Skocz do zawartości

E-NBA'ejowy wątek filmowy: Złote Globy, Oscary, itp


Julius

Rekomendowane odpowiedzi

No nie wiem Jendrasie :roll: Słuchając np. Jamesa Hornera, Gregsona - Williamsa, Elliota Godenthala czy Danny'ego Elfmana jestem w stanie rozpoznać ich po stylu, ale jednocześnie zawsze mnie zaskakują, nie mówiąc już o mistrzach takich jak: nieżyjący już Murice Jarre, Nino Rota, Basil Poledouris, Michael Kamen czy ciągle "grający" Howard Shore, John Debney, Patrick Doyle czy Carter Burwell :roll:

Przecież Horner jest często krytykowany właśnie za powielanie swoich prac. Zresztą, co on dobrego napisał od czasów Bravehearta? Elfman jakoś kompletnie do mnie nie trafia, Gregson-Williams jest jeszcze w sumie na dorobku, a score'y Goldenthala z minionej dekady można by policzyć na palcach jednej ręki.

 

Co do mistrzów, to nie czuję się zbytnio na siłach, żeby na ten temat dyskutować, Poledourisa kojarzę głownie z Conana (tak na marginesie, to ostatnie wydanie rozkłada na łopatki).

 

Swoją drogą, Maxec. Skoro już zacząłeś temat, to ciekaw jestem twojego zestawienia najlepszych (czy może ulubionych) score'ów. Powiedzmy top 5, albo top 10, jak wolisz.

 

Skąd mój pomysł z tą tendencją? Może wynika to z wiekszej znajomosci rynku, co powoduje ze jestem w stanie duzo ciekawych obrazow znaleźć - nie wiem, ale ja mam takie poczucie, ze to co wychodzi dzisiaj - poza nielicznymi wyjatkami jak Shawshank, Forrest itp bije w zdecydowanej wiekszosci na głowę kino lat 90, czy powiedzmy 00-05.

Oj stary. Pulp Fiction, Wściekłe Psy, Siedem, Braveheart, Fight Club, Filadelfia, Heat, Big Lebowski, Dzień Świstaka, Buntownik z Wyboru, Goodfellas, Usual Suspects, Milczenie Owiec, Leon Zawodowiec, American Beauty, Szósty Zmysł, American History X, Truman Show. Można by jeszcze wymienić w sumie przełomowe filmu s-f, jak Terminator 2 czy Park Jurajski. Jakby poszperać, to pewnie znalazłoby się tego znacznie więcej. Obecne kino hollywoodzkie bije na głowę lata 90-te? No way.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przecież Horner jest często krytykowany właśnie za powielanie swoich prac. Zresztą, co on dobrego napisał od czasów Bravehearta?

Devil's Own, Iris, Ransom, House of Sand and Fog, The Missing... Parę by się znalazło

 

 

Elfman jakoś kompletnie do mnie nie trafia

A do mnie jak najbardziej - wystarczy, że Burton go lubi :mrgreen: A temat z pierwszego "Batmana" - bezcenne 8)

 

Gregson-Williams jest jeszcze w sumie na dorobku

Hmm, po Człowieku w ogniu, Królestwie Niebieskim Narni okraszonych Białym Labiryntem to ja raczej już bym przeszedł na emeryturę :wink:

 

a score'y Goldenthala z minionej dekady można by policzyć na palcach jednej ręki

No na palcach dwóch :wink: A Michael Collins, Wywiad z wampirem i Frida :?: Mniodzio 8)

 

 

Co do mistrzów, to nie czuję się zbytnio na siłach, żeby na ten temat dyskutować, Poledourisa kojarzę głownie z Conana (tak na marginesie, to ostatnie wydanie rozkłada na łopatki)

Kochany, czołówka ambitnego kina na pograniczu A i B, czyli tego o czym piszemy i to co próbowali wtedy robić Verhoewen, Cameron, Carpenter czy "czołowy faszysta Hollywood" John Milius: RoboCop, Polowanie na Czerwony Październik (czyli pierwszy dr Ryan - tu Baldwin, potem Ford i Affleck), Żołnierze Kosmosu i moje dwa ulubione - Farewell to the King oraz Lonesome Dove czyli "Na południe od Brazos" z 1987 r., pierwszego serialu w dzisiejszym stylu, "Deadwood" jest trochę w tych klimatach.

