Skocz do zawartości

Alltime fantasy last 30 - dyskusja


RappaR

Rekomendowane odpowiedzi

16 minut temu, january napisał:

Cieszę się :) Dirk w 1sezonówce zyskuje bardziej od kogokolwiek z czołówki naszego draftu, a gdzie dokładnie w tym formacie powinien iść (czy z #1 czy ewentualnie troszkę niżej xDD) to już inna dyskusja, no ale do #9 nie powinien się jednak uchować.

Masz takiego steala, że jedynym uczciwym rozwiązaniem będzie komisyjne ustawienie Cię na koniec kolejki każdej rundy jaka została.

Nie widzę innego rozwiązania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@january Kobe w trakcie serii z Thunder miał ściągany płyn z kolana i potem grał lepiej. Ale ogólnie Lakers już w 2010  jechali trochę na oparach, w 2011 Kobe prawie nie trenował przez kolano, Gasol nie dość, że zajechany, to jeszcze problemy osobiste i Phil z rakiem prostaty. Oni tam mieli miesiąc, kiedy wyglądali jak najlepsza drużyna ligi (17-1 po ASB), ale poza tym cały sezon nie zachwycali (bardzo słaby bilans z silnymi ekipami). Pau rok wcześniej walczył jak lew z Bostonem, tutaj miał problemy z Carlem Landrym, come on.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, lorak napisał:

nie zgadzam się z krytyka Price’a. miał skillset zbliżony do Nasha, tylko ze w tamtych czasach nie było to tak wykorzystywane, wiec siła rzeczy miał mniejszy impakt. opuszczał sporo spotkań, wiec można to w miarę oszacować i miał ponad 6, a Nash 8. w dzisiejszych warunkach byłby jeszcze lepszy.

To ze mial podobny skillset to nikt nie dyskutuje, natomiast rozmawiamy o impakcie a ten ich rozni. Grali w innych czasach ale moim zdaniem nie mozna przez to stwierdzić ze price to poziom nasha tylko w zle czasy trafił. Inni pg jakoś w tamtych czasach potrafili swiecic sukcesy. Jezeli masz wszystko zeby swiecic sukces a go nie odnosisz to chyba jednak nie masz wszystkiego

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@january A jakie to ma znaczenie, co ludzie uważali?

Normalną koleją rzeczy jest, że mistrz się starzeje i ustępuje pola. Prześledź sobie historie innych drużyn, które trzykrotnie z rzędu wchodziły do finałów. Nie ma to nic wspólnego z niedocenianiem kogoś. Naprawdę uważasz, że Lakers w mistrzowskiej formie postawiliby się Mavs mniej, niż Blazers z tamtego sezonu?

Dirk był oczywiście świetny, ale już nie przesadzajmy - mówimy o serii, w której Lakers rzucali średnio 88 punktów, a Jason Terry zdobywał 20 punktów na kosmicznych procentach. Cały zespół wykonał robotę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, january napisał:

tego co pamiętam, to w 2011 nawet przy 0-2 wielu uważało, że Lakers się dopiero rozgrzewają, a Mavs to tylko Mavs, więc LAL to przejdą. Nie mówię o typach przed serią, tam chyba poza rodziną Cubana wszyscy triumf Lakers (w większości łatwy) obstawiali

 

W dniu 29.04.2011 o 12:45, RappaR napisał:

Barea jest dynamiczną jedynką, do tego Beaubois może wrócić, ogółem jak dla mnie z nim zdrowym to Mavs są faworytami,

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem Jendrasem, ale wydaje mi się, że niektóre rzeczy generalnie możemy w pełni zweryfikować po fakcie. Heat w 2014 roku łatwo ograli Pacers w ECF - i o ile w finałach Spurs byli faworytami, to dużo osób dawało poważne szanse Miami. Po jakimś czasie, raczej oczywiste jest, że Heat wtedy bronili baaaardzo przeciętnie, Wade był past prime, tamci Pacers w tym składzie byli raczej skończeni, podobnie jak Heat - dlatego finały wyglądały jak wyglądały, co nie zmienia faktu, że Spurs byli wybitnym teamem. Ale gdyby ktoś porównał same serie z 2013 i 2014 roku - mógłby stawiać tezę, że Heat w 2014 roku byli lepsi, przecież zrobili 118 ORTG z najlepszą defensywą ligi. 

