Skocz do zawartości

Los Angeles Lakers 2020/2021


nba2midnight

Rekomendowane odpowiedzi

13 minut temu, nba2midnight napisał:

To prawda, ale sam Stockton w dodatku to tez taka osoba malo "medialna" bym powiedzial . W sensie bardzo spokojny, wywazony, bez skandali, to i w swiadomosci spolecznej mniej obecny. On nawet bodajze w swojej induction speech do Hall of Fame mowil, ze nawet nie byl najlepszy w swojej druzynie ... i to mowi facet po takiej karierze i osiagnieciach ... wez tu teraz porownaj do tego co o sobie gadaja dzis niektorzy gracze czy kandydaci na MVP ... 

Co do serii z Bykami, to pamietam ze w 98 roku mialem tylko jednego znajomego, ktory byl fanem Jazz (do dzis jest). Pamietam tez ze przez 1997 rok, finaly 1998 to byly jedyne finaly, gdzie fani Bulls (przynajmniej ci ktorych znalem) nie podchodzili do nich na zasadzie, ze przeciwnik zostanie rozjechany bo jest Jordan i spolka. Niektorzy autentycznie bali sie wtopy wtedy choc ukrywali to "zgrabnie" za predykcjami typu 4-3 dla Bulls bo wyrownanym G7 i decydujacym rzucie Jordana na koniec ;)

Ja finały 1996 i 1997 nagrywałem w nocy na kasetę, a rano oglądałem jak na żywo i autentycznie po 4 meczach finałów 1997 myślałem, że Jazz wygrać mogą finały. I rzeczywiście w meczach 5 i 6 dominowali, ale Byki jakoś ich doszli. Słynny mecz 5 Jordana z 38 stopniami gorączki, gdzie rzucił 38 punktów, a potem mecz 6 z 39 punktami, gdzie Pippen z rezerwowymi odrobił na początku 4 kwarty 12 punktów straty jak kiedyś w finale 1992 z Blazers.

Finały 1998 oglądałem w nocy na żywo. I dopiero w połowie 6 meczu bałem się o wynik finałów, gdy Pippen schodził, a Jazz odrobili całą przewagę Bulls z 1 kwarty. Ta 2 i 4 kwarta to odnosiło się wrażenie, ze sam Jordan ciągnie Bulls przeciw całej machinie Jazz więc fizycznie spuchnie jak Pippen nie wróci. A ten  wrócił na chwilę w czwartej kwarcie, ale człapał tylko, bo miał jakieś mocne skurcze mięśni pleców. Nie był w stanie nawet skakać.

Szkoda, że Byki się rozpadły. Ostatni taniec okazał się ostatni, bo Jackson zrobił sobie przerwę więc Jordan znów odszedł z ligi, a Pippen wreszcie chciał być doceniony finansowo. Natomiast Jazz okazało się rok później już nie byli tacy mocni w sezonie z lokautem. Niby Malone znów był MVP RS, ale w playoff nie grali tak jak w 1996, 1997 i 1998. Jak widać nie wykorzystali szansy, bo potem jako zespół nie byli już tak mocni. K.Malone jeszcze z G.Paytonem chcieli w 2004 grając w Lakers powalczyć o tytuł, ale Malone kontuzjował się i Pistons bez problemu pokonali tamtych Lakers, bo Bryant i Shaq zagrali słabo. Ciekawe czy z zdrowym 42-letnim K.Malone postawiliby się wtedy Pistons.
 

Edytowane przez Rodman91
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stosunek asyst do strat u Johna to ok 4:1,  ja oglądając oba finały i oczywiście dużo więcej innych meczy Utah w ogóle nie przypominam sobie żadnych głupich strat piłki, u niego wszystko było przemyślane w 100%, każde zagranie doszlifowane do granic możliwości, idealnie wyważony stosunek ryzyka do zysku.