 

Swoją drogą, Maxec. Skoro już zacząłeś temat, to ciekaw jestem twojego zestawienia najlepszych (czy może ulubionych) score'ów. Powiedzmy top 5, albo top 10, jak wolisz

1. Windą na szafot - bezapelacyjnie i zdecydowanie :!: Jedno nazwisko: MILES DAVIS

2. Amadeusz :wink:

3. Śniadanie u Tiffanego

4. Pociąg

5. The Sorcerer - to nie ma nic wspólnego z czarodziejem. Score Tangerine Dream do "Ceny strachu" Friedkina

6. Blade Runner

7. Noce i Dnie

8. Misja

9. The Thing

10.Highlander

 

 

Skąd mój pomysł z tą tendencją? Może wynika to z wiekszej znajomosci rynku, co powoduje ze jestem w stanie duzo ciekawych obrazow znaleźć - nie wiem, ale ja mam takie poczucie, ze to co wychodzi dzisiaj - poza nielicznymi wyjatkami jak Shawshank, Forrest itp bije w zdecydowanej wiekszosci na głowę kino lat 90, czy powiedzmy 00-05.

Oj stary. Pulp Fiction, Wściekłe Psy, Siedem, Braveheart, Fight Club, Filadelfia, Heat, Big Lebowski, Dzień Świstaka, Buntownik z Wyboru, Goodfellas, Usual Suspects, Milczenie Owiec, Leon Zawodowiec, American Beauty, Szósty Zmysł, American History X, Truman Show. Można by jeszcze wymienić w sumie przełomowe filmu s-f, jak Terminator 2 czy Park Jurajski. Jakby poszperać, to pewnie znalazłoby się tego znacznie więcej. Obecne kino hollywoodzkie bije na głowę lata 90-te? No way.

Natural Born Killers :!: Zagubiona autostrada :!: Cienka czerwona linia :!: Thelma i Luiza :!: Coenowie: Miller's Crossing, Barton Fink, Fargo, Hudsacker Proxy:!: IMHO: Szeregowiec Ryan :!: Bez przebaczenia MATRIX :!: (tak, tak 1999) i wiele, wiele innych...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sama idea bardzo mi się podobała, zwłaszcza wówczas w 1996/7 r. Ten film niestety, jak wiele filmów Verhoevena ("Czarna Księga", "Showgirls", "Flesh&Blodd", "Hollow Man") albo nie trafił w swój czas, albo był robiony pospiesznie, na bazie poprzedniego sukcesu. Tak było z "Showgirls", który miał przebić "Nagi Instynkt", tak było z "Żołnierzami..." bo w Hollywood wyszli z założenia, że jak ten holenderski szpec od ekranowej przemocy poradził "se" z Philipem K. Dickiem w "Total Recall" i dał popis dynamicznego, futurystycznego S-f w "Robocopie", to i tu z adaptacją Heinleina da sobie radę.

 

Problem jednak polega na tym, że film został źle przyjęty ale i źle - jako to się dziś mówi w PR - "sfocusowany", "target" nie został dobrze zdefiniowany :mrgreen: Po prostu - był zbyt dosłowny i brutalny dla młodzieży i z byt infantylny dla rodziców. A tymczasem i "Pamięć..." i "RoboCop" to była rozrywka na najwyższym poziomie ale dla dorosłych :!: Nawet "Nagi instynkt" przy całej swej brutalności nosił pewne znamiona umowności, groteski nawet, dobrze wyłapywane przez widzów.

