Skocz do zawartości

Golden State Warriors 2015/2016 - back to back ?


Tasma

Rekomendowane odpowiedzi

W zeszłym sezonie Warriors po ASG zrobili 24-6


Jedna bez niego 2 bez Greena.
To 25-5 wyglada juz naprawde ludzko

do tego w pełnym składzie przegrali z Bucks w b2b siódmy mecz trasy wyjazdowej i z Pistons 3 mecz w ciągu 4 dni, gdzie leciel z Los Angeles do Detroit w tym dniu przerwy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko pięknie, ale jak wylądują z bilansem 66-9 na przykład to ostatnie 7 meczów byłyby na olbrzymiej presji. Warto fundować sobie stres i zatyrać się, byleby dosięgnąć rekordu? Przed PO przeciwko Spurs, OKC czy Cavs? Oby się nie okazało, że osiągną rekord, a przy okazji przegrają mistrzostwo w pogoni za wynikiem Byków Jordana.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko pięknie, ale jak wylądują z bilansem 66-9 na przykład to ostatnie 7 meczów byłyby na olbrzymiej presji. Warto fundować sobie stres i zatyrać się, byleby dosięgnąć rekordu? Przed PO przeciwko Spurs, OKC czy Cavs? Oby się nie okazało, że osiągną rekord, a przy okazji przegrają mistrzostwo w pogoni za wynikiem Byków Jordana.

Tak jakby to 48-4 osiągali w bólach, a połowa składu miała już kontuzje przeciążeniowe. Z drużynami z play-offs Warriors mają bilans 22-1, a ta jedyna porażka była bez MVP tego i poprzedniego sezonu, będą mieć HCA przez całe play-offs, a ostatni raz przegrali u siebie nieco ponad 8 miesięcy temu. Bez kontuzji Stepha lub Draymonda nie ma możliwości, żeby nie wygrali tytułu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jakby to 48-4 osiągali w bólach, a połowa składu miała już kontuzje przeciążeniowe. Z drużynami z play-offs Warriors mają bilans 22-1, a ta jedyna porażka była bez MVP tego i poprzedniego sezonu, będą mieć HCA przez całe play-offs, a ostatni raz przegrali u siebie nieco ponad 8 miesięcy temu. Bez kontuzji Stepha lub Draymonda nie ma możliwości, żeby nie wygrali tytułu.

 

Nie osiągają w bólach. Ale przy okazji rekordowego początku to widać było pod koniec tego streaku jak coraz ciężej im się gra. Fizycznie i psychicznie. Potem wpadli w lekki dołek, gdzie niby wygrywali, ale mieli kilka meczów, że byli do ukłucia spokojnie. Jeżeli wejdą w takim dołku w PO to pierwszą rundę mogą przejść i tak bez większych problemów, ale w II rundzie albo w finale konfy? Tam nie trafią na Sacramento czy Houston, ale na być może Clippers, SAS, OKC, którzy są poziom wyżej od tamtych. I średnia forma z nimi może oznaczać spore problemy. Wcale nie idzie im wszystko gładko i bezproblemowo. A trzymanie do końca RS tempa 25-5 to będzie kolejne żyłowanie się. To całe RS granie na praktycznie maksa jeśli chodzi o presję i oczekiwania. W tym czasie Cavs czy OKC regularnie dostają w meczach o pietruszkę po dupach, a w SAS odpoczywają po kolei emeryci. HCA mieć nikt z nimi nie będzie, pozycje są już dosyć ustabilizowane i można szykować się na PO.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie osiągają w bólach. Ale przy okazji rekordowego początku to widać było pod koniec tego streaku jak coraz ciężej im się gra. Fizycznie i psychicznie. Potem wpadli w lekki dołek, gdzie niby wygrywali, ale mieli kilka meczów, że byli do ukłucia spokojnie. Jeżeli wejdą w takim dołku w PO to pierwszą rundę mogą przejść i tak bez większych problemów, ale w II rundzie albo w finale konfy? Tam nie trafią na Sacramento czy Houston, ale na być może Clippers, SAS, OKC, którzy są poziom wyżej od tamtych. I średnia forma z nimi może oznaczać spore problemy. Wcale nie idzie im wszystko gładko i bezproblemowo. A trzymanie do końca RS tempa 25-5 to będzie kolejne żyłowanie się. To całe RS granie na praktycznie maksa jeśli chodzi o presję i oczekiwania. W tym czasie Cavs czy OKC regularnie dostają w meczach o pietruszkę po dupach, a w SAS odpoczywają po kolei emeryci. HCA mieć nikt z nimi nie będzie, pozycje są już dosyć ustabilizowane i można szykować się na PO.

Tylko piszesz tak jakby oni robili ten rekord kosztem wszystkiego. Na razie to oni to robia przy okazji. A koszykowka to sie bawia? W ktorym momencie moznaby powiedzieć ze za bardzo sie skupili na rekordzie? Moze w tych 4 kwartsch co Curry dluboe w nosie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przestańcie, Curry nie gra nawet 34 minut na mecz, jakie żyłowanie...

