Skocz do zawartości

Milwaukee Bucks 2019/2020


Gość eF.

Milwaukee Bucks  

43 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Dokąd zmierzają?

  2. 2. Czy Giannis obroni tytuł MVP?



Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 2.03.2020 o 13:11, eF. napisał:

Najlepszą odpowiedzią na te zaczepki był wczorajszy występ - 41p/20r/6a, 17/28 z gry, +22. 

Giannis robi średnie, których nie robił O'Neal w swoim prime. A ma dopiero 25 lat. :)


Giannis 18/19 - 27.7 pkt., 12.5 zb., 5.9 as.
Giannis 19/20 - 29.6 pkt., 13.8 zb., 5.8 as.

O'Neal 99/00 - 29.7 pkt., 13.6 zb., 3.8 as.
O'Neal 00/01 - 28.7 pkt., 12.7 zb., 3.7 as.

Skuteczność z gry mają zbliżoną. Giannis lepiej rzuca wolne i notuje o 2 asysty więcej.
Różnica głównie między nimi taka, że Shaq w prime zdominował NBA i grał tak samo skutecznie w playoff jak w regularnym co przekuło się na 3 mistrzostwa z rzędu choć Blazers w 2000 roku posrali się jak dla mnie w decydującej kwarcie 7 meczu fin.konf. mając 12 pkt przewagi,
a Kings w 2002 zostali moim zdaniem oszukani przez sędziów. Ale co było już się nie odstanie.
W każdym razie Shaq był uznawany za nr 1 w NBA w latach 2000-2002.
Póki co Giannis ma sporo do udowodnienia w playoff, a Shaq swoje zrobił.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rodman91

Póki co Giannis idzie pewnie po b2b MVP, a przy tym indywidualnie rozgrywa niesamowity sezon. W lidze, w której jest więcej talentu jak za czasów Shaqa, więcej contenderów, a więc i więcej rywali w walce o dominacje. I mimo tego Giannis nie ma praktycznie konkurencji w wyścigu po MVP. To musi robić wrażenie nawet na tych, którzy za nim nie przepadają. Zresztą jakby dostał przy okazji DPOY to też nie byłoby kontrowersji.

Zważywszy, że on ma raptem 25 lat - możemy spodziewać się więcej.

O'Neal to był kapitalny zawodnik, ale też O'Neal miał o tyle szczęście, że miał obok siebie prawdopodobnie najlepszego sidekicka ever, który wykręcał średnie na poziomie 29ppg, najlepszego trenera w historii, a przy tym historycznie słaby Wschód. Serii z Kings nie ma co wspominać. To była kradzież, wałek, przekręt - nazwij to jak chcesz. Do dzisiaj ogląda się to z zażenowaniem. I żeby było jasne, zawsze szanowałem O'Neala (jedyny gracz Lakers, którego uwielbiałem, a nigdy za Lakers nie przepadałem), więc nie odbieram mu niczego. To dominator i absolutna legenda tego sportu, ale na mnie większe wrażenie robi to co wyprawia w tym RS Giannis. Podkreślam - RS. Kończąc już wątek Shaqa. On i Giannis to przecież inny typ zawodnika. Mi w tym nawiązaniu do niego chodziło tylko o to, że Grek wygląda w statsach mocniej jak O'Neal w prime, ot tyle.

PO to PO. Jeśli zdobędzie tytuł to zakończy temat. Zresztą, moim zdaniem, poprzednie PO miał naprawdę dobre, tylko Raptors zagrali defensywny kosmos, a koledzy z Bucks (no może poza Lopezem i Hillem) się nie stawili na ECF. Middleton i Bledsoe byli fatalni. Bez wsparcia nie wygrasz. Zobaczymy jak to będzie teraz. 

