Skocz do zawartości

Polityka w Polsce


Borys

Rekomendowane odpowiedzi

1 minutę temu, Cardi napisał:

Czyli wywnioskowałem, że skoro po kradzieży (podwyżce podatków) zostało w portfelu więcej niż przed nią, to nie jest kradzież.

Czyli to powyżej również nie.

Tzn ze lepiej być okradzionym i mieć więcej niż przed kradzieżą niż nie być okradzionym i nie mieć więcej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Cardi napisał:

Bo jakbyś dostał 20zł pensji to wg powyższych postów nie skarżyłbyś się, bo 20zł za pracę lepsze niż nic.

Jakby to przeczytał, to jeszcze by to spróbował przetestować.

Na całe szczęście istnieje płaca minimalna bo bez tego pewnie byłoby ciężko

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, P_M napisał:

Nieprecyzyjne pytanie. Więcej facetów skutecznie dokonuje samobójstwa w stosunku do kobiet, natomiast kobiety mają więcej prób samobójczych, są w tym po prostu gorsze :D

Liczą się tylko dane co do samobójstw. Próby samobójcze to w rzeczywistości szukanie atencji i zwrócenie na siebie uwagę. 

Jakoś dziwnym przypadkiem na jakieś ~100 prób samobójczych z jakimi miałem do czynienia, prawie każda poza jedną tyczyła się substancji i dawek, którymi nie dało się sobie wyrządzić żadnej krzywdy(ta jedna osoba, to akurat mi jej żal było, że musiałem ją ratować - schorowany 91-latek z chronicznym bólem, przewlekle od lat leżący, na wpół sparaliżowany, na jego miejscu sam bym chciał się zabić i nie wiem w jaki sposób tutaj psycholog/psychiatra by mógł pomóc). A jak się chciała pielęgniarka u znajomej w pracy zabić, to sobie wbiła 100 jednostek insuliny do żyły, zgon 3 minuty bez żadnej szansy na ratunek 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, RappaR napisał:

 schorowany 91-latek z chronicznym bólem, przewlekle od lat leżący, na wpół sparaliżowany, na jego miejscu sam bym chciał się zabić i nie wiem w jaki sposób tutaj psycholog/psychiatra by mógł pomóc).

No właśnie. My tutaj rozmawiamy z perspektywy osób w mniej więcej średnim wieku. 

Argumenty które podają koledzy o cieszeniu się z życia w tej perspektywie mają sens bo śmierć jest daleko. Nikt nie myśli codziennie o niej gdy wydaje się że do śmierci zostało jeszcze minimum 20 lat. 

Ale im człowiek jest starszy tym wierzący bardziej przybliża się do Zbawienia gdy jednocześnie niewierzący powoli ale konsekwentnie traci coraz więcej, a w przeciwieństwie do wierzącego nie ma perspektywy na coś lepszego. 

Zaczyna się gorsze zdrowie, ograniczenia fizyczne, zaczynają umierać członkowie rodziny - na zawsze, najpierw starszego pokolenia, potem odchodzą znajomi, coraz częściej zamiast na wesele wybierasz się na pogrzeb. I wiesz ze to koniec, wiesz ze bezpowrotnie tracisz kolejna relacje w życiu. Problemy zdrowotne zaczynają się pogłębiać, zaczynają szwankowac kolejne organy, kiedyś mogłeś się bawić cała noc, teraz po większym obiedzie masz zgagę i refluks, a seks zdarza się raz na dwa miesiące, zaczynasz zapominać, coraz gorzej widzisz, coraz gorzej słyszysz, wiesz ze wszystko zmierza do tego ze Twoje ciało zmienia się w padlinę, ze masz coraz mniej czasu na zrobienie czegokolwiek, ale nie masz ani siły ani zdrowia, twoje życie społeczne zanika, robisz się coraz bardziej samotny itd. 

Takie podejście musi się kończyć albo chęcią eutanazji ( myślę że za 50 lat w państwach ateistycznych naturalną śmierć będzie rzadkością) albo poważna depresja ( już jest to bardzo częsta dolegliwość ludzi starszych). 

Wierzący ciągle ma te nadzieję że za chwilę dostapi laski Zbawienia, że to powolne umieranie którym jest życie to nie koniec wszystkiego. Nadzieja to jest ten czynnik który robi różnice. 

I serio, trudno mi jest uwierzyć że mając w perspektywie jedynie pogarszającą się jakość życia i koniec wszystkiego ludzie potrafią nie myśleć o tym nawet od czasu do czasu że "po co to wszystko? I tak umrę. Może jutro potraci mnie auto albo za pół roku dostanę raka". Wydaje mi się ze takie życie to ciągła walka z odpedzaniem tego rodzaju myśli z głowy, ze trudno od tego uciec i trudno przez to być w pełni szczęśliwym

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czyli lepiej żyć w kłamstwie że coś jest tam po śmierci. u mnie w rodzinie nie było osób mega wierzących, nawet zdarzały się osoby które nie brały nawet księdza na pogrzeb i jakoś żyły długo i szczęśliwie. jak ktoś jest słaby i potrzebuje „ochrony” w postaci wiary i Boga to ok, niech sobie wierzy ale równie dobrze może wierzyć że trafi do Odyna w Walhalli jeśli zginie z bronią w ręku. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Koelner napisał:

czyli lepiej żyć w kłamstwie że coś jest tam po śmierci. u mnie w rodzinie nie było osób mega wierzących, nawet zdarzały się osoby które nie brały nawet księdza na pogrzeb i jakoś żyły długo i szczęśliwie. jak ktoś jest słaby i potrzebuje „ochrony” w postaci wiary i Boga to ok, niech sobie wierzy ale równie dobrze może wierzyć że trafi do Odyna w Walhalli jeśli zginie z bronią w ręku. 