 

Takiego dystansu w "Żołnierzach" zabrakło. A z drugiej strony, owo złe przyjęcie, oskarżenia o propagowanie przemocy, militaryzmu i faszyzmu były bzdurne, ale odpowiadały epoce clintonowskiego optymizmu, wiary w "koniec historii" i powszechną przyjaźń między narodami. Gawarantuję Ci loraku, że po 11 września 2001 r. i Iraku, "Żołnierze..." byliby hitem nad hitami :roll: vide sukces "BattleStar Galactica" 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zolnierze kosmosu, niestety bylem na tym scierwie w kinie swego czasu, nie wiem gdzie tam byla brutalnosc, totalny kicz i pastisz , wszystko przejaskrawione - sposob przekazywania wiadomosci , same piekne twarze, bezsensowny watek milosny, i dzury logiczne poczawszy od broni na "dzisiejsza amunicje" - (naboje w dobie podrozy miedzyplanetarnych i gwiezdnch wojen, megalol) , wlasciwie to ci zolnierze mieli zmodyfikowane m16 (podobny wyglad - raczka i charakterystyczny ogien przy wylocie amunicji), zolnierze byli bez zadnych skafandrow , masek tlenowych -jakby walczyli z robactwem na ziemi, no i koniec - jeden robak pochwycony - i juz cala ludzkosc uratowana, do dzis pamietam salwy smiechu w kinie podczas niektorych scen, wlasciwie nie wiem jak ten film sklasyfikowac taki smieszny momentami a jednak zadnego smiesznego dialogu, jedyne co ratowalo to fimiszcze to morda denise, film moglby sie rownie dobrze nazywac "barbi i ken w kosmosie - odrobaczanie"

 

pamiec absolutna i robocop to arydziela przy tym gniocie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sama idea bardzo mi się podobała, zwłaszcza wówczas w 1996/7 r. Ten film niestety, jak wiele filmów Verhoevena ("Czarna Księga", "Showgirls", "Flesh&Blodd", "Hollow Man") albo nie trafił w swój czas, albo był robiony pospiesznie, na bazie poprzedniego sukcesu. Tak było z "Showgirls", który miał przebić "Nagi Instynkt", tak było z "Żołnierzami..." bo w Hollywood wyszli z założenia, że jak ten holenderski szpec od ekranowej przemocy poradził "se" z Philipem K. Dickiem w "Total Recall" i dał popis dynamicznego, futurystycznego S-f w "Robocopie", to i tu z adaptacją Heinleina da sobie radę.

 

Problem jednak polega na tym, że film został źle przyjęty ale i źle - jako to się dziś mówi w PR - "sfocusowany", "target" nie został dobrze zdefiniowany :mrgreen: Po prostu - był zbyt dosłowny i brutalny dla młodzieży i z byt infantylny dla rodziców. A tymczasem i "Pamięć..." i "RoboCop" to była rozrywka na najwyższym poziomie ale dla dorosłych :!: Nawet "Nagi instynkt" przy całej swej brutalności nosił pewne znamiona umowności, groteski nawet, dobrze wyłapywane przez widzów.

 

Takiego dystansu w "Żołnierzach" zabrakło. A z drugiej strony, owo złe przyjęcie, oskarżenia o propagowanie przemocy, militaryzmu i faszyzmu były bzdurne, ale odpowiadały epoce clintonowskiego optymizmu, wiary w "koniec historii" i powszechną przyjaźń między narodami. Gawarantuję Ci loraku, że po 11 września 2001 r. i Iraku, "Żołnierze..." byliby hitem nad hitami :roll: vide sukces "BattleStar Galactica" 8)

sukces "battlestara" jest chyba jednak niezależny od czasów ;] w końcu lata temu oryginalna wersja zdaje się że też odniosła sukces.

ale wracając do "żołnierzy kosmosu" to po wypowiedzi mistrzBeatka widać jak skrajne opinie mogą powstawać. bo ja np. uważam całkiem odwrotnie, że to był bardzo dobry film, ale jest coś w tym, co powiedziałeś Maxec - że nie trafiono w odpowiedni moment, czy raczej widownię. bo pod względem realizacyjnym wiele przecież nie można mu raczej zarzucić (chyba nawet dostał oskara za efekty specjalne).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

sukces "battlestara" jest chyba jednak niezależny od czasów ;] w końcu lata temu oryginalna wersja zdaje się że też odniosła sukces.

