrywali 10 pkt) nawijał podobno coś o tym, że jak to przegrają to wszystkim nogi z dupy powyrywa. ;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Owszem, Lakers mieli ostatnio bardziej intensywne sezony ale to nie tłumaczy aż tak gwałtownego upadku

Bardzo delikatnie to ująłeś. Trzy finały a trzy wypady po pierwszej/drugiej rundzie to spora różnica.

 

Tym bardziej, że żaden czołowy gracz nie zanotował właściwie większego regresu (tak jak to było w twoim, mało fortunnym, przykładzie z Showtime kiedy to Kareem najpierw z gracza All-NBA Team zrównał do bardzo słabego poziomu a potem zakończył karierę).

Dziwne słowa, biorąc pod uwagę fatalną grę Gasola. Kobe też obniżył loty. A Kareem nie postarzał się przecież z dnia na dzień. Zresztą, w jego miejsce przyszedł przecież Divac.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

taki team jak La nie przegrywa w taki sposób, ot tak sobie. bez względu na to przeciw komu gra. za dużo talentu, za dużo możliwości, za dobry coach na aż tak wielką kupę i tak kompomitujące przejawy niemocy. prawda wylezie niebawem. imo, trup jest ukryty gdzieś w szatni. może phil machnie jakąś ksiązkę wspomnieniową, opowie co i jak. możliwe tez,że paru gości w tym sezonie poczuło spełnienie na miarę własnych apetytów. palcami nie ma co pokazywac, ale jak tak prześledzić osobiste motywacje, to najwyżej ze dwóch mogłoby je mieć i co dziwne, akurat ci dwaj grali, na tle pozostałych, całkiem przyzwoicie.

 

Lorak, możesz kwestionować rolę i wpływ osobowości lideera na drużynę, ale to jest wyprawa z motyką na słońce. "gdzie był winneryzm i lidership ?" - w tej serii go nie było, albo nie zadziałał, czyli tak jakby go nie było.

 

mam wrażenie, ze buntujesz się przeciw uznaniu roli i znaczenia lidera i lidershipu, bo - jak od dawna już - w tej kategorii lebron ma poważny handicap, nigdy się w tej roli nie sprawdził, potem od niej uciekł, a teraz jest spora polaryzacja opinii nt tego, czy on, czy ten drugi w heat pełnią rolę decydującą, a jesli są na rowni, to znów jest to znaczna przeszkoda w ewentualnym wpisaniu jego legacy pomiędzy legacy największych, a tam oczywiście wyłącznie widzisz jego miejsce. tak samo postrzegam np. upartośc bastillona w limitowaniu znaczenia defensywy u rozgrywających [bo nash jest tutaj słaby], a podnoszeniu jej u wysokich [bo garnett to elita]. to jest tak dalece motywowane sympatiami, tak dalece dorabiana jest do tych poglądów ideologia, ze nie przegadasz :]

 

"to sport drużynowy".

no a ktoś to neguje ? tyle, że w tym sporcie drużynowym są indywidualne smaczki, drobiazgi i niuanse. co ma piernik do wiatraka ?

 

weźmy phila jacksona. przegrał. La grali tak, jakby mieli go w najciemniejszej dupie i kompletnie nie reagowali na jego postać i to, co im tam mówił, albo nie mówił.

i na tej podstawie równie dobrze można teraz zacząć dyskusję, czy - wobec tej katastrofy - istnieje psychologiczny, motywacyjno-inspiratorski, chemiczny wpływ trenera na zespół, czy też wszystko sprowadza się do wypisania pięciu priorytetów na tablicy na odprawie i do rozpisania paru zagrywek, a reszta to bajanie. tylko - po grzyba ? przecież każdy przytomny teoretyk, nie mowiąc już o ludziach z praktycznym doświadczeniem istnienia w jakiejkolwiek drużynie sportowej posiadającej coacha, wie znakomicie że taki wpływ nie dość, ze oczywiście istnieje, to jeszcze jest niezwykle istotny.