Trzeba też dodać, że w naszych czasach Stockton zdobywałby raczej nieco więcej punktów, chociażby dlatego, że znaczna część jego rzutów to był midrange, obecnie pewnie zamieniony na trójki, które rzucał przyzwoicie, a nie zapominajmy, że on karierę rozpoczynał w 84 roku (notabene mój rok urodzenia ;)

Wg mnie rekordy asyst i przechwytów są tak wyśrubowane, że będą znacznie trudniejsze do pobicia niż rekord Jabbara czy po nim Lebrona ;)

3 minuty temu, Rodman91 napisał:

 K.Malone jeszcze z G.Paytonem chcieli w 2004 grając w Lakers powalczyć o tytuł, ale Malone kontuzjował się i Pistons bez problemu pokonali tamtych Lakers, bo Bryant i Shaq zagrali słabo. Ciekawe czy z zdrowym 42-letnim K.Malone postawiliby się wtedy Pistons.
 

Moim skromnym zdaniem na pewno, to nie był tylko emeryt po 40 tylko wciąż mega produkcja, szczególnie przy tak siłowym stylu Pistons Malone mógłby być wręcz całościowo drugą opcją.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Pozioma napisał:

Stosunek asyst do strat u Johna to ok 4:1,  ja oglądając oba finały i oczywiście dużo więcej innych meczy Utah w ogóle nie przypominam sobie żadnych głupich strat piłki, u niego wszystko było przemyślane w 100%, każde zagranie doszlifowane do granic możliwości, idealnie wyważony stosunek ryzyka do zysku.

Trzeba też dodać, że w naszych czasach Stockton zdobywałby raczej nieco więcej punktów, chociażby dlatego, że znaczna część jego rzutów to był midrange, obecnie pewnie zamieniony na trójki, które rzucał przyzwoicie, a nie zapominajmy, że on karierę rozpoczynał w 84 roku (notabene mój rok urodzenia ;)

Wg mnie rekordy asyst i przechwytów są tak wyśrubowane, że będą znacznie trudniejsze do pobicia niż rekord Jabbara czy po nim Lebrona ;)

On wyglądał na bardzo koszykarsko wyrachowanego. Rzeczywiście miał wysokie koszykarskie IQ. Do tego niezwykle twardy. Gość dostał z łokcia w twarz, a za chwilę zaciska zęby i gra dalej, gdy teraz goście mający ponad 2 metry i ponad 120 kg padają jak muchy od dotknięcia lekkiego palcem. Parodia.

A co do finałów 2004 to R.Wallace i B.Wallace nie dominowaliby z pewnością tak mocno mając przeciw sobie parę Shaq & K.Malone jak
przeciw samemu Shaqowi.
 

Edytowane przez Rodman91
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Rodman91 napisał:

On wyglądał na bardzo koszykarsko wyrachowanego. Rzeczywiście miał wysokie koszykarskie IQ. Do tego niezwykle twardy. Gość dostał z łokcia w twarz, a za chwilę zaciska zęby i gra dalej, gdy teraz goście mający ponad 2 metry i ponad 120 kg padają jak muchy od dotknięcia lekkiego palcem. Parodia.

No jak się teraz o tym myśli to naprawdę parodia, Lebron jest uważany za absolutnie niezniszczalnego, a Stockton czy Malone w wieku 39-40 lat nie opuszczali meczów w ogóle, Karl w przedostatnim swoim sezonie grał średnio ponad 36 minut w 81 meczach (to był jego 18 sezon), John między 36 a 40 rokiem życia nie opuścił ANI JEDNEGO meczu, masakra.

Edytowane przez Pozioma
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, Rodman91 napisał:

Ja finały 1996 i 1997 nagrywałem w nocy na kasetę, a rano oglądałem jak na żywo i autentycznie po 4 meczach finałów 1997 myślałem, że Jazz wygrać mogą finały. I rzeczywiście w meczach 5 i 6 dominowali, ale Byki jakoś ich doszli. Słynny mecz 5 Jordana z 38 stopniami gorączki, gdzie rzucił 38 punktów, a potem mecz 6 z 39 punktami, gdzie Pippen z rezerwowymi odrobił na początku 4 kwarty 12 punktów straty jak kiedyś w finale 1992 z Blazers.