Lakers '11 w pierwszej rundzie bardzo męczyli się z Hornets, którzy wygrali wtedy w regularze 46 meczów, a na dodatek z powodu kontuzji na playoffy wypadł ich drugi najlepszy zawodnik - Bryant i Gasol zagrali przeciętne serie. Potem zagrali słabe serie z Dallas.

Zasadniczo możliwe są dwa scenariusze: 1) Lakers zagrali bardzo dobry regular, ale po trzech finałach z rzędu, Bryant i Gasol nie dojechali na playoffy, co byłoby raczej zrozumiałe; 2) Lakers zagrali bardzo dobry regular, ponieważ wciąż byli w prime, z nieznanych przyczyn Bryant i Gasol zanotowali przeciętną serię z bardzo przeciętnym teamem (Hornets), co mamy kompletnie zignorować, a potem zagrali jak na siebie słabiutko z Dallas, ponieważ wielki Dirk, jednak to wciąż byli mistrzowscy Lakers w prime. 

ORTG rywali Dallas w tamtych playoffach: 110.4, 107.1, 107.9, 100.7. Zgadnijcie, który wynik należy do Lakers. :) 

ps

Porównanie SRS do 2010 roku jest raczej słabe - w 2008, Lakers po trejdzie Gasola zrobili 27-9 z +9.7 net, a w 2009 roku - 65-17 z lepszym SRS niż w '11.

Więc raczej bez szału.

ps2 

ORTG Mavs z tamtych playoffów:

113.4 ORTG, 116.7 ORTG, 115.1 ORTG, 110.7 ORTG. Zgadnijcie, który wynik to z serii z Lakers. :)

Zajebisty poziom był w tamtych playoffach, skoro Mavs zanotowali najlepszą ofensywnie i defensywnie serię z b2b mistrzami w prime.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, lorak napisał:

@Jendras jak się odniesiesz do argumentu  Januarego z SRS? duża poprawa względem '10, więc trudno mi kupić, że już wtedy jechali na oparach. szczególnie że nawet przed tym 17-1 byli top 3 zachodu oraz top 5 ligi.

Być może kwestia kontuzji - w 09/10 Gasol opuścił 17 meczów, Bryant 9 (bilans bez nich Lakers zrobili dobry, but still), w 10/11 obaj wystąpili we wszystkich meczach.

Ten 09/10 też zresztą nie był jakiś wybitny. Oceniając pod względem eye-testu, Lakers najlepiej wyglądali w sezonie, w którym pozyskali Gasola, potem w 08/09, kiedy nadal grali dobrze, ale już trochę nierówno. Kolejny sezon był już mocno frustrujący dla kibica, z przerwami na pojedyncze mecze/serie, kiedy się spinali.

No i SRS w '11 na pewno wyśrubował też ten okres post ASB. Lakers wtedy przebudowali całkowicie system defensywny, oparli całość na Bynumie, tchnęło to w zespół nowego ducha, a Andrew wyglądał jak młody Mutombo. Wygrywali wtedy ze wszystkimi rywalami na zachodzie - Dallas pokonali dwukrotnie (ostatni mecz, rozegrany 31 marca, to był blowout), pojechali Spurs na wyjeździe w meczu, w którym przewaga w pierwszej połowie sięgała 30 punktów, zwyciężyli w OKC i Portland, gdzie zwykle można było z automatu dopisywać L.

No ale po tym 17-1 zanotowali 5 porażek z rzędu, a niewiele brakło, by przegrali ostatnie 7 meczów sezonu (dwie ostatnie wygrane: ze Spurs, którzy posadzili starterów i po dogrywce w Sacramento). Poziomu z tamtego okresu już nie osiągnęli.