ale wracając do "żołnierzy kosmosu" to po wypowiedzi mistrzBeatka widać jak skrajne opinie mogą powstawać. bo ja np. uważam całkiem odwrotnie, że to był bardzo dobry film, ale jest coś w tym, co powiedziałeś Maxec - że nie trafiono w odpowiedni moment, czy raczej widownię. bo pod względem realizacyjnym wiele przecież nie można mu raczej zarzucić (chyba nawet dostał oskara za efekty specjalne).

Dostał nominację bodajże tylko:roll:

A co do BattleStara to nie do końca się zgodzę. Myślę, że masz rację akcentując sukces ponadczasowy, ale ja bym się doszukiwał jego innych źródeł. Domyślasz się pewnie o co mi chodzi: pierwszy BS powstała na fali sukcesu "Gwiezdnych Wojen" (moda na SF, loty wahadłowców, ogólny klimat) i "Star Treka" (ogólnie zbliżone założenia universum). Tak jak inne seriale "1999" czy "Jason z Gwiezdnego Patrolu" była bardziej optymistyczny, akcentował topos podróży, otwartość i tolerancję we wspólnym wysiłku dotarcia do ziemi. Nowa seria BS jest ponura, nihilistyczna, akcentuje ucieczkę a nie podróż i przemoc, a nie solidarność, wreszcie jest bardziej zmilitaryzowana niż pierwotna, odwołując się w większym stopniu do pierwotnego pomysłu pt. "Adam's Arc".

Tak mi się wydaje...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maxec

 

Co do Goldenthala i Gregsona-Williamsa - w porządku. Chodzi mi o to, że Zimmer pisze znacznie więcej niż ci dwaj, więc jest bardziej narażony na samopowielanie. Natomiast w kwestii Poledourisa, to nie wiem jak mogłem zapomnieć o Robocopie i Polowaniu na Czerwony Październik. Z resztą z przyjemnością się zaznajomię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

po tym filmie spodziewalem sie poprstu zdrowej krwawej rzezni w kosmosie, tak ten film byl reklamowany, byl to specjalny manewr marketingowy - ja sie nabralem , znajomi rowniez , i kilka osob pewnie tez, rzeznia byla ale smieszna i groteskowa (myslalem gupi ze bedzie cos podobnego w atmosferze do alien 3) pozatym nie cierpie bledow logicznych , dobrze ze wtedy nie przeczytalem ksiazki heinleina , chcialbym zwrotu pieniedzy, no i wszystko w typowo amerykanskim stylu : piekni wybrancy ratuja swiat i w miedzyczasie watek romantyczny bleeeeee

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skąd mój pomysł z tą tendencją? Może wynika to z wiekszej znajomosci rynku, co powoduje ze jestem w stanie duzo ciekawych obrazow znaleźć - nie wiem, ale ja mam takie poczucie, ze to co wychodzi dzisiaj - poza nielicznymi wyjatkami jak Shawshank, Forrest itp bije w zdecydowanej wiekszosci na głowę kino lat 90, czy powiedzmy 00-05.

Oj stary. Pulp Fiction, Wściekłe Psy, Siedem, Braveheart, Fight Club, Filadelfia, Heat, Big Lebowski, Dzień Świstaka, Buntownik z Wyboru, Goodfellas, Usual Suspects, Milczenie Owiec, Leon Zawodowiec, American Beauty, Szósty Zmysł, American History X, Truman Show. Można by jeszcze wymienić w sumie przełomowe filmu s-f, jak Terminator 2 czy Park Jurajski. Jakby poszperać, to pewnie znalazłoby się tego znacznie więcej. Obecne kino hollywoodzkie bije na głowę lata 90-te? No way.