Dla mnie Bucks, to obok Clippers, faworyci tego sezonu, więc szanse na tytuł są spore. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, eF. napisał:

@Rodman91

Póki co Giannis idzie pewnie po b2b MVP, a przy tym indywidualnie rozgrywa niesamowity sezon. W lidze, w której jest więcej talentu jak za czasów Shaqa, więcej contenderów, a więc i więcej rywali w walce o dominacje. I mimo tego Giannis nie ma praktycznie konkurencji w wyścigu po MVP. To musi robić wrażenie nawet na tych, którzy za nim nie przepadają. Zresztą jakby dostał przy okazji DPOY to też nie byłoby kontrowersji.

Zważywszy, że on ma raptem 25 lat - możemy spodziewać się więcej.

O'Neal to był kapitalny zawodnik, ale też O'Neal miał o tyle szczęście, że miał obok siebie prawdopodobnie najlepszego sidekicka ever, który wykręcał średnie na poziomie 29ppg, najlepszego trenera w historii, a przy tym historycznie słaby Wschód. Serii z Kings nie ma co wspominać. To była kradzież, wałek, przekręt - nazwij to jak chcesz. Do dzisiaj ogląda się to z zażenowaniem. I żeby było jasne, zawsze szanowałem O'Neala (jedyny gracz Lakers, którego uwielbiałem, a nigdy za Lakers nie przepadałem), więc nie odbieram mu niczego. To dominator i absolutna legenda tego sportu, ale na mnie większe wrażenie robi to co wyprawia w tym RS Giannis. Podkreślam - RS. Kończąc już wątek Shaqa. On i Giannis to przecież inny typ zawodnika. Mi w tym nawiązaniu do niego chodziło tylko o to, że Grek wygląda w statsach mocniej jak O'Neal w prime, ot tyle.

PO to PO. Jeśli zdobędzie tytuł to zakończy temat. Zresztą, moim zdaniem, poprzednie PO miał naprawdę dobre, tylko Raptors zagrali defensywny kosmos, a koledzy z Bucks (no może poza Lopezem i Hillem) się nie stawili na ECF. Middleton i Bledsoe byli fatalni. Bez wsparcia nie wygrasz. Zobaczymy jak to będzie teraz. 

Dla mnie Bucks, to obok Clippers, faworyci tego sezonu, więc szanse na tytuł są spore. 

Już tam więcej talentu. Może tak być, ale niekoniecznie. Jak w obronie za wiele nie można to każdy więcej pokaże w ofensywie. Ot cała tajemnica. Pomyśl co Jordan prime robiłby z taką delikatną obroną. Gra jest miękka. To jest niezaprzeczalny fakt. W obecnej NBA taki Pippen czy Rodman dobrze wiemy nie mogliby nawet w połowie bronić tego co kiedyś.

W każdej dekadzie odkąd interesuje się NBA jest podobna ilość tych realnych faworytów do mistrzostwa co sezon w granicach 3-6.
Z tym, że Bulls 1996 i 1997 oraz GSW 2017 i 2018 to w pewnym sensie już przed rywalizacją playoff w głowach siedzieli rywalom,
że wygrany może być tylko jeden na koniec. Zresztą ja byłem w 99% pewny mistrzostw dla nich, jeśli będzie zdrowie.
A w 1998 już taki pewny wygranej Bulls nie byłem. To samo z GSW 2019.