 

Żyłowanie to nie tylko ilość minut na mecz, siadanie w 4 kwartach, ale także podejście do meczu. Cavs z zeszłego roku są najlepszym przypadkiem - po prostu wejść do PO i zgrywać się w międzyczasie. Przegranie meczu ma praktycznie żadną wartość, bo wiadomo, że coś się przegra w RS. A już w USA, a nawet na tym forum zaczyna się liczenie - można raz przegrać z OKC na wyjeździe, 2 razy z SAS i zostają 2 mecze zapasu itp. A co teraz robią w OKC czy w Cleveland? Nie wybiegają tak daleko, po prostu grają z dnia na dzień i wygrywają czy przegrywają i się co najwyżej mówi o niespodziance. Żadna presja konkretna. A już widząc rekord w oddali, ciągłych porównaniach do Bulls'96 i nawet wypowiedziach zawodników o streakch i rekordach to wpływa na większą presję. A presja męczy - najpierw psychicznie, ale po czasie może też wpływać na fizycznie. Jak 'gonili' 33 wygrane Lakersów z lat 70. to wiadomo, że oficjalnie nikt nie mówił o tym, ale już po cichu wszyscy liczyli, gracze też zaczęli przebąkiwać o tym, że chcą wygrywać do oporu i w końcu coś pieprznęło porządnie. O mało nie przegrali w Bostonie po morderczej walce, a dzień później Bucks ich dobili. Gra w cieniu jest łatwiejsza o wiele. I z tego korzystają Cavs, OKC czy nawet Spurs. Za to przewodzenie i bycie na piedestale wiąże się z presją. A ganianie rekordów to wręcz nakładanie samemu sobie presji na siebie. A to jest spore obciążenie psychiczne, a poczekamy czy też nie fizyczne wkrótce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakoś nie widać tej presji wg mnie. Kura z Kerrem się świetnie przy tym bawią bo mają giga przewagę nad całą ligą i nie widać aby coś mogło pierdyknąć. Przywoływałem tutaj przykład Piston którzy takze mieli świetny bilans w połowie sezonu a później siedli, ale co jak co to chyba życzeniowe jesli chodzi o GS że się zmęczą. jak na razie ne widać aby męczarnie mieli podczas tych blowoutów co warto powiedzieć  - przy blowoutach zmęczenie jest minimalne.    

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twierdzisz, że się teraz nie spinają? Popatrz jak grali z nimi Rockets, a jak dzisiaj z PTB. Tak jest z prawie każdym przeciwnikiem. Zasada bij mistrza działa. Tyle że niewiele z tego wychodzi. 

I zgadzam się z Przemem. To nie jest drużyna, która się eksploatuje, a na pewno nie bardziej niż pozostali. Mniej więcej co trzeci - czwarty mecz jest na styku. W pozostałych co najwyżej bronią kilkunastopunktowej przewagi w czwartej kwarcie. Minuty są świetnie dzielone. Spokojna głowa, Steve ich nie zarżnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żyłowanie to nie tylko ilość minut na mecz, siadanie w 4 kwartach, ale także podejście do meczu. Cavs z zeszłego roku są najlepszym przypadkiem - po prostu wejść do PO i zgrywać się w międzyczasie. Przegranie meczu ma praktycznie żadną wartość, bo wiadomo, że coś się przegra w RS. A już w USA, a nawet na tym forum zaczyna się liczenie - można raz przegrać z OKC na wyjeździe, 2 razy z SAS i zostają 2 mecze zapasu itp. A co teraz robią w OKC czy w Cleveland? Nie wybiegają tak daleko, po prostu grają z dnia na dzień i wygrywają czy przegrywają i się co najwyżej mówi o niespodziance. Żadna presja konkretna. A już widząc rekord w oddali, ciągłych porównaniach do Bulls'96 i nawet wypowiedziach zawodników o streakch i rekordach to wpływa na większą presję. A presja męczy - najpierw psychicznie, ale po czasie może też wpływać na fizycznie. Jak 'gonili' 33 wygrane Lakersów z lat 70. to wiadomo, że oficjalnie nikt nie mówił o tym, ale już po cichu wszyscy liczyli, gracze też zaczęli przebąkiwać o tym, że chcą wygrywać do oporu i w końcu coś pieprznęło porządnie. O mało nie przegrali w Bostonie po morderczej walce, a dzień później Bucks ich dobili. Gra w cieniu jest łatwiejsza o wiele. I z tego korzystają Cavs, OKC czy nawet Spurs. Za to przewodzenie i bycie na piedestale wiąże się z presją. A ganianie rekordów to wręcz nakładanie samemu sobie presji na siebie. A to jest spore obciążenie psychiczne, a poczekamy czy też nie fizyczne wkrótce.

 

 

ogólnie to Cię lubię bo fajnie piszesz, ale nie raz zamiast napisać 1 zdanie albo 3 to piszesz 12. Ale ładnie piszesz, więc spoko.

Ale do rzeczy, co ja tu chciałem powiedzieć:

jak wygrywają te mecze z rzędu to co mają powiedzieć: "nie, nie chcemy pobić rekordu, w ogóle to mamy zamiar przejebać następny mecz żebyście wreszcie przestali zadawać te popierdolone pytania" czy jak?