Patrząc z dzisiejszej perspektywy, mam wątpliwości, czy inwestowanie w Artesta było właściwym ruchem, zaś o ile w tamtych latach lamentowałem o drugiego playmakera, o tyle teraz wydaje mi się oczywiste, że brakowało tam przede wszystkim shooterów. Chciałbym zobaczyć duet Kobe-Pau ze spacingiem charakterystycznym dla dzisiejszej ligi.

Edytowane przez Jendras
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, BMF napisał:

Heat w 2014 roku łatwo ograli Pacers w ECF - i o ile w finałach Spurs byli faworytami, to dużo osób dawało poważne szanse Miami. Po jakimś czasie, raczej oczywiste jest, że Heat wtedy bronili baaaardzo przeciętnie, Wade był past prime, tamci Pacers w tym składzie byli raczej skończeni, podobnie jak Heat - dlatego finały wyglądały jak wyglądały, co nie zmienia faktu, że Spurs byli wybitnym teamem. Ale gdyby ktoś porównał same serie z 2013 i 2014 roku - mógłby stawiać tezę, że Heat w 2014 roku byli lepsi, przecież zrobili 118 ORTG z najlepszą defensywą ligi. 

 

14 godzin temu, BMF napisał:

Porównanie SRS do 2010 roku jest raczej słabe - w 2008, Lakers po trejdzie Gasola zrobili 27-9 z +9.7 net, a w 2009 roku - 65-17 z lepszym SRS niż w '11.

heat mieli 6.8, 5.7 (lockout, Wade trochę opuścił), 7 oraz 4.2 w '14. tak więc byli wyraźnie słabsi w tym czwartym roku. z kolei lakers 7.3, 7.1, 4.8 (zdrowi więcej) oraz 6 w '11. nie wygląda to na wypalenie, raczej zaczęli grać na miarę swojego potencjału, bo Bynum się rozwijał (co też wpływało negatywnie na produkcję Gasola).

seria z honrets nie była taka ciężka, jak się wydaje. porażki relatywnie bliskie, a wygrane prawie każda dwucyfrowa: +9 (ale zatrzymali ich na 78 pts), +14, +16 i +18.

poza tym @Jendrasteraz wytykasz lakers, że po 17-1 mieli 5L z rzędu, a jeszcze niedawno broniłeś bulls '94, że złapali formę na playoffs, bo mieli 10W na przełomie marca oraz kwietnia, ale wtedy 1-3 na sam koniec sezonu nie przeszkadzało ; ]

moim zdaniem '11 bardziej pokazuje wielkość mavs/Dirka niż słabość lakers/Bryanta czy heat/LeBrona.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 23.05.2020 o 21:38, blackmagic napisał:

To ze mial podobny skillset to nikt nie dyskutuje, natomiast rozmawiamy o impakcie a ten ich rozni. Grali w innych czasach ale moim zdaniem nie mozna przez to stwierdzić ze price to poziom nasha tylko w zle czasy trafił. Inni pg jakoś w tamtych czasach potrafili swiecic sukcesy. Jezeli masz wszystko zeby swiecic sukces a go nie odnosisz to chyba jednak nie masz wszystkiego

Blackmagic miałbys racje gdybyśmy oceniali całe kariery. Ale my do gry wybieramy pojedyncze sezonu. Prime Price było krotkie. W zasadzie 4 sezony przedzielone sezonem z ciężka kontuzja. Wiem że cieżko  oddzielić ocenę gracza od całej kariery ale chyba po to wybieramy  pojedynczy sezon żeby spróbować. 

Dlatego nie zgadzam się z trzema rzeczami które napisałeś: 
1) 
Price bronił całkiem dobrze tak jak i Cavs w tych sezonach(Edit :w 92 i 93 Cavs byli na 2 i 3 miejscy w ataku ). (swoją droga ciekawy przypadek ich srodkowego nie uznawanego za dobrego obronce). Oczywiście z racji wzrostu jego impakt był ograniczony ale sadzę że był to plus/minus (bardziej minus ale nie wiele) poziom Stocktona. (Słabszy fizycznie ale szybszy na nogach).

2) W zależności od czasów jeden skillset(+warunki fizyczne) ma łatwiej inny trudniej. Czas,zasady i zespół ma duży wpływ jak zawodnicy wyglądają. Np Nash w Dallas i 29 letni Nash w Suns.