O'Neal nie miał najlepszego sidekicka ever. Bądźmy poważni. Bryant miał wtedy 20-22 lat i ceglił niesamowicie.
Już Pippen 1991-1993, 1996-1997 i Jabbar 80' czy Curry 2017-2018 byli mocniejszymi i równiejszymi 2 opcjami całościowo.
Sukcesy Lakers 2000-2002 to dominacja Shaqa, który nie miał rywala na pozycji centra, świetny trener, mocny zespół.
Bryant grał niektóre serie wtedy świetnie jak przeciw SAS czy finał przeciw Sixers. Ale miewał też bardzo przeciętne serie.
W finałach 2000 i 2002 nie grał zbyt skutecznie. Niewiele to różniło się od tego co było w finale 2004, gdzie wszyscy mówili,
że zagrał piach. Zwyczajnie wygranych się nie osądza, a to Shaq był ojcem mistrzostwa w 2000 i 2002.
Gdyby LAK przegrali w 2000 i 2002 Kobe byłby krytykowany porównywalnie jak za finał 2004 za tą skuteczność.
Bryant przy tych mistrzostwach nie był jeszcze tak dominujący. Wtedy wszyscy obwodowi Lakers poza tym mieli fory,
bo większość drużyn podwajała Shaqa i robiło się wiele pustego miejsca w odległości 5-7 metrów od kosza dla Kobego, Horrego czy Foxa.
Odpal sobie jakąś serie i przypomnij jak duży wpływ O'Neal miał na taktykę zespołów, którzy ustawiali wszystko pod niego.
Gdyby on tylko potrafił lepiej rzucać wolne byłby wtedy nie do zatrzymania. Właściwie jedyne drużyny, które dobrze broniły go to Bulls 1996 oraz Jazz 1997 i 1998 z podbieganiem niskich robiący na nim przechwyty. No i Rodman, który jako jedyny nie dał się mu przepchnąć.
Oczywiście O'Neal z biegiem lat był co raz bardziej masywny.

Giannisa masz rację, że nie ma co porównywać na razie do legend. On dopiero swoje może wygrać. A to nigdy nie jest proste.
Ja głównie oceniam graczy za dokonania w playoff. Nigdy regularnym się nawet nie sugerowałem.

Dla mnie faworytów na MVP sezonu jest dwóch. Pierwszy Giannis. Wiadomo statystyki i bilans.
Drugi Lebron. Tu jednak po cicho można liczyć na niespodziankę, że drugi raz rzędu nie dadzą Giannisowi.
Czasami były niespodzianki. Jak wytłumaczysz wybór Malone, a nie Jordana w 1997, gdy Bulls mieli lepszy bilans o 5 wygranych,
a wtedy wschód był uznawany za mocniejszy.

Co do faworytów do mistrzostwa to głównie dla mnie są Bucks, Lakers, Clippers.
Ewentualnie wypalić mogą Rockets lub ktoś jeszcze ze wschodu z pozycji czarnych koni.

A co do tego co napisał ignazz, że Shaq był blisko straty pierścienia 2000, 2002, 2006 to należy pamiętać,
że prawie każdy z legend miał trochę szczęścia i trochę pecha. Prawie nigdy tak łatwo nie zdobywa się mistrzostwa jak np:
Bulls 1996, Lakers 2001 czy GSW 2017. Przeważnie trzeba je wyszarpać nawet jak się jest faworytem.
Sędziowie jednak ewidentnie faworyzowali Lakers w serii z Kings w 2002 oraz Heat z serii z Maverics 2006.
Dobrze, że byłem bezstronny, bo oglądałem te serie dla przyjemności bez kibicowania żadnej z drużyn.
Już widzę jak wkurzeni byli fani Kings i Maverics.

 

Edytowane przez Rodman91
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rodman91

Jasne, że tamci Lakers to drużyna Shaqa, to nie ulega wątpliwości. Jednakże bez wsparcia Bryanta byłoby o wiele ciężej o tytuły. A być może skończyłoby się jak w Orlando. Aż mi się nasuwa pytanie - kto miał większy wpływ na swój zespól O'Neal czy Olajuwon? Idąc dalej, wspominasz o słabych meczach Bryanta w PO, ale nie wspomniałeś o tym, że chociażby w PlayOffs 2001 robił średnie na poziomie 30p/7r/6a, na 47% z gry. Takie liczby to wykręcają MVP, a nie drugie opcje. Nikt nie miał wtedy takiej siły rażenia jak Lakers, a i tak liga musiała ich przepchnąć w brzydkim stylu. To budzi niesmak, bo jak to się ma do takich serii jak chociażby Bulls-Pacers, gdzie rywalizacja była zabójcza, ale na końcu przechodził jednak lepszy zespół?