 

tam na ławce jest Steve Kerr, on brał udział w cyrku objazdowym byków w 90', więc wie co i jak. Spokojna Twoja rozczochrana.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza tym Kerr to sk****syn. Mają dobre gwizdki a ten czasami się kłóci z sędziami bo musi, albo jest popierdolony. chce pozamiatać historię i zalezy mu na tym i ma gdzieś kazdego bo to egoistyczne podejście jest ważniejsze. I to jest mentalnośc zwycięzcy.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dłubanie w nosie w 4Q przez Currego było w poprzednim sezonie. W tym często jest na boisku w 4Q i musi naprawiać to co koledzy zepsuli. To, że dłubał w spotkaniach z SAS i Cavs nie znaczy, że tak jest. Średnia minut może zwodzić.

Green miał mieć 2 spotkania wypoczynku, ale jedno przegrali i w następnym już grał. Celują w rekord, ale to przecież nic złego. Tylko pytanie czy nie odbije się im to czkawką.

 

 

Ciekawy artykuł o kostkach Currego.
http://espn.go.com/nba/story/_/id/14750602/how-golden-state-warriors-stephen-curry-got-best-worst-ankles-sports

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mirwir

W poprzednim sezonie Curry zagrał 60 razy w czwartej kwarcie po 7,0 minuty, czyli razem 420 minut w 4Q.

W bieżącym zagrał 35 razy w czwartej kwarcie po 6,5 minuty w tych 35 meczach, czyli razem 227,5 minuty w 4Q.

GSW zagrali 52 mecze z 82 czyli 63,41%. Dzieląc 227,5 na 63,41% dostajemy prognozowane 358,77 minuty w 4Q w tym sezonie, czyli o 15% mniej niż w poprzednim. Dalej sądzisz, że się bardziej eksploatuje w czwartych kwartach niż w poprzednim sezonie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem jednego, dlaczego mowa o jakimś zarzynaniu, gdybym nie wiedział o co chodzi to pomyślałbym, że zespoły typu OKC czy Cavs w co 3 meczu wymieniają całą pierwszą piątkę i dają grać jakimś zawodnikom z DL. GSW mają po prostu system i talent. Zarzynać to się może Stefan w korporacji, który żeby wyrobić lepszą normę będzie zapierdalał o 3 godziny dziennie dłużej od Wacka, który ma wbite. W NBA każdy gra 82 mecze po 48 regulaminowych minut. Nikt, kto akurat nie tankuje nie chce obrywać i przegrywać meczy, wszyscy wystawiają swoich najlepszych zawodników (wyjątek system SAS, dzięki któremu są tak długowieczni), a Ci mają ambicję i zapierdalają, bo aby zachować swój status i wciąż zarabiać dziesiątki milionów, muszą to robić.

 

Mowa była o spokojnych Cavs i OKC. Lebron z przebiegiem większym niż 90% 35 letnich uznanych nazwisk koszykarskich gra po 36 minut, dostał tylko 1 mecz wolnego (co z resztą niezbyt go ucieszyło bo chciał w końcu zagrać we wszystkich 82 co jeszcze mu się nie zdarzyło), na początku sezonu ciągnął swój zespół, oszczędza się czasem w obronie ale w ataku jego usage wciąż jest ogromne. W OKC liderzy grają praktycznie we dwójkę a Westbrook, który wchodzi powoli już w koszykarsko dojrzały wiek gra wciąż na energetyczności 21 latka, KD po przejściach z poprzedniego sezonu też nie jest oszczędzany...

 

W GSW nikt z wielkiej trójcy nie gra więcej niż po 34 minuty (kilka sezonów temu nie do pomyślenia), Klay i DG są rocznikiem 90 (nie można ich wystawiać na 25 minut, bo się wkurzą), Curry to takie mega latające piórko, z resztą z tak naprawdę niewielkim przebiegiem, jego sposób gry też nie jest zbytnio wyniszczający. Reszta zespołu jest równa i gra naprawdę limitowane minuty, teraz tydzień przerwy i pozostanie tylko 30 spotkań (niecałe 37 %), inni przecież też w końcówce będą się oszczędzać (a Golden State moim zdaniem najmniej tego oszczędzania potrzebuje - mowa o tych najlepszych zespołach).

 

Pobicie rekordu jest dla mnie pewne w jakiś 70 %, ja osobiście obstawiam na 74 - 8, jeśli tak się stanie to może być to rekord forever gdyż z 82 meczów nie da się wyczarować 85 wygranych, to nie Messi i C. Ronaldo strzelający bramki, tutaj mamy sztywne ramy.

 

Dodam jeszcze jeden fakt, taki Curry grający w zespole walczącym o dobrą pozycję w PO bądź mający po prostu naturę Bryanta bądź Jordana stukałby teraz średni po 38 punktów, z racji, że zespół jest poukładany i nikt nie ma ciśnienia na własne popisy i "zarzynanie się" to robi mniej niż 30 na mega rzutowych statach.

Edytowane przez Pozioma
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.