Finały 1998 oglądałem w nocy na żywo. I dopiero w połowie 6 meczu bałem się o wynik finałów, gdy Pippen schodził, a Jazz odrobili całą przewagę Bulls z 1 kwarty. Ta 2 i 4 kwarta to odnosiło się wrażenie, ze sam Jordan ciągnie Bulls przeciw całej machinie Jazz więc fizycznie spuchnie jak Pippen nie wróci. A ten  wrócił na chwilę w czwartej kwarcie, ale człapał tylko, bo miał jakieś mocne skurcze mięśni pleców. Nie był w stanie nawet skakać.

Szkoda, że Byki się rozpadły. Ostatni taniec okazał się ostatni, bo Jackson zrobił sobie przerwę więc Jordan znów odszedł z ligi, a Pippen wreszcie chciał być doceniony finansowo. Natomiast Jazz okazało się rok później już nie byli tacy mocni w sezonie z lokautem. Niby Malone znów był MVP RS, ale w playoff nie grali tak jak w 1996, 1997 i 1998. Jak widać nie wykorzystali szansy, bo potem jako zespół nie byli już tak mocni. K.Malone jeszcze z G.Paytonem chcieli w 2004 grając w Lakers powalczyć o tytuł, ale Malone kontuzjował się i Pistons bez problemu pokonali tamtych Lakers, bo Bryant i Shaq zagrali słabo. Ciekawe czy z zdrowym 42-letnim K.Malone postawiliby się wtedy Pistons.
 

Tak zmieniając temat to tamten sezon Lakers to w ogóle parodia, że gdyby nie historyczna ekipa Pistons, to pewnie by wygrali. W sensie takim parodia, że Lakers nie było wtedy żadna drużyna. Problemy prywatne Bryanta, konflikt Shaq-Kobe, kontuzje w ekipie... wszystko działało przeciwko tej drużynie, a i tak zrobili finały(A pokonali wtedy po drodze broniących tytułu Spurs-0.4 Fishera!, I rewelacyjnych wtedy Wolves z KG, Sprewellem i Cassellem). Pamiętam dla wielu to była sensacja, że je przegrali , a dla mnie wtedy sensacja że doszli, bo to nie dzialalo jak druzyna. To bardzoej pokazywalo jak Kobe i Shaq byli wielcy w tamtym czasie I gdyby nie opieprzanie Shaqa w przerwach między sezonami, to Kobe mialy 5 pierscieni z samej tylko epoki Shaqowej.

Edytowane przez nba2midnight
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Pozioma napisał:

No jak się teraz o tym myśli to naprawdę parodia, Lebron jest uważany za absolutnie niezniszczalnego, a Stockton czy Malone w wieku 39-40 lat nie opuszczali meczów w ogóle, Karl w przedostatnim swoim sezonie grał średnio ponad 36 minut w 81 meczach (to był jego 18 sezon), John między 36 a 40 rokiem życia nie opuścił ANI JEDNEGO meczu, masakra.

A.C.Green głównie grający w Lakers rozegrał 14 pełnych sezonów po 82 mecze więc jest drugi za Stocktonem :)
Ten gracz występował od 85/86 do 00/01.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Rodman91 napisał:

A.C.Green głównie grający w Lakers rozegrał 14 pełnych sezonów po 82 mecze więc jest drugi za Stocktonem :)
Ten gracz występował od 85/86 do 00/01.

A tu się mylisz ;) Tylko 13, gdyż w jednym z sezonów rozegrał 83 mecze, to też pokazuje, jak kiedyś podchodziło się do koszykówki, teraz po zmianie barw trzeba tydzień poświęcić na aklimatyzację ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, nba2midnight napisał:

Tak zmieniając temat to tamten sezon Lakers to w ogóle parodia, że gdyby nie historyczna ekipa Pistons, to pewnie by wygrali. W sensie takim parodia, że Lakers nie było wtedy żadna drużyna. Problemy prywatne Bryanta, konflikt Shaq-Kobe, kontuzje w ekipie... wszystko działało przeciwko tej drużynie, a i tak zrobili finały(A pokonali wtedy po drodze broniących tytułu Spurs-0.4 Fishera!, I rewelacyjnych wtedy Wolves z KG, Sprewellem i Cassellem). Pamiętam dla wielu to była sensacja, że je przegrali , a dla mnie wtedy sensacja że doszli, bo to nie dzialalo jak druzyna. To bardzoej pokazywalo jak Kobe i Shaq byli wielcy w tamtym czasie I gdyby nie opieprzanie Shaqa w przerwach między sezonami, to Kobe mialy 5 pierscieni z samej tylko epoki Shaqowej.

