Cavs nie są wg większości faworytem, ale wg mnie wymęczą wygraną w serii. Poziom obu ekip jest zbliżony. Cavs mają wbrew pozorom większe możliwości ofensywne. Lebron może grać postup, na to nie mają odpowiedzi Warriors, Irving ma większy wachlarz możliwości niż Curry. Rzut za 3 podobny, Irving jest lepszy w penetracjach. Ponadto Golden pod koszem jest słabe fizycznie, w meczach wyrównanych, gdzie gra sprowadza się do half court, ten czynnik ma znaczenie decydujące, ofensywne zbiórki i punkty z ponowienia. Warriors to ekipa którą nakręca szybka gra z kontry. Nie sądzę, żeby Cavs na to pozwolili. Ostatnie 3 mecze finału z zeszłego roku Cavs łatwo wygrali, jeden był bez Greena. Ostatni mecz zasadniczo też byłby łatwo przez Cavs wygrany gdyby Greenowi nie siedziała 3. Najważniejsza sprawa przy takim starciu : wykonać plan gry, chłodna głowa i każda z ekip jedzie ze swoją grą. W tym elemencie Cavs wg mnie będą dużo lepsi, na przestrzeni serii. Mental też jest po stronie Cavs, są mocni, jeszcze nie wypaleni jak Miami 2014, mocno zmotywowani w sensie pozytywnym zarówno przez media jak i wypowiedzi Warriors (Green). Natomiast Warriors to mentalnie beczka prochu. Curry i Durant wielokrotnie przy równym wyniku nie trzymają się game planu i odpalają bezsensowne rzuty, natomiast Green może odwalić coś nieprzewidywalnego, jeżeli nie będzie szło po ich myśli. Wygląda to jak starcie Tysona z Holifieldem, 10 runda i zawodnik mocniejszy psychicznie, który ustał niepodziewanie 9 rund, powali nokautem faworyta.