Zrobiles teraz to samo co ja wyzej - sypnąłes garscią tytułów. Gdzie ja tez wcale nie kwestionowalem tego, ze dobre filmy wtedy wychodzily... :P Wydaje mi sie, ze ogólnie poziom realizacji się podniósł, siłą rzeczy efekty specjalne itd. Z filmow ktore wymieniles - ich twórcy robią dobre filmy po dzien dzisiejszy. Moze z tym okresem od 00-05 przesadzilem, bo tak jak mowilem kamieniem milowym byl dla mnie Matrix, czyli wlasnie rocznik 1999.

 

Fincher, Tarantino, Scorsese, bracia Cohen - każdy z nich w ostatnich latach wypuscil cos podobnej jakosci, do tego co wymieniles wyzej albo i lepszego, Cohenowie dopiero teraz sa w szczytowej formie niedawno za No Country... zgarneli 4 oskary, teraz naprawde dobre True Grit, Fincher zrobil Benjamina Buttona, Social Network, Scorsese Wyspe tajemnic i Infiltracje, Tarantino Inglorious Bastards.

 

Portman, ktora wlasnie zagrała rolę zycia u Aronowskiego, filmy ze Spaceyem, Nortonem, ktorzy nadal sa równie dobrymi aktorami, czy taka Filadelfia, ktorej fenomen polegał przede wszystkim na tym, ze sam wirus HIV zaczął byc w taktych czasach problemem, wzieli Hanksa i nakrecili chyba pierwszy tak głosny film o tej tematyce.

 

Ekranizacja Władcy Pierscieni, Piraci z Karaibow, seria Harryego Pottera, Bourne'y, 300, X-meni, Transformersi Spidermany, Bondy.

Wiadmo - mniej lub bardziej ambitne, ale ze swietnymi efektami, przyjemniej patrzy sie na to niz na Bruce'a Willisa w ktorejs tam częsci Szklanej pułapki, czy Arnolda w terminatorze, czy Brosnana jako 007. Przynajmniej mi - w ogole do kina akcji nabrano dystansu i raczej unika się fabuły typu jeden ziomek rozpierdala 30 na raz, a nie jest żadnym superhero z mocami, jesli do takiego czegos dochodzi to raczej w komediach, ktore sa krecone z przymrużeniem oka (Knight and Day chociazby), a jesli juz jest jeden kozak, to przynakmniej potrafi przylepiac sie do scian i podnosic samochody ;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z dekadami to kwestia gustu. Osobiście powiedziałbym tak: Teraz wychodzi więcej bardzo dobrych filmów, ale w latach 90. wyszło kilka tych naj, przynajmniej dla mnie. Nie ma ich wiele, może 5-10 tytułów ale to są filmy które zapamiętam do końca życia.

 

Lata 90. to też niestety napływ meeeeeega chłamu i to w ilościach hurtowych. teraz wydaje się, że jest lepiej albo te filmy nie sa tak bardzo popularne. To cieszy. ;]]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no bo w 2000 zrobili malo chlamu, co drugi film to remake a co trzeci to horror kategorii B, rocznie doslownie 7 filmow wartych uwagi, 2 dla ktorych warto pojsc do kina , same sequele marnej jakosci i bicie rekordow efektow - dekada 2000 - podsumowanie

jak dla mnie porazka kinematografii, beznadziejne filmy z De Niro z Pacino, slabe z Nicolsonem , Mann , Spielberg, ogolnie kazdy wielki rezyser i aktor dal dupy w tej dekadzie badz stworzyl dzielo ktorego nikt by sie po nim nie spodziewal

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie znam się na filmów i w sumie średnio je lubię oglądać i robię to sporadycznie, jednak nawet ja wiem, że porównanie:

Ekranizacja Władcy Pierscieni, Piraci z Karaibow, seria Harryego Pottera, Bourne'y, 300, X-meni, Transformersi Spidermany, Bondy.