Tak mówi się, że gdyby potrafili dogadać się zamiast walczyć o przywództwo stada w 2003 i 2004 to mogli mieć 5 tytułów z rzędu, a potem Shaq nadal grać w Lakers, a nie odchodzić do Heat. Ale nigdy nie wiadomo. W 2003 dostali od SAS, a w 2004 dość szczęśliwie ich pokonali.

To samo można powiedzieć, że bez odejścia Jordana z NBA po śmierci ojca mógł mieć 8 mistrzostw z rzędu, a przynajmniej 7 w 8 lat,
bo w 1994 nadal był w zespole H.Grant i byliby faworytem przeciw NYK i Rockets mając Jordana. Potem w 1995 Jordan byłby w formie i być może H.Grant nadal grałby w Bulls. Tego nie wiadomo. Odszedł z Bulls, gdy nie było wiadomo czy kiedykolwiek Jordan wróci do zespołu.

Edytowane przez Rodman91
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Rodman91 napisał:

Tak mówi się, że gdyby potrafili dogadać się zamiast walczyć o przywództwo stada w 2003 i 2004 to mogli mieć 5 tytułów z rzędu, a potem Shaq nadal grać w Lakers, a nie odchodzić do Heat. Ale nigdy nie wiadomo. W 2003 dostali od SAS, a w 2004 dość szczęśliwie ich pokonali.

To samo można powiedzieć, że bez odejścia Jordana z NBA po śmierci ojca 

To racja i to pisze z pewnym przymrużeniem oka, bo nawet zakładając że Shaq  by trenował to zostaje jeszcze kwestia motywacji, potencjalnych kontuzji itd. Niemniej, w teorii zdanie podtrzymuje że teoretycznie mieli na to naprawdę spore szanse ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Rodman91 napisał:

A.C.Green głównie grający w Lakers rozegrał 14 pełnych sezonów po 82 mecze więc jest drugi za Stocktonem :)
Ten gracz występował od 85/86 do 00/01.

No. Ale nie każdy da rady grać 14 sezonów w celibacie :) Gdyby Magic myślał podobnie, miałby długą karierę.

11 minut temu, nba2midnight napisał:

jak Kobe i Shaq byli wielcy w tamtym czasie I gdyby nie opieprzanie Shaqa w przerwach między sezonami, to Kobe mialy 5 pierscieni z samej tylko epoki Shaqowej.

Pewnie tak, tyle, że Kobas też miał sporo za uszami. To nie jest kwestia zerojedynkowa.

 

44 minuty temu, nba2midnight napisał:

To prawda, ale sam Stockton w dodatku to tez taka osoba malo "medialna" bym powiedzial . W sensie bardzo spokojny, wywazony, bez skandali, to i w swiadomosci spolecznej mniej obecny.

To raczej kwestia wrażenia. Stockton to był kawał zimnego, twardego s.....a. Mało kto docenia obronę. A obrońcą (nawet biorąc pod uwagę warunki) był świetnym. I to przez całą karierę (dobra od 37, tylko dodatnim :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, starYfaN napisał:

No. Ale nie każdy da rady grać 14 sezonów w celibacie :) Gdyby Magic myślał podobnie, miałby długą karierę.

Pewnie tak, tyle, że Kobas też miał sporo za uszami. To nie jest kwestia zerojedynkowa.