Druga kwestia - z kim te tytuły zdobywali? Pacers, Sixers, Nets. Jedynie Pacers stawili się na serię, a tak to był spacerek. To nie byli rywale na poziomie Suns, Sonics, Jazz czy z obecnych czasów Heat, Spurs, Warriors. Wschód był wtedy naprawdę średni, dlatego tacy Kings powinni mieć to jedno mistrzostwo w swojej historii. Wiem, brzmi to teraz abstrakcyjnie, heh. Sumując wątek Lakers w temacie Bucks - O'Neal był wielki, choć po drodze miał chyba jednak o wiele więcej szczęścia od innych wielkich. I tak to go uwielbiam. :)

I nie twierdzę, że KB był najlepszym sidekickiem ever, bo to kwestia dyskusyjna, ale napewno był TOP'owym. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, eF. napisał:

@Rodman91

Jasne, że tamci Lakers to drużyna Shaqa, to nie ulega wątpliwości. Jednakże bez wsparcia Bryanta byłoby o wiele ciężej o tytuły. A być może skończyłoby się jak w Orlando. Aż mi się nasuwa pytanie - kto miał większy wpływ na swój zespól O'Neal czy Olajuwon? Idąc dalej, wspominasz o słabych meczach Bryanta w PO, ale nie wspomniałeś o tym, że chociażby w PlayOffs 2001 robił średnie na poziomie 30p/7r/6a, na 47% z gry. Takie liczby to wykręcają MVP, a nie drugie opcje. Nikt nie miał wtedy takiej siły rażenia jak Lakers, a i tak liga musiała ich przepchnąć w brzydkim stylu. To budzi niesmak, bo jak to się ma do takich serii jak chociażby Bulls-Pacers, gdzie rywalizacja była zabójcza, ale na końcu przechodził jednak lepszy zespół?

Druga kwestia - z kim te tytuły zdobywali? Pacers, Sixers, Nets. Jedynie Pacers stawili się na serię, a tak to był spacerek. To nie byli rywale na poziomie Suns, Sonics, Jazz czy z obecnych czasów Heat, Spurs, Warriors. Wschód był wtedy naprawdę średni, dlatego tacy Kings powinni mieć to jedno mistrzostwo w swojej historii. Wiem, brzmi to teraz abstrakcyjnie, heh. Sumując wątek Lakers w temacie Bucks - O'Neal był wielki, choć po drodze miał chyba jednak o wiele więcej szczęścia od innych wielkich. I tak to go uwielbiam. :)

I nie twierdzę, że KB był najlepszym sidekickiem ever, bo to kwestia dyskusyjna, ale napewno był TOP'owym. 

Bryant w 2001 zagrał kapitalnie przeciw SAS i Sixers. Pisałem wyżej. To nie ulega wątpliwości. LAK 2001 to była silna drużyna.
W finałach 2001 Bryant był prawie równie dominujący co Shaq, ale to na tym ostatnim była skupiona obrona SAS i Sixers.
Bulls vs Pacers to była ciężka seria dla Bulls, bo już byli wypaleni i zmęczeni 3 drogą po tytuł. Liderzy byli wiekowi.
R.Miller wypalił w meczu 3 i 4 zabierając im wygrane sprzed nosa. Ta seria przypomina batalie Bulls vs Knicks 1992 i 1993.
Bardzo twarda walka. Nawet w meczach w Chicago 1 i 7, gdy Bullsi fatalnie zaczynali mecz dali radę sercem dogonić rywala.
Ale było ciężko. tym bardziej dziwi, że finał z Jazz 1998 był chyba łatwiejszy dla nich niż seria Pacers. Trudno powiedzieć.

Shaq 2000-2002 miał jednak większy wpływ niż Olajuwon 1994-1995. Poza tym, gdyby nie emerytura MJ to
Olajuwon mógłby nie mieć 1-2 mistrzostw. LAK 2001 byli natomiast równie mocni jak Bulls 1996 i 1997.
Rok później w serii z Kings to był wałek jeden z największych jakie widziałem w playoff jak przepchnęli Lakersów.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Rodman91 napisał:

Już tam więcej talentu. Może tak być, ale niekoniecznie. Jak w obronie za wiele nie można to każdy więcej pokaże w ofensywie. Ot cała tajemnica. Pomyśl co Jordan prime robiłby z taką delikatną obroną. Gra jest miękka. To jest niezaprzeczalny fakt.