 

ale wszystko sie wyczerpuje. kiedyś po prostu przestaje działać, jak chemia w małżeństwie/związku. te najlepsze, najnamiętniejsze i pozostawiające najlepsze wspomnienia się rozpadają, a te mniej wartościowe trzymają się do upadłego na zdrowym rozsądku, wyrachowaniu, ekonomicznych zależnościach, dla dobra otoczenia, ze strachu przed nową sytuacją, z tępego przyzwyczajenia itd. i tak samo z lidershipem gracza czy coacha. daj phila do nowej, głodnej drużyny i zobaczysz ten wpływ ponownie, bo to będzie "nowe malżeństwo". i tak to wlaśnie działa :]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vasquez,

pytam cię o ten liderszip, bo to zawsze była dla ciebie oś krytyki LeBrona, szczególnie w porównaniach z Bryantem. i zawsze to było tak, że albo masz liderszip, albo nie. natomiast ty teraz zaczynasz kombinować i nagle mamy „można mieć liderszip, ale może on nie zadziałać, bo coś tam”. no jak to Vasquez?! przecież to nie jest atletyzm, który może zanikać z czasem. wygląda więc na to, że w końcu zacząłeś uznawać, że to wszystko nie jest takie proste, że to jest mimo wszystko sport drużynowy (banał, ale niektórzy z was ciągle to ignorują) i nawet taki lider jak Kobe pewnych rzeczy nie przeskoczy. mówisz o czymś, co pewnie miało miejsce w szatni LA i co pewnie wyjdzie z czasem. a czemu czegoś podobnego nie brałeś pod uwagę w przypadku innych?

 

w każdym razie mam nadzieję, że dzięki tej serii już na zawsze mamy z głowy trzy idiotyzmy:

- Dirk to loser

- lakers się nie chce, ale gdy będzie trzeba to zrobią pstryk

- liderszip Kobe stawia go ponad innymi

 

 

Jendras,

Niezrozumiałe jest dla mnie stawianie sprawy w ten sposób, że drużyny z SRS wynoszącym tyle i tyle się łapią, a inne nie.

 

bo musimy jakoś określić siłę drużyny w sezonie po mistrzostwie. pistons 1991 byli sporo słabsi niż rok wcześniej, rockets z kolei to akurat bardzo wyjątkowa sytuacja, tzn. ten ich magiczny run w 1995.

natomiast lakers 2011 rozegrali jeszcze lepszy sezon niż rok wcześniej (SRS), pierwszy raz w tym składzie byli całkiem zdrowi, a mimo tego takie rozczarowanie. to jest póki co niewytłumaczalne oraz niestety dla legacy Kobe dość szkodliwe. ale już pal licho ten SRS, znajdź po prostu jakieś przypadki, gdy mistrz w następnym sezonie rozegrał równie dobry regular (czyli był w gronie 2-3 contenderów), a mimo tego w playoffs rozczarował (powiedzmy, że odpadł przed finałami). bardzo ogólne dwa warunki, ale niech będzie, że to wystarczy by sytuacje uznać za podobne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dirk to loser

 

 

nie za szybko

 

Mavericks jeszcze tytułu nie zdobyli a Lakers już w serii z Hornets wyglądali kiepsko, więc prawdziwy test dla tych 'odświeżonych' Mavs nastapi w WCF - także z mitem Dirka bym jeszcze się nie spieszył. To znaczy w jednym się zgadzam, że jest to mit, ale pamiętaj że na forum jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz

 

chyba że jesteś Rosem i nawet po 11-27 jesteś dobry

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie za szybko. Dirk od lat jest jednym z najbardziej clutch graczy w dziejach ligi. ktoś taki nie może być loserem.

 

a odnośnie tego, jak wyglądali lakers, to widzę, że już zaczynają się wymówki. zresztą z celtics będzie tak samo - że za starzy, że to, że tamto (choć jeszcze po serii z NYK było, że to starzy dobrzy celtics; w ogóle jest taka zasada: tego typu zespoły wygrywają, to jest gadka, iż doświadczenie najważniejsze w playoffs. jeśli zaś przegrywają, to okazuje się, że są za starzy). tymczasem LA wcale nie wyglądali gorzej przeciw hornets niż w poprzednich playoffs przeciw rockets czy suns. zresztą jeszcze w czasie trwania tej srii fani LA mówili, że tak już bywało (przegranie G1), Vasquez pisał tyrady o tym, jak to oni grają dopiero od stanu 2-2 i tym podobne bzdury. zresztą wróć do początku tego wątku i zobacz jakie były opinie - mavs bez szans, fatalnie się matchupują, nie wygrają nic w staples i tak dalej. lakers mieli ich zmieść w góra 6 meczach. tymczasem Dirk zagrał świetną serię (zresztą cały sezon i PO ma świetne, to jest prawdziwy MVP sezonu, tyle że jego kontuzja popsuła bilans mavs) przeciw mistrzom w pełnym składzie i tego nikt mu już nie odbierze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, ale też nie zapominajmy co jest prawdziwym celem, po takiej świetnej serii jak z Lakers oczekiwania rosną - każdy inny wynik niż mistrz (dla Mavs) może być rozczarowaniem. Bo niby kogo to będzie wina, jak już nie będą w stanie rozegrać drugiej takiej dobrej serii? ;) Pewnie słabego supportu ;)