3) O ile bardzo trudno oszacować obiektywnie impakt zawodników z tamtych czasów to w sezonach 1992 i 1993 Price 
doprowadził zespół do finałów konferencji i odpadnięcia w 1 rundzie w kolejnym sezonie. Obie porażki z Chicago. W 1992 po zaciętej serii. 
Do tego w 92 i 93 był powszechnie doceniany co widać nawet w głosowaniach do ALL-NBA. Już po pierwszej ciężkiej kontuzji w 91 był uznawany za 2-3 rozgrywającego NBA 
w dwóch sezonach tylko po Stocktonie (nie było wtedy miedzy nimi dużej różnicy) i na równi z PG XXX


All-NBA  1992 
2nd Team
 Tim Hardaway 
 John Stockton 
3rd Team
 PG XXX 
 Mark Price 

 All-NBA 1993
 Mark Price 
2nd Team
 John Stockton 
3rd Team
 Tim Hardaway 
 

Edytowane przez Gregorius
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 23.05.2020 o 21:38, blackmagic napisał:

To ze mial podobny skillset to nikt nie dyskutuje, natomiast rozmawiamy o impakcie a ten ich rozni. Grali w innych czasach ale moim zdaniem nie mozna przez to stwierdzić ze price to poziom nasha tylko w zle czasy trafił. Inni pg jakoś w tamtych czasach potrafili swiecic sukcesy. Jezeli masz wszystko zeby swiecic sukces a go nie odnosisz to chyba jednak nie masz wszystkiego

sukces? znaczy inna wersja argumentu o ringz? to jak dla mnie za duże uproszczenie, ale jeśli już chcesz się tego trzymać, to Nash w swoim peaku doszedł dokładnie tam, gdzie Price - do finałów konferencji. 

ile znaczy trafienie w odpowiednie miejsce w odpowiednim czasie pokazuje też świetnie sam Steve, którego przenosiny do phoenix wywindowały do poziomu MVP, mimo że to był ~ten sam zawodnik, co w '04.

są znane on/off dla dwóch ostatnich sezonów prime Marka i w '94 miał +6.7, a w '95 +7.3 - w obydwu przypadkach najlepszy wynik w drużynie. Nash w suns miał sporo więcej, ale w mavs (a więc przy roli bardziej zbliżonej do Price'a) już mniej.
 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, lorak napisał:

sukces? znaczy inna wersja argumentu o ringz? to jak dla mnie za duże uproszczenie, ale jeśli już chcesz się tego trzymać, to Nash w swoim peaku doszedł dokładnie tam, gdzie Price - do finałów konferencji. 

ile znaczy trafienie w odpowiednie miejsce w odpowiednim czasie pokazuje też świetnie sam Steve, którego przenosiny do phoenix wywindowały do poziomu MVP, mimo że to był ~ten sam zawodnik, co w '04.

są znane on/off dla dwóch ostatnich sezonów prime Marka i w '94 miał +6.7, a w '95 +7.3 - w obydwu przypadkach najlepszy wynik w drużynie. Nash w suns miał sporo więcej, ale w mavs (a więc przy roli bardziej zbliżonej do Price'a) już mniej.
 

 

Tylko zarówno z tego co czytałem jak i oglądałem. 94 i szczególnie 95 jest już post prime W 94 dostał się co prawda do trzeciej piątki ale widać było już zniżkę formy. Chciałbym bardzo zobaczyć jego on/off z dwóch poprzednich sezonów. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, lorak napisał:

heat mieli 6.8, 5.7 (lockout, Wade trochę opuścił), 7 oraz 4.2 w '14. tak więc byli wyraźnie słabsi w tym czwartym roku. z kolei lakers 7.3, 7.1, 4.8 (zdrowi więcej) oraz 6 w '11. nie wygląda to na wypalenie, raczej zaczęli grać na miarę swojego potencjału, bo Bynum się rozwijał (co też wpływało negatywnie na produkcję Gasola).

Z porównaniem do Heat chodziło mi o coś innego.