Nie wiem czy da się w dwóch linijkach przemycić więcej januszo-enbiejowatych-bzdurek.

Edytowane przez julekstep
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Rodman91 napisał:

Shaq 2000-2002 miał jednak większy wpływ niż Olajuwon 1994-1995. Poza tym, gdyby nie emerytura MJ to
Olajuwon mógłby nie mieć 1-2 mistrzostw. LAK 2001 byli natomiast równie mocni jak Bulls 1996 i 1997.

Rywale Shaqa w NBA finals - past prime Rick Smits, Dale Davis, Sam Perkins w Pacers. 50-letni Mutombo, Tyronne Hill, Mat Geiger w Sixers. I wisienka na torcie, czyli starcie z Nets, gdzie na przeciwko siebie miał takich graczy jak niejaki Todd MacCulloch do spółki z Jasonem Collinsem. Zresztą wtedy jedynymi graczami w Nets, którzy zasługiwali na grę w finałach byli Kenyon Martin i Jason Kidd. Taki to był rywal. A ten nieskuteczny Kobe grał na skuteczności 52/54/82, robiąc przy tym blisko 27 ppg. Jak to się ma do Olajuwona, który w 1994 roku grał przeciwko Ewingowi, a rok później przeciwko... O'Nealowi? :P

Nie ma co się dziwić, że Shaq miał potężne statsy i zgarnął zasłużone 3x MVP, ale już w starciu z Pistons nie było tak kolorowo.

Wiadomo, Ben Wallace to nie Todd MacCulloch, a Rasheed Wallace to nie Sam Perkins. 

Edytowane przez eF.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, eF. napisał:

Jak to się ma do Olajuwona, który w 1994 roku grał przeciwko Ewingowi, a rok później przeciwko... O'Nealowi?

takiego runu jak zrobili Rox pod przywództwem Olajuwona w 95 nikt nigdy już nie powtórzy (drugi najlepszy gracz to past prime Drexler XD) do tego pomimo dużych problemów jebnięcie mocnych Utah, dojebanych Suns, zjedzenie na śniadanie MVP Robinsona i zgwałcenie Shaqa, czyli #2 w MVPvote

nie jestem pewien, ale mistrz underdog w każdej rundzie to chyba jeszcze tylko Seattle 

także porównywanie tego do czegokolwiek raczej nie na miejscu jest a zdrugiej strony dominacja zakończona misiem to tylko bonus

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, polishllama69 napisał:

takiego runu jak zrobili Rox pod przywództwem Olajuwona w 95 nikt nigdy już nie powtórzy (drugi najlepszy gracz to past prime Drexler XD) do tego pomimo dużych problemów jebnięcie mocnych Utah, dojebanych Suns, zjedzenie na śniadanie MVP Robinsona i zgwałcenie Shaqa, czyli #2 w MVPvote

nie jestem pewien, ale mistrz underdog w każdej rundzie to chyba jeszcze tylko Seattle 

także porównywanie tego do czegokolwiek raczej nie na miejscu jest a zdrugiej strony dominacja zakończona misiem to tylko bonus

Starcie z D-Robem jest legendarne. Hakeem zniszczył mu legacy, a D-Rob to był genialny gracz.

Jednakże skupiłem się na samych finałach. No nie ma opcji, żeby Shaq dominował bardziej od Olajuwona, szczególnie kiedy popatrzymy na z kim w tych finałach grali. Poza tym Bryant jako druga opcja to mega bonus.