To nie jest drużyna żółtodziobów dla której sezon na sprawieniu sensacji może się już zakończyć, po takim wyczynie wskakują na półkę wyżej, oczekiwania rosną i z tego mogą być rozliczani.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kogo to będzie wina to zobaczymy jeśli przegrają. ale przecież tak, jak zasługą Dirka nie było, że Terry trafiał jak szalony, tak samo nie będzie nią, jeśli zacznie ceglić. liczy się to, czy Nowitzki będzie grał na swoim poziomie, ewentualnie wyższym niż reszta drużyny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie Kobe tutaj absolutnie nie może być zwolniony z winy za tą porażkę po pierwsze dlatego, że jest liderem i tak jak zasługi są głównie jego tak i wina musi spadać na niego. Po drugie dlatego, że po prostu ze swojej strony nie zrobił też nic by tą serię wygrać, nie zaliczył heroicznego występu, mimo którego Lakers i tak przegrali ze względu na ich beznadziejną defensywę, nie potrafił widać poderwać drużyny do walki, jasne wiek, zmęczenie, ale od najlepiej zarabiajacego gracza w lidze można chyba wymagać więcej. Następny oczywiście Gasol, który wyglądał całe PO jakby kosmici z góry kretynów ukradli mu talent, tak nie gra druga gwiazda drużyny i gość uznawany za jednego z najlepszych wysokich na świecie, Pau się niestety tą serię po prostu skompromitował.

 

No i oczywiście jak dla mnie główny winowajca czyli Phil, wyszło jego olewanie defensywy, kompletny brak adjustments w trakcie serii, brak reakcji na to co się dzieje na parkiecie kiedy jeszcze można było coś zrobić (G1), przywiązanie i stawianie na Fishera w trakcie regular season zamiast ogrywać Blake'a i pomagać mu w budowaniu pewności siebie. Ja już wielokrotnie na forum narzekałem na to co robi Phil, ale ostatecznie drużyny zdobywały tytułu więc cóż. To co osiągnął w tej lidze jako trener to coś niesamowitego, ale nie martwię się, że odchodzi wręcz przeciwnie uważam, że już najwyższy czas.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

niestety musze sie z vanem zgodzic i wlasciwie podpisuje sie pod calym jego postem.

 

bynum w ostatnim wywiadzie "wychodzacym" wspomnial cos o tym, ze treningi byly lekkie. granie fisherem tyle minut nie mialo juz sensu w zeszlym roku. blake faktycznie za czesto byl trzymany poza gra.

 

co do kb, wiek wiekiem, przebieg przebiegiem, ale jezeli zarabiasz taki hajs = no excuses. tymbardziej, ze jeszcze rok temu, czy 2 lata temu rzucilby w ktoryms ze spotkan +40 i zapewnil nam w pojedynke minimum 1 zwyciestwo. zatrzymal go praktycznie sam jason kidd.

 

pamietam, ze juz w zeszlym sezonie pisalismy, ze philowi zdarza sie przyspac i, ze z 2 strony szkoda, ze nie zakonczyl kariery, bo swiezy trener wnioslby troche orzezwienia i zycia w to wszystko tego zabraklo. wyniki go jednak bronily, choc prawda jest taka, ze gdyby nie zmiana ustawien defensywnych przez chucka persona lakers pewnie weszliby do playoffs z 5 pozycji. pora na trenera, moze nie zamordyste, ale kogos kto ulozy, szczegolnie w defensywie te wszystkie klocki. bo to wciaz nie dziala tak, jak powinno, jakie sa mozliwosci tej ekipy.

 

zabraklo tez w naszym skladzie mlodosci, o czym pisalismy. najfajniejsze jest to, ze juz na poczatku sezonu widzial to jerry west, ktory pozwolil sobie na odwazna teze, mowiac w mediach ,ze ten zespol jest za stary i nie obroni mistrzostwa. kobe i fish zaprzeczali po czym okazalo sie, ze west mial niestety racje. bo wszystko sprowadzilo sie do wieku/braku energii w tej serii z mavs.