3 godziny temu, lorak napisał:

poza tym @Jendrasteraz wytykasz lakers, że po 17-1 mieli 5L z rzędu, a jeszcze niedawno broniłeś bulls '94, że złapali formę na playoffs, bo mieli 10W na przełomie marca oraz kwietnia, ale wtedy 1-3 na sam koniec sezonu nie przeszkadzało ; ]

Jendras chyba pisał dokładnie na odwrót. ;]

3 godziny temu, lorak napisał:

seria z honrets nie była taka ciężka, jak się wydaje. porażki relatywnie bliskie, a wygrane prawie każda dwucyfrowa: +9 (ale zatrzymali ich na 78 pts), +14, +16 i +18.

Ta seria była ,,ciężka'' jak na poziom rywala - 46W team bez drugiego najlepszego gracza. Poza tym, skoro argumentem jest ,,Lakers byli faworytem z Mavs'' - to ludzie typowali łatwą serię dla Lakers z Hornets.

No i - skoro powołujesz się na RAPM oceniając Dirka, to Bryant w latach 2006-2011: 6, 8, 6, 5, 4, 32. 

Lakers to w sumie ciekawy przypadek, bo:

- dobry regular 10/11

- kiepskie playoffy '11

- w następnych sezonach Gasol i Bryant byli już ''past prime'' (ok, Bryant wciąż w ataku miał impakt gwiazdy, ale w obronie był słaby)

Dlatego ten regular jako najpoważniejszy argument ma raczej taką sobie wartość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Gregorius napisał:

Tylko zarówno z tego co czytałem jak i oglądałem. 94 i szczególnie 95 jest już post prime W 94 dostał się co prawda do trzeciej piątki ale widać było już zniżkę formy. Chciałbym bardzo zobaczyć jego on/off z dwóch poprzednich sezonów. 

ograniczenia i limity nie obowiązują Cię. Odpalasz każdy mecz i jedziesz, może do końca lipca zdążysz :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, lorak napisał:

heat mieli 6.8, 5.7 (lockout, Wade trochę opuścił), 7 oraz 4.2 w '14. tak więc byli wyraźnie słabsi w tym czwartym roku. z kolei lakers 7.3, 7.1, 4.8 (zdrowi więcej) oraz 6 w '11. nie wygląda to na wypalenie, raczej zaczęli grać na miarę swojego potencjału, bo Bynum się rozwijał (co też wpływało negatywnie na produkcję Gasola).

seria z honrets nie była taka ciężka, jak się wydaje. porażki relatywnie bliskie, a wygrane prawie każda dwucyfrowa: +9 (ale zatrzymali ich na 78 pts), +14, +16 i +18.

poza tym @Jendrasteraz wytykasz lakers, że po 17-1 mieli 5L z rzędu, a jeszcze niedawno broniłeś bulls '94, że złapali formę na playoffs, bo mieli 10W na przełomie marca oraz kwietnia, ale wtedy 1-3 na sam koniec sezonu nie przeszkadzało ; ]

moim zdaniem '11 bardziej pokazuje wielkość mavs/Dirka niż słabość lakers/Bryanta czy heat/LeBrona.

Ok, Lorak, czyli dodatkowy rok był bez znaczenia i fakt, że zespół miał w nogach trzy finały z rzędu jest drugorzędny wobec argumentu SRS, a wypalenie musi nastąpić w całym sezonie, a nie w jakimś jego fragmencie. I nie widzisz nic niecodziennego w fakcie, że dwukrotny mistrz NBA stawił Dallas mniejszy opór, niż przeciętni Blazers w pierwszej rundzie. Z ciekawości jeszcze spytam, czy Twój eye test potwierdza te wnioski? 

Jeśli już próbujemy się przyglądać bardziej szczegółowo, to tam było więcej zmiennych, niż rozwój Bynuma, bo np. Gasol stawił się w świetnej formie, ale spuchł pod koniec sezonu (+ problemy osobiste), Odom był w życiowej formie, bo latem grał w mistrzostwach zamiast jak zwykle wpierdzielać żelki, Lakers mieli też mocniejszą ławkę (doszli Blake z Barnesem), więc pod tym względem roster wyglądał lepiej, chyba najlepiej w tamtym okresie, ale na nic talent, kiedy bak jest pusty. No chyba że Twoim zdaniem obrona Dallas była tak kosmiczna, że w dwóch najważniejszych meczach sezonu nie pozwoliła prime Bryantowi nawet oddawać rzutów, ograniczając go do 16 i 18 oddanych z gry oraz 5 (w sumie) osobistych - 15 w całej serii. 