Yup.

 

No nie chciałbym wierzyć tylko po to, bo boję się czy jest coś po śmierci. Strasznie to obłudne i samolubne wobec potencjalnego Boga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Koelner napisał:

czyli lepiej żyć w kłamstwie że coś jest tam po śmierci. 

Nie wiemy co jest po śmierci. Jeżeli twierdzisz inaczej to żyjesz w klamstwie

1 minutę temu, Reikai napisał:

Yup.

 

No nie chciałbym wierzyć tylko po to, bo boję się czy jest coś po śmierci. Strasznie to obłudne i samolubne wobec potencjalnego Boga.

No ja też nie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, fluber napisał:

No właśnie. My tutaj rozmawiamy z perspektywy osób w mniej więcej średnim wieku. 

Argumenty które podają koledzy o cieszeniu się z życia w tej perspektywie mają sens bo śmierć jest daleko. Nikt nie myśli codziennie o niej gdy wydaje się że do śmierci zostało jeszcze minimum 20 lat. 

Ale im człowiek jest starszy tym wierzący bardziej przybliża się do Zbawienia gdy jednocześnie niewierzący powoli ale konsekwentnie traci coraz więcej, a w przeciwieństwie do wierzącego nie ma perspektywy na coś lepszego. 

Zaczyna się gorsze zdrowie, ograniczenia fizyczne, zaczynają umierać członkowie rodziny - na zawsze, najpierw starszego pokolenia, potem odchodzą znajomi, coraz częściej zamiast na wesele wybierasz się na pogrzeb. I wiesz ze to koniec, wiesz ze bezpowrotnie tracisz kolejna relacje w życiu. Problemy zdrowotne zaczynają się pogłębiać, zaczynają szwankowac kolejne organy, kiedyś mogłeś się bawić cała noc, teraz po większym obiedzie masz zgagę i refluks, a seks zdarza się raz na dwa miesiące, zaczynasz zapominać, coraz gorzej widzisz, coraz gorzej słyszysz, wiesz ze wszystko zmierza do tego ze Twoje ciało zmienia się w padlinę, ze masz coraz mniej czasu na zrobienie czegokolwiek, ale nie masz ani siły ani zdrowia, twoje życie społeczne zanika, robisz się coraz bardziej samotny itd. 

Takie podejście musi się kończyć albo chęcią eutanazji ( myślę że za 50 lat w państwach ateistycznych naturalną śmierć będzie rzadkością) albo poważna depresja ( już jest to bardzo częsta dolegliwość ludzi starszych). 

Wierzący ciągle ma te nadzieję że za chwilę dostapi laski Zbawienia, że to powolne umieranie którym jest życie to nie koniec wszystkiego. Nadzieja to jest ten czynnik który robi różnice. 

I serio, trudno mi jest uwierzyć że mając w perspektywie jedynie pogarszającą się jakość życia i koniec wszystkiego ludzie potrafią nie myśleć o tym nawet od czasu do czasu że "po co to wszystko? I tak umrę. Może jutro potraci mnie auto albo za pół roku dostanę raka". Wydaje mi się ze takie życie to ciągła walka z odpedzaniem tego rodzaju myśli z głowy, ze trudno od tego uciec i trudno przez to być w pełni szczęśliwym

Czytam, czytam i dochodzę do wniosku, że to doskonały research pod biznes. Podsycanie i żerowanie na strachu przed śmiercią wszystkich Rydzyków i jemu podobnych

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, lorak napisał:

spoko, mi pasuje, że ten art jest bezwartościowy, tylko sęk w tym, że ty go tu przywołałeś.

To był żart na Twoje odrzucanie nauki jak się nie zgadza z tym co wierzysz. 

Ogólnie rzecz biorąc jasne jest ze wierzący są szczęśliwsi, rzadziej mają depresję, widzą większy sens życia i jednocześnie mają wieksze skłonności do zachowań neurotycznych i autorytarnych

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, fluber napisał:

Nie wiemy co jest po śmierci. Jeżeli twierdzisz inaczej to żyjesz w klamstwie

dokładnie wiemy 

3 minuty temu, fluber napisał:

 

Ogólnie rzecz biorąc jasne jest ze wierzący są szczęśliwsi, rzadziej mają depresję, widzą większy sens życia 

jasne, kościół utrzymuje „morale” ludków tak jak coach w w drużynie NBA, że zdobędą mistrzostwa - co jest bardziej realne niż to że spotkasz rodzinę po śmierci w raju gdzie będzie fajniutko i wesoło 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • matek zablokował(a) ten temat
  • Reikai odblokował(a) ten temat

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   1 użytkownik

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.