 

tych bledow zostalo popelnionych dosc sporo. za duzo by moc obronic mistrzostwo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lorak

nie tylko to, albo - nie głównie to, ale w jakimś sensie dobrze kombinujesz. lakersi niemal zawsze

karmili się przykładem i sportową duszą bryanta. a bryant pracowity był [i jest], zawzięty, competitivness itd, refuse

to lose. cavaliers zaś padali jak muchy w najtrudniejszych momentach, bo kiedy lider był najbardziej

potrzebny, to lebron nie miał w sobie żądzy i zaciętości, zeby ich zainspirowac.

 

co się stało z bryantem vs mavs ? zmęczenie materiału. proste jak drut. w przypadku braynta można

mówić, ze "lidership nie zadziałał", bo wiadomo, ze "on go ma", jako że wiele razy o tym przekonywał, a

lakersi z ost lat nie byliby soba, nie byliby tak mocni mentalnie, gdyby nie jest rola przywódcza i jego

codzienny przykład. z drugiej strony masz lebrona, ktory dotąd nigdy nie udowodnił na jakimś odpowiednim

dystansie, że takimi walorami dysponuje, więc nie można by mu dać alibi pt. "nie zadziałało tym razem".

 

"lidership kobe stawia go ponad innymi" vel "idiotyzm" - a niby co w tym idiotycznego ? uważasz, ze

jego charakter, drajw mentalny nie jest w dziwny, he he, sposób skorelowany z charakterem lakersów ?

celtowie nosili piętno birda, lakersi szli za magicem, bulls byli dokładnie tacy jakimi ich kształtował

jordan itd. kobe jest z tej samej parafii. kevin garnett też. sądze, że derrick rose jest na najlepszej

drodze...a już lebron nie jest i nie był, a teraz jest przy wade'ie, bo w cavs już zademonstrował, na

ile go stac, czy raczej - na ile go nie stać.

 

i imo dirk też nie jest, to a'propos tego, ze niby "dirk-loser", to "idiotyzm".

kaman, ile razy mavs przegrali playoffs w sposób taki, że na czole przykleili sobie nalepkę "softies" ?

ile razy ?

 

powiesz "dirka chata skraja, bo on fajnie rzucał" - powiedzmy, ze nie zawsze i w clutch też nie za każdym razem, ale co innego : gdzie właśnie ten wpływ osobowości gwiazdy na resztę ? nie w jednym sezonie, nie w jednej

serii, ale na przestrzeni paru lat ? dirk nie jest alfa. dirk jumperem umie ukarać, zamknąc umie, atak rozprowadzić.

wszystko cacy, ale przez szereg lat mavs byli, pod jego batutą boiskową SOFT. pussycats. synonimami loserstwa.

 

chceszz odseparować pięknego dirka od brzydkiego zespołu ? proszę bardzo, za jednym zamachem oddzielmy jordana od bulls, birda od celtics, garnetta od celtów. a co, jak szaleć, to na całego. tylko : co zostanie po takim zabiegu ? jaka prawda o zespołowej koszykówce, której uznania tak się domagasz, mimo że nikt faktu jej istotności nie podważa, a wręcz przeciwnie, tyle że niektórzy starają się nie prymitywizować jej i nie sprowadzać do pustego banału ?

 

w ogóle, jak to się ma do twojego ujmowania się za zespołoowścią w koszykówce ? jak zespołowa koncepcja

koszykówkii może separować lidera od drużyny ? jak można z patosem o Zespołowości mówić, a nie rozumieć, że

prawdziwy lider musi umieć podnieść poziom mentalny drużyny, wycisnąć na niej swoje piętno, że na tym m.in polega ta zespołowa chemia i konstrukcja zespołu zawsze znaczenie charekteru i zdolności przywódczych lidera ma na eksponowanym miejscu ?

 

dirka można by brać na dwie strony :

z jednej, albo ma zdolność do wywierania wpływu, ale PRZEZ wiele lat gówno z tego wychodziło, czyli tak jakby nie miał, ergo - NIE ma.

z drugiej, nie mial nigdy takiej zdolności, a że trudno o nagły jej wytrysk - więc, na tle La, fajny mental mavs w serii z La, a nawet nie-pęknięcie po fatalnym g4 z Blazers, to nie jego brocha, tylko musimy zacząc patrzeć na pewien proces, ktory nastąpił w mavs od momentu zatrudnienia trenera carlisle'a, ktory, jako trener udowodnił, w przeciwieństwie do dirka-gracza, że swoimm drużynom umie dać pewność siebie i

trochę twardości.