Z których poza Bournem i ostatnim Potterem obejrzałem wszystko do:

Pulp Fiction, Wściekłe Psy, Siedem, Braveheart, Fight Club, Filadelfia, Heat, Big Lebowski, Dzień Świstaka, Buntownik z Wyboru, Goodfellas, Usual Suspects, Milczenie Owiec, Leon Zawodowiec, American Beauty, Szósty Zmysł, American History X, Truman Show

Z których w sumie obejrzałem nieliczne(nie lubię oglądać filmów, a te wyżej obejrzałem tylko z powodu szkolnych wycieczek do kina bądź z kumplami jako, że były to młodzieżowe hity) to jest obelga i po prostu brak mi słów jak można te filmy stawiać obok siebie. X-menów do Fight Clubu(best film ever)? WTF?

Buntownik z wyboru? Seven? Braveheart? Are u fucking kidding me?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakbys czytal dokladnie, to wiedzialbys ze tych filmow obok siebie nie stawiam. Podałem je jako przyklady kina hollywoodzkiego, ktroych jakiego w latach 90 po prostu nie bylo. wladca, piraci itd zastąpili płytkie, do bólu przewidywalne filmy 'akcji' do tego co wypisal jendras porownywalem no conuntry for old men, itd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Julius

 

 

Transformers? 300? Spiderman? Serio?

 

 

W latach 90-tych akurat sporo było porządnego kina akcji. Lethal Weapon, Die Hard, Beverly Hills Cop, Bad Boys - czysta rozrywka w humorem. Jeśli narzekasz na płytkość, to sorry, ale co tu robią takie wynalazki jak Transformes? W czym te niby widowiska są lepsze od takich letnich blockbusterów, jak Armageddon czy Independence Day?

 

Nie wiem czy nabrano dystansu do kina akcji. Jak dla mnie po prostu ograniczono jego produkcję. Zamiast tego mamy masę nędznych horrorów i odgrzewanych kotletów (narzekasz na Willisa i Arnolda, a kiedy wyprodukowano najnowsze części Die Hard i Terminatora?).

 

 

Fincher, Tarantino, Scorsese, bracia Cohen - każdy z nich w ostatnich latach wypuscil cos podobnej jakosci, do tego co wymieniles wyzej albo i lepszego, Cohenowie dopiero teraz sa w szczytowej formie niedawno za No Country... zgarneli 4 oskary, teraz naprawde dobre True Grit, Fincher zrobil Benjamina Buttona, Social Network, Scorsese Wyspe tajemnic i Infiltracje, Tarantino Inglorious Bastards.

Podobnego? może i tak, ale lepszego? Zdecydowanie się nie zgodzę, może z wyjątkiem No Country..., chociaż w przypadku Coenów trudno o jakąś płaszczyznę porównania.

 

 

jak cos bylem na Ennio Morricone na pochodach stoczni chyba 2 lata temu

 

Zazdroszczę.

 

 

nie wiem Jendras nie wymieniles niczego z westernow w swoim topie

 

Ale ja nie podałem przecież swojego topa :]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już mi się wydawało, że rozmawiamy poważnie ale skoro pojawiły się takie tytuły jak Spiderman i Transformers to ja nie mam pytań. TRANSFORMERS ? Ten film nawet poprawny nie jest.

 

Dobre kino akcji w ostatniej dekadzie ? Zdecydowanie Taken. Infiltracja już chyba po 2000 wyszła, nie chce mi się sprawdzać. Iron Many w sumie też całkiem solidne, świetna gra Juniora. Akcji zbyt wiele nie oglądam, tylko w kinie jak są dobre efekty albo mam jakiś sentyment. Dlatego byłem na Titansach i Prince of Persia w ubiegłym roku i nie żałuję, ale niedosyt ogromny. Hollywood marnuje potencjał drzemiący w niektórych historiach.

 

Dlatego bardzo boję się ekranizacji Silver Surfera. Wczoraj o tym myślałem, i wyszło mi że to najpiękniejsza historia w całym universie marvela. Gdyby się zabrał Nolan, który potrafi utrzymać klimat i zadbać o istotne szczegóły byłbym spokojny tymczasem nie wiem czy nie lepiej by było, gdyby nikt się tego nie podjął ostatecznie (bo to chyba nie ustalone do końca).