Inna kwestia- Dirk też miał run na poziomie Olajuwona, LBJ również, choć ten miał świetnego Irvinga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, julekstep napisał:

Duncan 03

wygrali zachód w RS co dawało ogromną przewagę, ale droga jakoś usłana różami nie była, ale kolcami też nie

7 minut temu, julekstep napisał:

Dirk 11

3 miejsce na zachodzie, mogłbym się zgodzić, ale historycznie dużo łatwiejsi rywale + HCA w 1st rd

8 minut temu, julekstep napisał:

LBJ 16 

#1 na wschodzie swap Pizdons swap Hawks 4-2 z Toronto i wygranie dzięki zawieszeniu Draymonda i kontuzji MCL kury, daleko od tego by to porównywać

7 minut temu, eF. napisał:

Starcie z D-Robem jest legendarne. Hakeem zniszczył mu legacy, a D-Rob to był genialny gracz.

D-Rob to bez Duncana postać tragiczna trochę, jednak bylo nie opluwać rywala odbierając statuetkę :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, polishllama69 napisał:

wygrali zachód w RS co dawało ogromną przewagę, ale droga jakoś usłana różami nie była, ale kolcami też nie

I dlatego to Timmy jest wyżej w all-time list :) Zrobić mistrza PLUS 60-22 z takim bieda składem to duuuuża rzecz.

4 minuty temu, polishllama69 napisał:

3 miejsce na zachodzie, mogłbym się zgodzić, ale historycznie dużo łatwiejsi rywale + HCA w 1st rd

prime LBJ i Durant, prawie prime Kobe i Wade, trochę przed prime RW i Harden + jakieś Boshe, Gasole, Ibaki, Aldridge itp

nie - to nie byli łatwiejsi rywale niż to co miał Hakeem w 95tym

8 minut temu, polishllama69 napisał:

#1 na wschodzie swap Pizdons swap Hawks 4-2 z Toronto i wygranie dzięki zawieszeniu Draymonda i kontuzji MCL kury, daleko od tego by to porównywać

Sam run rok wcześniej był fajniejszy, ale tutaj jest niesamowity bonus za finały vs GSW

 

Strzelam że jako fan-analityk na początku przygody z NBA trafiałeś w miejsca gdzie Hakeem i Nash są hołubieni ponad stan i tak zostało :P 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, julekstep napisał:

Strzelam że jako fan-analityk na początku przygody z NBA trafiałeś w miejsca gdzie Hakeem i Nash są hołubieni ponad stan i tak zostało :P 

Znalezione obrazy dla zapytania: airball

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, julekstep napisał:

W sensie, że moje wypowiedzi są na poziomie MVP?

Dziękuję. To miłe 😘

raczej kojarzyłbym to z nazwą projektu Orła i Kucia :D inna opcja to #overrated 

ja tymczasem wracam oglądać mecze

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, polishllama69 napisał:

wygrali zachód w RS co dawało ogromną przewagę, ale droga jakoś usłana różami nie była, ale kolcami też nie

Duncan w 2003 roku ograł przeciętnych Lakers po 3-peacie i Dallas z kontuzjowanym Dirkiem, bardzo dobry run, ale nie przez przypadek to był jedyny moment, gdzie przeszedł tych Lakers Jacksona. 

Edytowane przez BMF
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, BMF napisał:
 

Duncan w 2003 roku ograł przeciętnych Lakers po 3-peacie i Dallas z kontuzjowanym Dirkiem, bardzo dobry run, ale nie przez przypadek to był jedyny moment, gdzie przeszedł tych Lakers Jacksona. 

ciągle takie zespoły trzeba klepnąć jak słabe by one nie były

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, BMF napisał:
 

Duncan w 2003 roku ograł przeciętnych Lakers po 3-peacie i Dallas z kontuzjowanym Dirkiem, bardzo dobry run, ale nie przez przypadek to był jedyny moment, gdzie przeszedł tych Lakers Jacksona. 

I wielkim Nashem!

No i do momentu kontuzji Dirka SAS byli 2-1 a Tim gral swoje najlepsze mecze w serii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Eld zablokował(a) ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.