 

więc, ja bym z tą grubą kreską dla dirka nie szalał. i bym rozdzielił fajny shooting od osobowości boiskowej i nie tylko. dirk nie jest dla mnie żadną osobowością sportową. jest dobrym strzelcem, kłopotem dla każdej defensywy świata, ale niczym więcej i ja po propstu jego lidershipu nie dostrzegam. widziałem i widzę nieraz ciągle lidership garnetta i bryanta, jak na dłoni widzę ich wpływy na zadziorność, mobilizację i twardość ich drużyn, a u dirka... no ni c***a nie widzę, a te lata klęsk, często w bardzo słabym stylu, tylko mnie upewniają, ze coś jest na rzeczy.

 

poza tym, Van napisał przytomnie, a ja się zgadzam z nim bardzo, że jakkolwiek La to mistrzowie itd, to w tej serii wykazali się taką słabością, ze zasługi i rzekomą nową tożsamość mavs trzeba z pewną rezerwą oceniać i brać poprawkę na tło zdarzeń.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a seria ze Spurs w 2006 to tez byl przypadek ze Dirk ogral Duncana a potem najebal Nashowi 50 pkt ?

 

jak dla mnie Lakers rok w rok dawali dupy w playoffs ale jakos im to uchodzilo na sucho

z Rockets bez Yao zagrali siedmiomeczowke

z Thunder rok temu z Jeffem Greenem, Kristicem jako s5 front - Gasol ledwo sobie radzil

 

to nie jest tak ze wpadl Aaron Gray, Carl Landry i wjebali se tescia w dupe i pograli z chlopakami z LA

 

powszechnie bylo wiadomo zawsze i zawsze ze Baree i Pauly sprawiaja mega klopoty LAkers i Philowi - w tym roku trafiali na samotnego Paula i Barea plus 8 deep

wiec jak dla mnie to ze Lakers przegrali po dluzszym namysle to wcale nie az tak wielkie zaskoczenie

bad bad matchup

Deron Williams to idealny matchup

Paul Barea czy Westbrook to juz gorzej

tak zawsze bylo z PhilJAckos- led druzynami

 

do tego Lakersi zawsze mieli ta swoja pewnosc siebie, czesto gesto przegrywali cos na poczatek u siebie by potem odzyskiwac HCA w g3 , olbrzymia nonszalancja

 

jak dla mnie ta porazka to przede wszystkim wypadkowa zaskoczenia - poor gameplan PJ , nie wiedzial jak bronic Dirka i nie umieli sobie poradzic z epickim ball movement

nastepnie wypalenie i zmeczenie

a dopiero na koniec jakis bzdet milosny o ile jakikolwiek byl

 

Mavs wygrali bo byli lepsi a nie zaszly okolicznosci lagodzace ...bzdura

 

co do Dirka to soft nie soft

jak dla mnie cala druzyne mial zawsze soft albo slaba- Jamison -nikt, Dampier/Diop - nikt Devin Harris - nikt Bass- nikt

ci ludzie to jest nikt w skali NBA playofs balls

nie sa to Beny Gordony, Stepheny Jaxy, zadne mistrz czy playoff vets

po porstu support z dupy

sluchajcie Tim Duncan przegrywal naprawde z lipnymi zespolami ale tez i wielkie zespoly pokonaywal i jest all time best PF choc jak dla mnie ciezko byc all time best bez repeatu przy takiej konkurencji ale nie wazne

 

a Dirk to polka Barkleya i reszty ktora weszla sobie raz do Finalow cos tam zagral historycznie statycztycznie , troche gonajebali w playofs on pare razy zaskoczyl kogos w PO i tyle

chyba top30 all time jakby nie patrzec

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ai3

chyba top30 all time jakby nie patrzec

skoro mistrzostwa są głównym wykładnikiem wielkości, to gdzie będzie Scottie Pippen z 6 tytułami zdobytymi u boku Jordana? Top 5?

A Gasol? Top 10?

 

Umniejszanie wielkości Nowitzkiego tym, że nie zdobył mistrzostwa. Okoliczności się nie liczą, reszta zespołu też nie. Dirk sam powinien był to mistrzostwo wygrać.