 

To raczej kwestia wrażenia. Stockton to był kawał zimnego, twardego s.....a. Mało kto docenia obronę. A obrońcą (nawet biorąc pod uwagę warunki) był świetnym. I to przez całą karierę (dobra od 37, tylko dodatnim :) 

To racja w 100%. Stockton mimo tego ile rozdawał asyst także był elitarnym obrońcą na pozycji PG.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, nba2midnight napisał:

To racja i to pisze z pewnym przymrużeniem oka, bo nawet zakładając że Shaq  by trenował to zostaje jeszcze kwestia motywacji, potencjalnych kontuzji itd. 

Jest jeszcze kwestia pożerania całej kuchni w KFC, wołu i połowy pieczonego kurnika przed każdym meczem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, starYfaN napisał:

No. Ale nie każdy da rady grać 14 sezonów w celibacie :) Gdyby Magic myślał podobnie, miałby długą karierę.

Pewnie tak, tyle, że Kobas też miał sporo za uszami. To nie jest kwestia zerojedynkowa.

 

To raczej kwestia wrażenia. Stockton to był kawał zimnego, twardego s.....a. Mało kto docenia obronę. A obrońcą (nawet biorąc pod uwagę warunki) był świetnym. I to przez całą karierę (dobra od 37, tylko dodatnim :) 

Gdyby nie afera KB o gwałt, o którym się milczy na ogol o pokojówce miałby mniej zmartwień niz latanie po salach sądowych. 

O ile znając mentalność KB i jego biografie, gdzie pokazywal Vanessie swoje występy na VHS zamiast ja orać na kanapie to można byłoby w to uwierzyć. 

Niestety nie jestem osobiście w stanie uwierzyć, że gwiazda jego pokroju nie umiałaby wykorzystać okazji i szansy, by zrobić tam hardcore coś tam. 

A Shaq jakby się prowadził dobrze to by jego okres w Miami, nie był jego końcem. Największy freak w dziejach, gdzie przy swoim wzroście i masie robił 3/4 kozłem i wjeżdżał jak do siebie pod kosz.

Lakersi w okolicach 2000-2002 to była maszyna nie do zatrzymania. Zatrzymało ich własne ego, własne ambicje, brak zespołowości i wiele innych.

Oni winni mieć nie 3 peat, ale 5 tytułów pod rząd. Nie wyszło. A potem calafilozofia trójkątów się rozsypała jak domek z kart.

Kolejny potężny team Detroit grając absurdalny D z tak niechcianym przez nikogo Billupsem pokazali, że można inaczej. I nie trzeba zawalonych kontraktów i głośnych nazwisk.

Xhdhdhsjjdjd - nie chce mi się tego rozwijać. Epoka 2001-2010 była ciekawa jak nigdy. Kto wie, kto śledził kto doświadczył. To na zawsze jego. Innym tego nie wytłumaczysz.

E. Kurfa. 2B2 zamiast  3 peat pisząc na gorąco to dalej gafa w UJ. Oosypuje głowę popiołem i przepraszam. Znów pisałem to z gorącą głową.

Edytowane przez KeepItDirty
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, starYfaN napisał:

 

To raczej kwestia wrażenia. Stockton to był kawał zimnego, twardego s.....a. Mało kto docenia obronę. A obrońcą (nawet biorąc pod uwagę warunki) był świetnym. I to przez całą karierę (dobra od 37, tylko dodatnim :) 

Ale to na parkiecie. Poza parkietem raczej guna w szafce nie trzymał, ani nie posuwal dziewczyn kolegów z drużyny. Chyba że to utajnione dane;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, KeepItDirty napisał:

Gdyby nie afera KB o gwałt, o którym się milczy na ogol o pokojówce miałby mniej zmartwień niz latanie po salach sądowych. 

O ile znając mentalność KB i jego biografie, gdzie pokazywal Vanessie swoje występy na VHS zamiast ja orać na kanapie to można byłoby w to uwierzyć. 

Niestety nie jestem osobiście w stanie uwierzyć, że gwiazda jego pokroju nie umiałaby wykorzystać okazji i szansy, by zrobić tam hardcore coś tam. 

A Shaq jakby się prowadził dobrze to by jego okres w Miami, nie był jego końcem. Największy freak w dziejach, gdzie przy swoim wzroście i masie robił 3/4 kozłem i wjeżdżał jak do siebie pod kosz.