Co do serii z Hornets, to widzę, że spojrzałeś tylko na wyniki - w g1 Horners prowadzili praktycznie cały mecz, g2 był wyrównany, w g5 i g6 Lakers odjechali dopiero w drugich połowach. A serię wygrali głównie dzięki przewadze na tablicach, bo rywale tam niewiele mieli. 

15 godzin temu, january napisał:

Różnica między Lakers '10 (mistrzowskimi), a '11 w mojej opinii nie była zbyt wielka jak chodzi o poziom. Owszem Pau zagrał słabą serię z Hornets, a Lakers się z nimi męczyli. Ale nawet w 2009 Lakers strasznie męczyli się z mocno meh Rockets, Kobe w 2010 potrafił świetne serie przeplatać bardzo średnimi (Thunder, finals), o pojedynczych meczach nie będę wspominał. Warto dodać, iż wreszcie zdrowy był Andrew Bynum, który wskoczył w naprawdę króciutki peak. Analizować błędy w konstrukcji składu, czy też taktyczne oczywiście możemy, ale ciężko mi zaakceptować Waszą tezę, która brzmi mniej więcej (nie cytuję, ale chodzi mi o ogólny sens Waszych wypowiedzi jak je rozumiem, mam nadzieję, iż nie dostanę riposty "nie wkładaj nam w usta tego czego nie napisaliśmy")

Żarcisz? :)

Gasol zrobił 14/7 na TS 50% - podczas gdy w latach mistrzowskich grał na poziomie 20-10 przy efektywności wyższej o 10 punktów procentowych lub więcej - to jest przepaść. I ze słabymi pod koszem Hornets było niewiele lepiej niż z Mavs. To był cień zawodnika z lat wcześniejszych. 

Kobe prędzej, ale serie wymienione przez Ciebie nie były tak słabe w jego wykonaniu, poza tym to byli lepsi rywale niż Hornets, no i przede wszystkim czy nie uważasz, że gdyby prime Bryant trafił po prostu na lepszego rywala, to przegrałby z hukiem, waląc jakieś 8/25 albo 11/30 z gry? :) A nie oddając 16 i 18 rzutów, przy w sumie 5 osobistych, w dwóch ostatnich, najważniejszych meczach sezonu. Znamienny jest fakt, że Kobe w tamtej serii najlepszy miał pierwszy mecz, przed którym były 4 dni przerwy. Kiedy grali co drugi dzień, było już tylko gorzej.

A jeśli chodzi o ten najlepszy frontcourt w lidze, to właśnie jego słabości w obronie przede wszystkim zostały obnażone.

Cytat

5. "Dynastie się starzeją i upadają" - owszem, tylko jak któryś z Was prosił o porównanie tego z innymi padającymi dynastiami.

Dla Spurs 03 najważniejsze było ogranie Lakers. Dla Spurs 14 najważniejsze było ogranie Heat. Nawet dla Raptors 19 (mimo kontuzji najpierw Duranta, a później Klaya) najważniejsze było ogranie Warriors - a jak ktoś chce to negować, cóż - jakby w 14 nie grał  LeBron, albo w 11 Kobe to też byśmy inaczej pisali.

A dla Mavericks 11 rozsmarowanie Lakers nie było najważniejsze, bo w finałach czekał dreamteam z Miami. Dlatego rozsmarowanie b2b mistrzów z LAL jako nie najważniejsza seria w PO jest czymś tak specjalnym.

I dlatego to jest unikalne i wyjątkowe - ten run, te playoffs, ten Dirk.

 

W pierwszej kolejności chciałbym podziękować akademii. :)

Edytowane przez Jendras
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • wiLQ zablokował(a) ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.