 

Na filmy z lat 90' patrzy się jak Marzec na godfathera. Terminator 2 był pierwszym filmem SC-FI jaki obejrzałem w dzieciństwie, a który doskonale zapamiętałem już po pierwszym seansie. Gdybym dziś obejrzał go pierwszy raz pewnie potraktowałbym go jako poprawny, całkiem poruszający i klimatyczny ale bez rewelacji. Tymczasem kiedy słyszę że ktoś ma ponad 20 lat i nigdy nie oglądał Terminatora 2 to mi się scyzoryk w kieszeni otwiera, przeciez to klasyka, nie ? Dlatego ta dyskusja zawsze będzie ciężka i nie do rozstrzygnięcia. Zawsze były filmy dla tłumu i filmy dla wymagających, a kiedy było ich więcej ? A jak to ocenić ? Ileż oglądacie kina niezależnego, niskobudżetowego ? Ile obejrzeliście filmów dobrych reżyserów, o których (filmach) mało kto w Polsce słyszał bo na tym zadupiu nie puszczali ich nawet w kinie ? Ja nie mogę przeżyć, że Kubrick nagrał tak mało filmów. Chociaż, jeżeli miałaby ucierpieć na tym ich jakośc to pewnie dobrze się stało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego bardzo boję się ekranizacji Silver Surfera. Wczoraj o tym myślałem, i wyszło mi że to najpiękniejsza historia w całym universie marvela. Gdyby się zabrał Nolan, który potrafi utrzymać klimat i zadbać o istotne szczegóły byłbym spokojny tymczasem nie wiem czy nie lepiej by było, gdyby nikt się tego nie podjął ostatecznie (bo to chyba nie ustalone do końca).

O dokładnie SS ma rewelacyjny potencjał żeby zrobić dobry film, tylko mi chodzi naprawdę dobry a nie tylko patrząc pod względem samej akcji, dlatego bardziej niż tego że spierniczą można się obawiać że pójdą "płytko" co nie zmienia faktu że jak ktoś jest optymista to nawet po marnym debiucie może wierzyć w dobrą kontynuację 8)

 

co do terminatora 2 to niema bata żebyś @Findek potraktował go jako poprawny, akurat z wiekiem nie wszystkie rzeczy, na szczęście, się zmieniają, ten film jest po prostu rewelacyjny i tyle, absolutnie pełny profesjonalizm w całym podejściu od efektów po akcję na skrypcie i klimacie kończąc, to plus Arnie oczywiście :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Również czekam z niepokojem na ekranizację Silver Surfera - świetna historia, a samo tło może być niezłym polem do popisu dla efektów specjalnych.

 

W sumie nie obraziłbym się, jakby wyreżyserował to Snyder - człowiek m.in. od 'Watchmenów'. Widać, że jak ma historię podaną na tacy, to raczej nie spieprzy, a efekciarstwo ma we krwi (vide '300' :wink: )

 

Oby tylko nie zostało to spłycone.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

z filmami jest jak z koszykówką: wszystko, co najlepsze było w latach '80. Magic i Bird jak Arnie i Sylwester, "aliens" jak finały 1984, "terminator 2" jak finały 1988, no i oczywiście Jordan jak De Niro, a "dawno temu w ameryce" jako najbardziej niedoceniany film wszech czasów (masakruje np. takiego "ojca chrzestnego").

 

 

ps

w dobrą ekranizację Surfera nie wierzę. zbyt wielkie tam pole do popisu dla speców od efektów specjalnych, aby ktoś się zbytnio przejął fabułą. "transformers" czy "iron man" jeszcze ze względu na swój charakter uratowały same efekty plus humor - to wystarczyło, aby zrobić z nich dobre filmy kinowe. ale z Surferem to nie przejdzie (mam też wątpliwości czy tak dobrze się to sprawdzi przy "Green Lanterze"), tu trzeba by kogoś w stylu Nolana i klimatu jak w jego nietoperzach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.