Lakersi w okolicach 2000-2002 to była maszyna nie do zatrzymania. Zatrzymało ich własne ego, własne ambicje, brak zespołowości i wiele innych.

Oni winni mieć nie B2B ale 5 tytułów pod rząd. Nie wyszło. A potem calafilozofia trójkątów się rozsypała jak domek z kart.

Kolejny potężny team Detroit grając absurdalny D z tak niechcianym przez nikogo Billupsem pokazali, że można inaczej. I nie trzeba zawalonych kontraktów i głośnych nazwisk.

Xhdhdhsjjdjd - nie chce mi się tego rozwijać. Epoka 2001-2010 była ciekawa jak nigdy. Kto wie, kto śledził kto doświadczył. To na zawsze jego. Innym tego nie wytłumaczysz.

Niby maszyna nie do zatrzymania, a mieli szczęście, że nie ograli ich Blazers w 2000 i Kings w 2002.
Blazers w game 7 fin.konf. w 2000 roku prowadzili po 3 kwartach 12 punktami i przegrali na własne życzenie. Pippen nie był liderem i wolał podawać do
R.Wallace, który pudłował rzut za rzutem. Nie potrafili dobić rywala.
Kings w 2002 zostali oszukani przez sędziów. Oni wygrali serię z Lakers. Największy wałek jaki widziałem w NBA.
To już przepchnięcie Cavaliers w 1R w 2018, gdy to Pacers wygrało serię, a sędziowie wydrukowali jeden mecz przeciw nim to było nic co zrobili sędziowie w serii Kings vs Lakers 2002. Przykro mi, ale w 2002 Kings było lepszym zespołem od Lakers.

Edytowane przez Rodman91
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, Rodman91 napisał:

Niby maszyna nie do zatrzymania, a mieli szczęście, że nie ograli ich Blazers w 2000 i Kings w 2002.
Blazers w game 7 fin.konf. w 2000 roku prowadzili po 3 kwartach 12 punktami i przegrali na własne życzenie. Pippen nie był liderem i wolał podawać do
R.Wallace, który pudłował rzut za rzutem. Nie potrafili dobić rywala.
Kings w 2002 zostali oszukani przez sędziów. Oni wygrali serię z Lakers. Największy wałek jaki widziałem w NBA.
To już przepchnięcie Cavaliers w 1R w 2018, gdy to Pacers wygrało serię, a sędziowie wydrukowali jeden mecz przeciw nim to było nic co zrobili sędziowie w serii Kings vs Lakers 2002. Przykro mi, ale w 2002 Kings było lepszym zespołem od Lakers.

2002 r faktycznie "mały" wał, podobnie jak pierścień LBJ w Cavs. Co do 2018 i Pacers można dywagować.

40 minut temu, KeepItDirty napisał:

Epoka 2001-2010 była ciekawa jak nigdy. Kto wie, kto śledził kto doświadczył. To na zawsze jego. Innym tego nie wytłumaczysz.

LAL powinni się pojawić w finałach wcześniej. Ale tam był spory konflikt pomiędzy J. Bussem, a Jerry Westem, po którym ten drugi zrezygnował (Kupchak się powiózł na budowie tego zespołu). West jak zwykle bronił młodych (jak wcześniej stanął okoniem przeciwko oddaniu Jamesa Worthy;ego).

J. Buss wcale nie był łatwym właścicielem i trochę czasu (diesla) i zasobów zmarnowano.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Rodman91 napisał:

Rzeczywiście mało kto docenia Stocktona, a fakty są takie, że gdyby nie trafił na Bulls Jordana miałby 2 tytuły. Co jak co, ale Jazz postawili się Bykom solidnie.
Zwłaszcza zaskoczeniem było to jak zagrali przeciw nim w finale 1997, gdzie przegrywali 0-2, a następnie wyrównywali na 2-2 rywalizację,
a mecze 5 i 6 przegrali o włos, a w nich przeważali i Byki wygrali je doświadczeniem. W 1998 roku też nie było Bykom łatwo zdobyć tytuł.
Niby prowadzili 3-1, ale nie potrafili zamknąć serii w Chicago. Zrobiło się 3-2 i pod koniec serii musieli grać w hali Jazz.
Mecz 6 Bulls wygrali cudem wobec kontuzji Pippena, a tak pewnie skończyłoby się 4-3 dla Jazz bez tej końcówki heroicznej MJ,
gdy zabrał piłkę K.Malone.