 

vasquez

i imo dirk też nie jest, to a'propos tego, ze niby "dirk-loser", to "idiotyzm".

kaman, ile razy mavs przegrali playoffs w sposób taki, że na czole przykleili sobie nalepkę "softies" ?

ile razy ?

No ile? Kilka takich serii było. Powiedziałbym że 5

A ile było takich serii gdzie Mavs grali świetnie?

A w jakim to stylu Mavs przegrywali? Ciekawe, że nigdy nie zostali zesweepowani. Nigdy.

Spurs zaliczali sweepa, Lakers także, a tacy MAvs nigdy.

 

Piszesz o dorabianiu ideologii do jakichś faktów a sam robisz to samo. Uczepiłeś się kilku serii Mavs z okresu wielu lat aby pokazać jaki to Dirk jest kiepski. Serie, w których Dirk był bohaterem nie mają znaczenia, ważne są tylko te wpadki, które, co ciekawe, w większości nie były jego winą, gdyż on sam grał w wielu przegranych seriach znakomicie. Ale to przecież nie ma znaczenia.

 

to jest najlepsze:

powiesz "dirka chata skraja, bo on fajnie rzucał" - powiedzmy, ze nie zawsze i w clutch też nie za każdym razem

ojp

znasz jakiegoś gracza, co w crunch time rzuca wyłącznie sam i na dodatek zawsze trafia?

 

dirk nie jest dla mnie żadną osobowością sportową. jest dobrym strzelcem, kłopotem dla każdej defensywy świata, ale niczym więcej i ja po propstu jego lidershipu nie dostrzegam. widziałem i widzę nieraz ciągle lidership garnetta i bryanta, jak na dłoni widzę ich wpływy na zadziorność, mobilizację i twardość ich drużyn,

 

Liderem zespołu jest ten, kto w najtrudniejszych, najbardziej stresujących momentach meczu umie wziąć ciężar gry na siebie, trafiać ważne rzuty i wym właśnie dodawać wiary i siły swojemu zespołowi. Wtedy, kiedy inni nie trafiają lider przejmuje grę. Nie zawsze może trafić i nie zawsze może mecz wygrać, ale sytuacje, w których mu się to uda, oddają jego wielkość i lidership.

 

Dla ciebie najwyraźniej prawdziwy lider to ten cały vocal lider, króry emanuje emocjami, pokrzykuje, robi groźne miny. To jest lider pełną gębą.

A że Dirk nie jest taki z natury, więc liderem nie jest, nieważne jak dobrze by nie grał. Nie ustawia zawodników do pionu, nie bawi się w trenera więc jego wpływ na drużynę jest znikomy.

 

Jak to jest vasquez?

Kobe jest liderem wedle powyższego, Dirk oczywiście nie.

A spokojny i nudny Tim Duncan? Jest vocal (i tym samym prawdziwym) liderem?

Był liderem kiedy Spurs zdobywali tytuł, czy także wtedy, kiedy dostawali lanie w PO w 2001 i 2002 a sam Tim był gotów odejść z zespołu?

Karl Malone pewnie był liderem, bo potrafił zjebać kogo trzeba.

Z drugiej strony żadnego tytułu. Był więc liderem czy nie był?

 

Kevin Garnett? Jego lidership widziałeś niejednokrotnie.

Zaczął być liderem dopiero w barwach Celtics, czy był nim też przez 10 lat w Minesocie, kiedy to Wolves albo odpadali w 1 rundzie, albo w ogóle nie awansowali do PO, a sam KG grał często słabiej w PO niż w rs?

Jako że " trudno o nagły wytrysk" lidershipu, KG był liderem już wcześniej. Jak więc wytłumaczysz jego niepowodzenia przez te wszystkie lata?

Słabym supportem się nie zasłonisz, skoro ten argument w przypadku Dirka nie jest dla Ciebie żadnym usprawiedliwieniem porażek MAvs.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to jest najlepsze:

powiesz "dirka chata skraja, bo on fajnie rzucał" - powiedzmy, ze nie zawsze i w clutch też nie za każdym razem

ojp

znasz jakiegoś gracza, co w crunch time rzuca wyłącznie sam i na dodatek zawsze trafia?

Dirk, however, has had one of the greatest postseasons in NBA history in the clutch. As if his unbelievable shooting percentages of 50 percent from the field and 60 percent from long distance were not enough, he has elevated his game to historic levels during crunch time, shooting over 56 percent and making 100 percent of his clutch threes.

http://www.nba.com/statscube/player.htm ... tValue=all

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.