Trzeba też pamiętać, że Stockton w najlepszych sezonach notował rekordowe średnie asyst. 2 sezony powyżej 14 asyst na mecz i 3 sezony powyżej 13.
Miał też 3 sezony powyżej 12 asyst. W sumie był 9 razy po rząd najlepszy w asystach w lidze od 87/88 do 95/96.

Magic Johnson tak wybitny w asystach dla porównania miał 1 sezon powyżej 13 asyst na mecz oraz 5 sezonów powyżej 12 asyst.
A przecież miał w zespole 2 wybitnych koszykarzy Jabbara i Worthego na których mógł nabijać asysty, gdy Stockton tylko jednego K.Malone.
Stockton jak na tak niskiego gracza i białego był bardzo twardy.  Rozegrał 16 sezonów bez opuszczenia 1 meczu czyli 82 gry.
Sam mówił, że grał wiele razy z urazami, ale zaciskał zęby. Nawet sam K.Malone znany z twardej gry rozegrał tylko 10 sezonów
pełnych 82 mecze, ale też 5 sezonów z 81 grami, gdzie opuścił 1 spotkanie.

I porównaj teraz do nich takiego K.Leonarda, który jak laleczka się zachowywał w poprzednim sezonie i nie tylko.

No tylko Magic sam zdobywał dużo więcej punktów niż John. A Jabbar to przez większość kariery Magica był emerytem i sam przyznawał wielokrotnie że gdyby nie Magic to skończył by karierę dużo szybciej. 

No i stockton miał malone na którym też asyst dużo nabił 

Stockton to Malone to był przecież komentatorski klasyk

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, blackmagic napisał:

No tylko Magic sam zdobywał dużo więcej punktów niż John. A Jabbar to przez większość kariery Magica był emerytem i sam przyznawał wielokrotnie że gdyby nie Magic to skończył by karierę dużo szybciej. 

No i stockton miał malone na którym też asyst dużo nabił 

Stockton to Malone to był przecież komentatorski klasyk

Z pewnością jest racją, że Magic Johnson kapitalnie podając sprawił w dużej mierze, że Jabbar był tak długowieczny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Rodman91 napisał:

Z pewnością jest racją, że Magic Johnson kapitalnie podając sprawił w dużej mierze, że Jabbar był tak długowieczny.

Tyle, że Magic potrafił też zagrać w "tamtych" czasach jako C (i to kapitalnie), grywał jako PF z firmową akcją tyłem do kosza, wing i point forward.

Facet był bezpozycyjny jeszcze bardziej niż LBJ, mimo dużo mniejszego atletyzmu. I można w dużej mierze przyznać, że był protoplastą gry LBJ z nieco odmiennymi skillami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, starYfaN napisał:

Tyle, że Magic potrafił też zagrać w "tamtych" czasach jako C (i to kapitalnie), grywał jako PF z firmową akcją tyłem do kosza, wing i point forward.

Facet był bezpozycyjny jeszcze bardziej niż LBJ, mimo dużo mniejszego atletyzmu. I można w dużej mierze przyznać, że był protoplastą gry LBJ z nieco odmiennymi skillami.

Dlatego to Magica uważa się za architekta LAL z LBJ w składzie. Wpierw chciał Pat w Miami zrobić z niego TD maszynę, ale nie było dane tego oglądać. 

Po czasie Bron musiał zrozumieć, że tylko taka grą jako nominalny PG może mu dać to o czym marzy. I wyszło to z plusem jak o dla niego - 4 tytuł i dla LAL wieszając kolejny baner pod kopułą. 

Koniec końców - Magic źle rozgrywał karty, ale rekrutując LBJ jest architektem sukcesu rok temu. Coby nie mówić i pisać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.